Usiądziemy przy wigilijnym stole, szczęśliwi, chociaż nieco zmęczeni przedświąteczną krzątaniną i zaśpiewamy kolędę. W ten wieczór jedyny w roku i dlatego tak bardzo oczekiwany myślami jesteśmy zawsze wśród najbliższych, tych obecnych, których już nie ma. Święta przywykliśmy spędzać w rodzinnym gronie – tak każe tradycja. Pamiętajmy jednak, że dla wielu ludzi pozostających na stanowiskach pracy, nie różnią się one od dni powszednich. Pomyślmy o nich przez chwilę, zanim zapalimy świeczki na choince i całkowicie poddamy się świątecznemu nastrojowi.
“ZANIM ZABŁYSNĄ ŚWIATŁA”
Tekst: Jolanta Skrok
Tygodnik Nadwiślański nr 51 z 21 grudnia 1984 r.
Elektrownia “Połaniec” o mocy produkcyjnej 1600 MW należy do największych w kraju i już drugi rok utrzymuje się na 1 miejscu pod względem dyspozycyjności. Podczas kampanii zimowej, zużywa się najwięcej energii, ciągłość pracy elektrowni w okresie świąt musi być utrzymana.
Na krótko przed świętami złożyłam reporterską wizytę w “Połańcu”, zapoznając się z pracą jednego z czterech podstawowych wydziałów, którego zadaniem jest wykonywanie generalnych remontów (kampania remontowa trwa od marca do końca września), usuwanie drobnych awarii zdarzających się w czasie pracy urządzeń i podejmowanie działań profilaktycznych. Pracuje tu około 400 osób w sześciu oddziałach, głównie systemem czterozmianowym. Część z nich stawi się do pracy w wieczór wigilijny, inni będą pracowali w dni świąteczne, a jeszcze inni spędzą tu noc sylwestrową. Ponadto w celu utrzymania pełnej dyspozycji mocy w elektrowni obowiązuje system dyżurów domowych – jedna osoba z każdej brygady przez 24 godziny pozostaje do dyspozycji zakładu i w każdej chwili może być wezwana.
Elektryczność z Połańca popłynie więc do domów i do fabryk.
Założą swoje robocze ubranie ludzie z brygady ciśnieniowej – spawacze i monteży urządzeń kotłowych. Poważne awarie usuwają na bieżąco, czasem trwa to dość długo – samo studzenie kotła aż kilkanaście godzin. Jeżeli nawet w święta maszyny będą pracowały sprawnie, bez większych zakłóceń, oni i tak będą mieli ręce pełne roboty. Muszą zlikwidować drobne usterki, które nie powodują przerw w pracy urządzeń, a ich naprawa z braku czasu odkładania jest na niedziele i święta, kiedy ogólne zapotrzebowanie na energię jest mniejsze.
Ryszard Kwiatkowski pracuje tu już od sześciu lat i jest wysokiej klasy specjalistą, posiadającym uprawnienia do spawania elementów ciśnieniowych kotła. Ponieważ brygada liczy tylko czterech spawaczy, dyżury wypadają dość często. Jest już przyzwyczajony do tego, że święta spędza w pracy – tak było w roku ubiegłym i tak prawdopodobnie będzie teraz. Tylko żona czasem zapyta – “z kim ty właściwie brałeś ślub, z elektrownią czy ze mną?”. Ale takie objawy protestu z biegiem lat stają się coraz rzadsze – to znak, że rodziny godzą się z faktem, iż ich mężowie i ojcowie większość czasu spędzają w zakładzie pracy.
Na ulicach zapalą się latarnie.
Niezawodni, jak zawsze, zgłoszą się do pracy robotnicy z utrzymania urządzeń kotłowych. Na każdej zmianie pracuje po osiem osób, a często przydałoby się drugie tyle – powiedzieli pracownicy, kiedy odwiedziłam ich na stanowiskach pracy. Wykonują wszystkie remonty w kotłowni, a często pozbawieni są właściwego oświetlenia. Zamiast górniczych latarek, przymocowanych do kasków, posługują się ręcznymi, co nie ułatwia im pracy. Jan Łodkowski, Robert Jaros, Leszek Stondzik i Jan Schabowski to pracownicy o dużym doświadczeniu, przyzwyczajeni do pracy w trudnych warunkach (wysoka temperatura panująca w kotłowni, huk maszyn, zapylone powietrze). A soboty i niedziele przeważnie są dla nich dniami roboczymi.
Zaświecą się lampki na choinkach.
Brygada remontu urządzeń wentylacyjnych składa się z siedemnastu młodych ludzi. Są to przeważnie absolwenci szkoły przyzakładowej, niektórzy z nich rozpoczęli pracę dopiero w tym roku i będzie im chyba szczególnie trudno pogodzić się z koniecznością wykonywania obowiązków w dni świąteczne. Nadzór nad całokształtem prac sprawuje mistrz Zbigniew Modzelewski, który poświęca dużo uwagi tej najmniej doświadczonej części swojej załogi.
Z radia popłyną dźwięki kolęd.
Będą także pracowali robotnicy w maszynowni, kontrolujący sprawność pomp i przepływ wody chłodzącej, pitnej i przeznaczonej do celów przeciwpożarowych oraz zajmujący się uzdatnianiem wody kotłowej. Nie zabraknie specjalistów od remontu turbin, ani tych z brygad remontu podajników, którzy czuwają nad sprawnością urządzeń transportujących surowce. Pracownicy oddziału nawęglania i odpopielania są odpowiedzialni za dostarczanie węgla z wagonów do zasobników kotłowych i za usuwanie żużla powstającego w procesie spalania. Średnio na dobę transportują 16 tys. ton węgla do ośmiu pracujących bloków. Nawet przy odstawieniu części bloków (niewtajemniczonym wyjaśniam, że chodzi tu o wyłączenie z procesu produkcji) około 20 proc. załogi łącznie z nadzorem technicznym musi przyjść do pracy.
…. i usiądziemy przy wigilijnym stole. Zabłysną światła w oknach – wędrującym wskażą drogę…