Obóz bosutowski zwinął Kościuszko 24 kwietnia 1794 r., ruszając w kierunku organizującego się powstania sandomierskiego. Po drodze doniesiono mu o powstaniu i wyzwoleniu Warszawy. Zadowalając się złamaniem kordonu rosyjskiego i nawiązaniem kontaktów z Warszawą i Litwą, rozkłada się Kościuszko na 2 tygodnie obozem pod Połańcem (5-19 maja), gdzie się okopuje i umacnia w przewidywaniu ataku Denisowa. Dzięki tej ostrożności uderzenie wzmocnionego Chruszczowem zostaje 12 maja odparte. Nie mógł jednak Kościuszko dać pomocy rujnowanej wkoło przez Rosjan okolicy; nie mógł też zapewnić dostatecznego dowozu aprowizacji, z którą było tak krucho, że przymierano głodem.
Wobec tego trzeba było dać zebranym w obozie chłopom nowy zastrzyk, który by pozwolił im znosić z pogodą prywacje obozowe. Ponieważ, według aktu krakowskiego z 24 marca 1794 r. wzbroniono naruszania ustawy 3-majowej, Kościuszko nie mógł wprowadzać na własną rękę innowacji, ale mógł dać ulgi. A okoliczności nagliły o uregulowanie sprawy chłopskiej. Już w uniwersale z 2 maja pod Winiarami, Kościuszko wyraźnie wskazywał, że “Moskale szukają sposobów podburzania ludu wiejskiego przeciwko nam, wystawiając mu arbitralność panów i dawną ich nędzę i na koniec pomyślniejszą przyszłość za pomocą rosyjską. To mówiąc zachęcają, dopuszczają lud wiejski do wspólnego rabunku dworów”.
Teraz, 7 maja 1794 r., wydał Kościuszko tzw. “manifest połaniecki”, którym:
- znosił poddaństwo osobiste, umożliwiając chłopu opuszczenie wsi, w razie pospłacania długów i podatków,
- gwarantował chłopom prawo do ziemi, czyli nieusuwalność, póki spełniał obowiązki, oraz własność owoców pracy,
- rozciągnął na wszystkich włościan opiekę rządu krajowego: administracyjną (przez Komisje Porządkowe) i sądowniczą (przez Sądy Kryminalne),
- ograniczał robociznę przy 5 i 6 dniach o 2 dni, a przy 2-4 dniach o 1 dzień,
- oddawał nadzór nad wykonywaniem tych przepisów tzw. “dozorcom” wyznaczanym przez wojewódzkie Komisje Porządkowe na każde 1200 dymów, do których mogli wnosić skargi zarówno włościanie na panów, jak i odwrotnie. Od wyroków “dozorców” przysługiwała apelacja do Komisyj Porządkowych.
Manifest ten został przyjęty przez chłopów pozostających w obozie połanieckim z wielką radością. Wojciecha Bartosza Głowackiego oczywiście już nie tyczył jako uszlachconego i obdarowanego gruntem; ale tenże mógł sobie z dumą powiedzieć, że był jednym z tych, którzy walnie do wyjścia jego się przyczynili – był symbolem sprawy chłopskiej dobijającej się równouprawnienia.
Sytuacja Kościuszki zupełnie się zmieniła, kiedy połączył się z nim pod Połańcem gen. Grochowski z 6400 regularnego żołnierza. Napastujący go do tej chwili zuchwale Denisow, musiał co prędzej wycofać się lasami, podczas gdy Kościuszko ścigał go teraz z szansami zniesienia.
W tym czasie pod rozkazami Kościuszki było już około 30000 regularnego żołnierza, nie licząc chłopskich formacji. Niestety równocześnie koncentrowali się i wzmacniali i przeciwnicy. Denisow zręcznie uchylał się od boju ze ścigającym go Kościuszką, póki nie połączył się z Chruszczowem i Rachmanowem pod Szczekocinami. Teraz mógł się ważyć na bój, zwłaszcza że stojący w pobliżu Prusacy skłaniali się do współakcji.
Źródło: Jan Lubicz Pachoński “Wojciech Bartosz Głowacki
“Bohater spod Racławic”, Kraków, 1946 r.