Echa pożaru Połańca z 12.06.1889 r. cz. 3

W części 3. mieszkaniec Połańca Michał Piecek jako przedstawiciel komitetu do zbierania składek, na łamach “Gazety Radomskiej” z 8 lutego 1890 roku, zrelacjonuje pokrótce sytuację mieszkańców Połańca po wielkim pożarze a także zaapeluje o pomoc do ludzi dobrej woli o przekazywanie datków na budowę nowego kościoła,

Szanowny Panie Redaktorze! Racz w piśmie swoim zamieścić poniżej załączone słów kilka, aby tym sposobem pobudzić ludzi szlachetnych do ofiarności dla nieszczęśliwych pogorzelców.

Po klęsce pożaru d. 12 czerwca r. który osadę Połaniec, położoną w powiecie sandomierskim, gub. radomskiej, zniszczył doszczętnie i pozbawił parafian kościoła a z nim cennych zabytków przeszłości i aparatów kościelnych, ludność zaś dachu i mienia, zaledwie 20 stycznia r. b. zorganizował się komitet do zbierania składek na budowę świątyni i plebanii.

Trudne zadanie komitetu; radzić co prawda jest, o czym i nad czym, ale cóż pomoże rada, choćby i najlepsza, kiedy brak funduszów, choćby najmniejszych, bez których obejść się nie można.*

Prawda, że parafia połaniecka obejmuje folwarki: Ruszcza, Rybitwy, Sieragi, Szczeka, Rudniki i Tursko Małe, własność hrabiego Potockiego, zamożnego pana i znanego ze swej ofiarności, lecz niestety złożonego obecnie chorobą, która uniemożliwia do niego przystęp.

Ludność osady Połańca, która w dniu klęski w jednej prawie godzinie pozbawiona została dachu i mienia, nie może się tak szybko podnieść, jak mieszkańcy osady Mrzygłoda.

W Połańcu sterczą dotąd ogorzałe kominy i wiekowe drzewa, na których widok serce się kraje!

Brak materiału budowlanego i bieda, staje na przeszkodzie do rozpoczęcia dzieła. Nie ma gdzie kupić cegły i drzewa dla biednego pogorzelca. Wszystko idzie opornie; nawet asekuracji dotąd nie odebrali i gdyby nie włościanie, którzy w swych lasach sprzedaż drzewa otworzyli, wiele rodzin padłaby ofiarą zimy. Biedniejsi znaleźli przytułek u tych, którym zamożność pozwoliła na odbudowę swych siedzib.

Dobra hrabiego Potockiego okalają ze wszech stron osadę Połaniec, obfitującą w rozległe lasy i posiadające parę cegielni, zamkniętych jednakże dla biednych pogorzelców; nie było i nie ma komu przedstawić rozpaczliwego położenia tych biedaków, aby im jeżeli już niezniżoną ceną to chociażby rozłożeniem terminów zapłaty do czasu odebrania asekuracji przyjść z pomocą.

Biedni, zmuszeni zostali kawałek gruntu, sprzedać ostatnią krowę, która ich żywiła, narażając na głód swe dzieci lub zapożyczyć się u usłużnych żydków na wysokie procenty.

Nie wiadomo, co dalej będzie. Zorganizowany komitet budowy kościoła ma trudne zadanie: od czego zacząć i co robić? nie wiadomo skąd nabędzie materiału potrzebnego na rozpocząć się mającą budowę kościoła, którego potrzeba jest wielce konieczną. Pogorzelcy nie są w stanie pomyśleć choćby o najmniejszej składce, gdyż przy tak wyjątkowo nieurodzajnym roku, jeszcze prawie całe swe mienie w ogniu stracili, a że są wyłącznie rolnikami, lata upłyną, zanim się z biedy jako tako otrząsną, a wielu będzie takich, co zapewne nigdy nie dojdzie do niczego. Administracja majątku hr. Potockiego należność za materiał na wzniesienie szopy już odebrała pozbawiając jedynego funduszu, złożonego przed pogorzelą na reperację organu.

Od chwili spłonięcia kościoła, a w nim wszystkich aparatów, jeden ornat i jedną kapę, pożyczoną, świątynia ta posiada! Nikt z ofiarnością dotąd nie pośpieszył i nie dziw. Administrator zajęty posługą religijną sam jeden przy tak licznej, bo przeszło 8-tysięcznej ludności, nie ma chwili wolnej, aby zająć się dobrami kościoła, gdyż panująca niezwykła w roku zeszłym i bieżącym śmiertelność przykuwa go do miejsca, by nieść pociechę chorym, których liczba niekiedy do 8 dziennie dochodzi.

Proboszcz, jako profesor seminarium duchownego w Sandomierzu, jest także zajęty, nie może więc pomimo najserdeczniejszych chęci, dzieła skutecznie popierać! Parafia i jej mieszkańcy chcieliby coś radzić, działać, ale niewiedzą, od czego zacząć, a brak inteligencji między nimi wytwarza całą zaporę.

Komitet musi więc wobec potrzeby świątyni wołać o ratunek i pomoc.

Oby słowa te poruszyły serca szlachetnych, których nie brak między mieszkańcami Królestwa Polskiego, a przy jakiejkolwiek ofiarności rozpoczniemy w imię Boga budowę kościoła!.

Gdyby choć mała okruszyna tego, co szlachetni mieszkańcy Warszawy i Radomia składają na cele filantropijne, tu się dostała, o! mielibyśmy ornaty, kapy, alby itd., których obecnie zupełny brak się odczuwa a każda ofiara przyjęta tu będzie ze łzami i wdzięcznością.

 

 

 

_______________
* Redakcja dnia 28 lipca r., 1890 przesłała na ręce W-go Naczelnika powiatu sandomierskiego rs 32 kop. 95 na pogorzelców Połańca i rs 26 i kop. 65 na budowę tamże świątyni. Jednocześnie z dzisiejszym numerem Redakcja posyła szan. komitetowi rs 12 na budowę kościoła.

ŹródłoRadomska Biblioteka Cyfrowa

Echa pożaru Połańca cz. 1

W części pierwszej przedstawiamy transkrypt „Gazety Radomskiej” z 20.06.1889 r. w którym relację o sytuacji Połańca świeżo po pożarze, opisuje m.in. ksiądz Wawrzyniec Siek, mieszkaniec Połańca Maciej Piecek oraz ksiądz wikary Feliks Kuropatwiński. Przejdź do artykułu <= kliknij tutaj.

 

Echa pożaru Połańca cz. 2

W części drugiej przedstawiamy transkrypt „Gazety Radomskiej” z 4.07.1889 r. w którym relację o sytuacji Połańca po pożarze, a w szczególności co zostało spalone, a co uratowano, opisuje proboszcz połaniecki ks. Apolinary Knothe. Był absolwentem progimnazjum i Seminarium Duchownego w Sandomierzu. Po ukończeniu tych uczelni został księdzem, a następnie profesorem tego seminarium. Przejdź do artykułu <= kliknij tutaj.