Najpierw do Połańca przyszła nadwiślańska, asfaltowa szosa. Ona to przed kilkunastu laty otwarła dla tych niebogatych okolic świat: z jednego końca przybliżyła Tarnobrzeg i Sandomierz, a z drugiego — Kraków i Śląsk. Od tego czasu młodzi z Połańca, Pacanowa, Słupii – mogą łatwiej wyruszać za pracą w przemysłowych okręgach kraju.
“KOŚCIUSZKO I … MEGAWATY”
Tekst: Tadeusz Stec
Gazeta Południowa nr 215 z 20 września 1978 r.
Przyjemnie jedzie się nadwiślańską szosą, z której po obu stronach jak w albumie z pejzażami zmieniają sia sielskie, “malarskie” krajobrazy stojących w ciszy pól, łąk i lasów. Obszary te, należące do dawnego powiatu staszowskiego, skazane zostały kiedyś przez carskiego zaborcę na stagnację, a i potem — aż po dzień dzisiejszy — pozostawały poza zasięgiem dokonującej się industrializacji. Zmieniło się to dopiero w ostatnich latach, kiedy w bliskim sąsiedztwie Połańca, nad brzegiem Wisły przystąpiono do budowy dużej elektrowni.
Na budowie, po której oprowadzi mnie zastępca dyrektora ds. technicznych inż. Bogumił Brzeziński, znajdujemy się, rzec by można, w gronie samych swoich. Generalnym wykonawcą inwestycji jest bowiem Przedsiębiorstwo Budowy Elektrowni i Przemysłu “Energoprzem” z Krakowa. Spotykam tu znajomych m.in. Henryka Trynera, którego poznałem, gdy budował elektrownię w Stalowej Woli, innych poznałem w Skawinie, Jaworznie i na obiektach energetycznych w Czechosłowacji — w Tuszimcach i Poczeradach.
Właśnie jedno z czechosłowackich doświadczeń — mówi dyrektor Brzeziński – wprowadziliśmy po raz pierwszy w Połańcu. Podobnie jak w Tuszimicach dołożyliśmy tu na dnie wykopu pod budynek główny elektrowni — betonową płytę. Na stworzonym w ten sposób twardym podłożu mógł pracować swobodnie ciężki sprzęt przy robotach fundamentowych bez względu na warunki atmosferyczne. Okazało się to wręcz zbawienne, gdyż w ilastym gruncie, nieprzepuszczającym wilgoci grzęźlibyśmy w błotnistej mazi. Zaprzeczeniem postępu — jak wyrazili swoją opinię budowlani — jest natomiast projekt przepompowni wody. Budynek ten obudowany szczelnie rusztowaniami z desek, pochłonął kawałek lasu. Trzeba być krajem bardzo bogatym w drewno — cieśle — aby tak właśnie projektować.
Obecnie wszystkie podstawowe obiekty elektrowni wkraczają już w decydującą fazę; wyrastają one wysoko ponad teren budowy a najwyżej oczywiście — kominy, wznoszone przez Krakowskie Przedsiębiorstwo Budowy Pieców Przemysłowych. Pierwszy — gotowy już — ma 250 metrów, a drugi — w trakcie budowy — osiągnął 120 metrów. Elektrofiltry, jakie zastosuje się w kominach pochłaniać będą 99 procent pyłu, a więc tyle, ile jest możliwe przy obecnej technice odpylania.
Po obu zaś stronach Wisły stanęły najwyższe w Polsce 120-metrowe słupy energetyczne, by podtrzymywać przechodzące nad rzeką przewody głównej linii energetycznej, odprowadzającej prąd w kierunku Tarnowa, Mielca i Klimontowa.
Elektrownia w Połańcu w pierwszym etapie składać się będzie z ośmiu turbozespołów po 200 megawatów, razem — 1600 MW. Turbiny dostarczy elbląski “Zamech”, a generatory częściowo pochodzić będą ze Związku Radzieckiego. Z początkiem września wyładowano ze specjalnego wagonu 185-tonową pierwszą przesyłkę z ZSRR. Jest to tzw. stator generatora — ważny element bloku energetycznego.
Pracuje tu już 1700 ludzi z 18 zgrupowanych na budowie specjalistycznych przedsiębiorstw wykonawczych. Korzystne w dotychczasowej realizacji budowy jest to, że prace budowlane wyprzedzają znacznie roboty montażowe. Uniknie się później dzięki temu wielu spiętrzeń. W sumie elektrownia ma jednak półroczne opóźnienie. Nie można jednak zbytnio temu się dziwić skoro na budowie brakuje 800 ludzi. Nie spełniły się niestety rachuby na to, że w rejonie Połańca znajdują się wolne ręce do pracy, z których skorzysta elektrownia. Tutejsi ludzie poszukujący pracy, już wcześniej znaleźli ją bowiem w Tarnobrzegu czy nawet na Śląsku. Prawdą jest również, że inwestycja ta niejako z konieczności znajdowała się trochę w cieniu będących na finiszu m.in. “Rybnika” i “Kozienic”. W przyszłym roku odpowiednią rangą zostanie z pewnością nadana “Połańcowi”, bo przyrost mocy energetycznej w najbliższych trzech latach pochodzić będzie głównie z tej elektrowni. W przyszłym roku, od maja począwszy — do listopada, powinny ruszyć trzy bloki energetyczne, w 1980 — dalsze cztery, a w 1981 r. — ostatni, ósmy blok.
Wyobrażenie o wielkości tej inwestycji (koszt całego przedsięwzięcia — ok. 19 mld zł) daje i to, te elektrownia ta spalać będzie 4,5 miliona ton węgla rocznie; w szczycie Połaniec będzie zużywał 8 do 14 pociągów paliwa na dobę.
Zatrzymujemy się nad specjalnie wykopanym kanałem, który tworzy odnogę Wisły. Kanał ten o długości 700 metrów to “odgięty” jakby łuk Wisły w stronę elektrowni, w którym wytworzony zostanie odpowiednio głęboki nurt wody, pobieranej dla potrzeb “Połańca”. Włączenie w obieg Wisły kanału utworzy wyspę, na której zamierza się urządzić ośrodek recepcyjny elektrowni. Rzeka zamykać się tu będzie stopniem wodnym “Połaniec” — kaskadę górnej Wisły, dzięki której elektrownia przejmie transport węgla drogą wodna. Stworzenie żeglownego szlaku wodnego stanie się dodatkowym elementem aktywizującym gospodarczo nadbrzeżne rejony.
Najpilniejsze zadanie w tej chwili to przykrycie i ocieplenie budynku głównego, by zimą można prowadzić w nim prace montażowe. Na najtrudniejszych odcinkach pracują tu brygady mające doświadczenie na budowie innych elektrowni w kraju i za granicą jak np. zespoły ciesielskie z “Energoprzemu” kierowane przez brygadzistów: Józefa Pyrka, Antoniego Kuca, Bolesława Gołębiowskiego czy też brygada betoniarska — Stanisława Kurgana i robót torowych — Jana Bielika i Gustawa Sotoły.
W Urzędzie Gminnym zastaję gospodarzy Połańca I sekretarza KG PZPR Stanisława Janowskiego i naczelnika — Stefana Jarzynę. Na ścianie w gabinecie naczelnika wisi portret Tadeusza Kościuszki i obraz Mariana Wątroby zatytułowany “Uniwersał połaniecki”. Od ogłoszenia przez Naczelnika insurekcji owego uniwersału czyli od 7 maja 1794 roku czekał Połaniec aż do dnia dzisiejszego, by znów usłyszał o nim kraj. O ile jednak tamto wydarzenie wiązało się z historią naszych zrywów narodowych, do której dopisane zostały dzieje działającego w tym rejonie legendarnego “Hubala” i “Jędrusia”, tym razem Połaniec wkracza do przemysłowej historii Polski. Miejscowość ta, która po powstaniu styczniowym zdegradowana została ze statusu miasta do roli osady, a potem wsi, zachowała z tamtych czasów maleńki rynek. Od jego przebudowy i zmiany układu komunikacyjnego – mówią gospodarze gminy zaczęły się tu dokonywać przeobrażenia, jakie przyniosła budowa elektrowni. Połaniec w tym krótkim czasie dorobił się nowego osiedla mieszkaniowego z dwoma pawilonami handlowymi, z których, drugi już jest na ukończeniu. Powstała zbiorcza szkoła gminna, przedszkole na 120 miejsc, trwa rozbudowa gminnego ośrodka zdrowia, będzie poczta i dworzec PKS.
A z czasu pobytu Tadeusza Kościuszki w Połańcu pozostał pagórek (obecnie kopiec), z którego Naczelnik narodu ogłosił uniwersał. Z tamtych pamiętnych dni zostały także “Batalie” — nazwa pól, na których stanęły tu wojska Kościuszki. Ale “wróci” on znów do Połańca. Postanowiono, iż wódz w sukmanie, wykuty w kamieniu, stanie na miejscowym rynku.