Połaniec, małe miasteczko w pow. sandomierskim, przycupnięty na brzegu rzeki Czarnej i odgrodzony wysokim wałem od Wisły, zapisał się rzeczywiście piękną kartą w historii Polski. Jest on stary. Bardzo stary. O 37 lat starszy od Warszawy.
“PRZYSZŁOŚĆ I RZECZYWISTOŚĆ POŁAŃCA”
Tekst: Stefania Osińska
Życie Warszawy, Nr 299, Warszawa 30 października 1947 r.
– Mamy taką piękną przeszłość, a taką smutną rzeczywistość – skarżą się mieszkańcy Połańca.
Ongiś było to bogate miasto o 37 spichrzach i słało berlinki po brzegi naładowane zbożem do Gdańska. Ongiś miasto nazywało się nie Połaniec, a Polancz, ale pierwotna nazwa, trudna do wymówienia, z biegiem lat przeistoczyła się w Połaniec.
W r. 1389 gościła tam królowa Jadwiga. W r. 1606 obozował Zygmunt III przed wyprawą przeciw Zebrzydowskiemu. W r. 1794 Tadeusz Kościuszko podpisał tam słynny Uniwersał Połaniecki, znoszący częściowo pańszczyznę.
Rozwijał się handel i przemysł w Połańcu, chociaż piaszczystą, nieurodzajną glebę krwawymi łzami rosił chłop połaniecki. Ale miasto pęczniało z dumy i dobrobytu i aż do rozbioru rządziło się prawem brandenburskim.
Po latach rozkwitu Połańca nastąpił jego upadek i bogate miasto pchnięte do roli ubogiej osady, wegetuje do dnia dzisiejszego.
Przelewała się po polach połanieckich wojenna zawierucha r. 1939 – 1944. Pod krwawymi rządami okupanta mieszkańcy Połańca przeszli istną gehennę. Mszcząc się za zbrojne wyczyny partyzantów, kryjących się w okolicznych lasach, gestapo rozstrzelało 5 niewinnych obywateli. Sąsiednią wieś Strużki “za karę” poddano pacyfikacji. Spłonęły wtedy żywcem 92 osoby, przeważnie kobiety i dzieci.
Odważni wobec słabych, przy pierwszych groźnych pomrukach katiuszy w r. 1944, tak szybko opuścili Połaniec, że nie zdążyli go nawet spalić. Ale w kilka dni później przyleciały do miasteczka liczne “Heinkle” i zarzuciły Połaniec gradem bomb.
– Na dach naszego domu padły wtedy 3 bomby, a na podwórze aż 4 i ani jedna nie wybuchła – opowiada ob. Warchałowski, pracownik miejscowej spółdzielni.
Szczęśliwym trafem ani jedna bomba rzucona wówczas na Połaniec nie trafiła celu. Tylko 5 osób (2 żołnierzy radzieckich i 3 kobiety) zostało zabitych. Miasto ocalało.
Połaniec liczący 3000 mieszkańców tonie w ciemnościach. W pobliżu miasteczka, w stronę Winnicy, istnieje 4-metrowy spad Wisły i łatwo by tam można było wybudować elektrownię. Ale zarząd miejski nie posiada naturalnie odpowiednich kredytów.
Miasteczko nie ma więc światła. Nie ma i radia. Gazety docierają tam z wielodniowym opóźnieniem lub w ogóle nie docierają. Połaniec nie posiada ani jednej biblioteki.
– Do niedawna wojewódzkie biuro informacji i propagandy w Sandomierzu przysyłało do naszej świetlicy 2 gazety. Obecnie gazety przestały przychodzić – żalą się mieszkańcy.
Połaniec nie ma żadnych połączeń “ze światem”. Najbliższa stacja PKS w Osieku oddalona jest o 14 km. Ażeby więc wydostać się z Połańca, trzeba brnąć po kostki w piachu 14 km lub korzystać z “prywatnej inicjatywy” jedynego w miasteczku samochodu żarowego.
Jedyną atrakcję stanowi kino objazdowe, które od czasu do czasu dociera do Połańca. Również od czasu do czasu młodzież organizuje w miejscowej świetlicy teatralne przedstawienie amatorskie, cieszące się dużym powodzeniem.
O gazetach i książkach marzą Połańczanie. O świetle elektrycznym i komunikacji “ze światem”. Ale nade wszystko o “ujawnieniu” pokładów węgla, drzemiących we wnętrzu ziemi połanieckiej.