W Połańcu legenda przeplata się z kroniką historyczną w przedziwną opowieść. Dopiero co usłyszane na słowo nieraz dotyka starych dziejów tej okolicy. Aby więc nie gubić niezwykłej urody tak barwnej gawędy – rad nie dbasz o ścisłość faktu i wierność wydarzeń znaną ci z podręcznika.
“ZA SAMĄ SZLACHTĘ BIŁ SIĘ NIE BĘDĘ”
Andrzej Poroszewski
Słowo Ludu nr 115 z 15-16 maja 1954 r.
Nie protestujesz przeto i przeciwko dowolności, z jaką stary Majewski maluje pobyt tu Kościuszki, chcąc zapewne zbliżyć go jak najbardziej do swoich przodków. Widać chętnie ociera się o Naczelnika, jak o kogoś, kto sobie na tak poufałą zażyłość z chłopek serdecznie zasłużył, skoro i w rozmowie z nami ciepło wspomina, jak niedaleko stąd, za piaszczystą górką, w domu jego pradziadka – Karol mu było na imię – Kościuszko nie tylko gościł, ale i od zajęć gospodarskich nie stronił.
Ten urok ludowej tradycji przesączał się niekiedy i do rozpraw naukowych na temat Insurekcji, a wieści o niej, jeśli po dziś tak bliskie i drogie, pewnie i dlatego, że powtarza je wieść gminna, rozgłasza poezja kościuszkowska, obrazuje bogate w rysunek i kolory płótno Matejki.
Pamięć o Uniwersale Połanieckim odradzała się ustawicznie w tęsknocie za sprawiedliwością społeczną w walce o wolność narodu, a ostatnie dziesięciolecie odnowiło ją poprzez pielęgnowanie tych demokratycznych tradycji, których wyrazem jest postępowa treść Manifestu.
W Połańcu jednak łatwiej niż gdzie indziej odkładasz kalendarz jakoby te 160 lat jemu tylko przybyło. I wierzysz, że dziś mamy 7-my maja 1794 roku. Zdaje ci się, że patrzysz w rozłożony przed Naczelnikiem Manifest.
Data wypisana na dole, a u góry adres pisma: “Do Komisji Porządkowych wszystkich ziem i powiatów”.
Czytasz dalej i dochodzisz do miejsca, w którym Manifest ogłasza prawa dla ludu wiejskiego: “… Osoba wszelkiego włościanina jest wolna i że mu wolno przenieść się, gdzie chce…
… że lud ma ulżenie w robociznach, a zwierzchności miejscowe starać się będą, aby tych, którzy zostają w wojsku Rzeczypospolitej, gospodarstwo nie upadło i żeby ziemia, która jest źródłem bogactw naszych, odłogiem nie leżała, do czego równie dwory jak i gromady przykładać się powinny…”.
Zaczytany w tym historycznym dokumencie możesz nawet nie zauważyć, jak odsuwa się od niego szlachta, potępia go bogaty kler, bo cieszy się przede wszystkim to, że tu coraz więcej przybywa chłopów i choć mizernych, zbiedzonych, łachmanami i ranami okrytych, to przecież rozradowanych tym, co tak szlachtę przeraża, duchowieństwo oburza, a im zapewnia wolność osobistą, zmniejsza o połowę pańszczyzną, rugowania z ziemi uprawianej zakazuje.
Ale wróćmy do krótkiej oceny historycznej Kościuszkowskiej Insurekcji. Historycy burżuazyjni celowo przemilczali pewne fakty historyczne, inne zmieniali, zohydzali lub przestrajali po to aby pozbawić je głębszego sensu społecznego, usunąć z nich prawdę historyczną.
Niejeden pamięta jak w 20-leciu międzywojennym chłopów – kosynierów ubierano w czyste, starannie wyprasowane sukmany krakowskie, wsadzano na dorodne konie, obdarzano uśmiechem, zawadiacką miną, z fantazją nałożoną rogatywką. Takie pamiętamy pocztówki, takie też zdarzały się parady okolicznościowe zamożnych synków kułackich. Takich “chłopów” w oddziałach Kościuszki nie było ani wtedy, gdy zdobywali pod Racławicami armaty, ani w czasie, kiedy rozłożeni obozem pod Połańcem, w widłach rzecznych, na pagórkach osłoniętych lasem i bagnami ćwiczyli musztrą i technikę walki ręcznej kosą.
Takich chłopów w pańszczyźnianej wsi nie znalazłeś, a ci, którzy ściągali do obozu czy to koniuszy w przeddzień racławickiej chwały, czy do Połańca na parę dni przed szczekocińską porażką, wyglądem przypominali nędzarzy i nimi też w gruncie rzeczy bywali.
Ten “nie rycerski” wygląd nie przeszkadzał męstwu, jakiego dali świetny przykład niedawno na racławickim polu.
Bo też, choć była to armia młoda i nie wyszkolona, lec bohaterska i ożywiona miłością ojzyczny – owa “milicja z rekruta dymowego”.
Kościuszko, stając na czele narodu przeciw obcym zaborcom i rodzimym targowiczanom rozumiał, że powodzenie walki zależy od rozpalenia płomienia Insurekcji w jak najszerszych masach ludowych, od jej ogólnonarodowego charakteru.
Myśl tę jasno wyłożył w liście do Franciszka Sapiehy, generała artylerii litewskiej: “Nie przerażaj się – pisze – niedoświadczeniem wojennej sztuki, to tylko pamiętaj, że wojna nasza ma swój szczególny charakter, który dobrze pojąć należy, jej pomyślność zasadza się najwięcej na upowszechnieniu zapału i na uzbrojeniu wszystkich ziemi naszej mieszkańców. Do tego wzbudzić potrzeba miłość kraju w tych, którzy dotąd nie wiedzieli nawet, że ojczyznę mają”.
* * *
Insurekcja kościuszkowska stała się tematem, nad którym szczególnie biedzili sie szlachecko-burżuazyjni historycy. Zmową milczenia objęli oni to wszystko, co mówiło o rewolucyjnym ruchu mas chłopskich, o klasowej treści insurekcji.
Na tak fałszywym obrazie racławiccy kosynierzy mieli białe sukmany, błyszczące kosy i pawie pióra u czapek, a zabrakło na nim miejsca na twarze wyniszczone głodem i poniewierką, na plecy poorane bliznami od ekonomskiego batoga. Ale tradycja bohaterskiej walki chłopów pod Racławicami mocno zakorzeniła się wśród ludu polskiego, stała się ona żywą jego własnością. Dlatego też pierwsza polska dywizja, jaka uformowała się na ziemi radzieckiej, przybrała zaszczytne i obowiązujące imię Tadeusza Kościuszki, który walcząc o wolność ojczyzny, chłopu polskiemu niósł wyzwolenie z pańszczyźnianego ucisku.
Przypomniał o tym w swym referacie wygłoszonym na uroczystości rocznicowej w ubiegłą niedzielę w Połańcu – członek Polskiej Akademii Nauk, Waldemar Babinicz.
Chłopi, którzy w dniach Insurekcji umierali, aby ich potomkowie żyć mogli godziwiej i wolnością się cieszyć byli podówczas biedakami pozbawionymi wszelkich praw.
Ci zaś, którzy teraz gremialnie przybyli na uroczystości kościuszkowskie w Połańcu, to ludzie wolni, prawdziwi gospodarze swojej ziemi. Żyją dostatnio, radośni a teraz z serdecznym wzruszeniem słuchają skierowanych do nich słów.
“Dzisiaj pracujemy u siebie i dla siebie, a powinniśmy dać tej pracy dla własnego dobra tyle, ile nasi przodkowie dali kiedyś krwi, potu i zmartwień“.
* * *
Ze wzgórza, na którym przed 160 laty (obecnie 226 lat temu przyp. red.) siadywał w swym namiocie Kościuszko, skąd też zachodził do Majewskich, spływa teraz barwny pochód ludzi ku osadzie.
Nad ulicą prowadzącą do rynku wisi duży transparent ze słowami naczelnika Kościuszki: “Za samą szlachtę bił się nie będę”.
W rynku odbywają się popisy zespołów artystycznych a tłumy mieszkańców Połańca, Ruszczy, Zrębina, Turska, chłopi nawet z odległych okolic, wystrojeni i świąteczni, jakoś uroczyści a zarazem weseli i roześmiani, oglądają tańce, przysłuchują się śpiewom, podziwiają montaże literackie wystawione przez młodzież z zespołów świetlicowych.
Radośnie i gwarnie w Połańcu. “Oj nie tak tu musiało być kiedyś przed laty” – mówi naraz Majewski i wtedy dopiero pojmujesz, ile przemian dzieli tych tu zebranych od ich przodków, uczestników tak pamiętnej w tradycji tutejszego ludu Insurekcji.
Niemało wody przez ten czas upłynęło w pobliskiej Wiśle, minęło wiele lat krzywdy i poniżenia, przeszła cała epoka historyczna, jaka dzieliła pańszczyźnianego chłopa do dzisiejszego obywatela wolnej i sprawiedliwej ojczyzny.