Walka kapitałów o węgiel w Połańcu, 1947 r.

fotolia.com

Tematem dzisiejszego wydania  będzie ciekawostka związana z “czarnymi diamentami”, które według opowieści z 1947 r. mieszkańca Połańca mają znajdować się na Podskalu. Zapraszamy do przeczytania lub odsłuchania transkryptu redaktor Stefanii Osińskiej z gazety “Życie Radomskie”.

“WALKA KAPITAŁÓW O WĘGIEL W POŁAŃCU”

Tekst: Stefania Osińska
Życie Radomskie, Nr 234, 23 października 1947 r.

 

Z wędrówek po Polsce. Z powodu kłótni i rywalizacji dwu wielkich koncernów przemysłowych drzemią dotychczas w Połańcu (powiat sandomierski) “nieujawnione” pokłady węgla.

Wiadomość o węglu w Połańcu dotarła do mnie “pocztą pantoflową”. Pojechałam tam “na chybił trafił”. No i okazało się, że nie “chybił” lecz właśnie “trafił”.

O dziejach tej kłótni, która przede wszystkim pokrzywdziła państwo, opowiedział mi jedyny żyjący jeszcze górnik połaniecki, 88-letni Andrzej Wójcikowski, który pierwszy znalazł węgiel w Połańcu.

Rześki jeszcze i żwawy staruszek, o twarzy pooranej zmarszczkami, wydobył z zakamarków swej pamięci wszystkie szczegóły tyczące się tej kłótni, która dla połańczan równała się tragedii. Opowiadał Andrzej Wójcikowski, a pomagali mu w opowieści miejscowi obywatele. Bo nie ma w Połańcu ani jednego człowieka, który by nie znał smutnej historii węgla.

KOPALNIA NA PODSKALU

– To było 47 lat temu (obecnie 119 lat temu przyp. red. polaniec.com.pl) – zaczął Wójcikowski. – Pamiętam wszystko dokładnie, jakby to było wczoraj. Kopiąc glinę na Podskalu kilkaset metrów od Połańca, znalazłem tam kilka małych bryłek, podobnych do węgla. Zaniosłem je do księdza proboszcza Braziewicza.

W małym miasteczku, zapomnianym przez Boga i ludzi, zawrzało jak w ulu. Imię Wójcikowskiego było na ustach wszystkich. Węgiel oznaczał nową erę w Połańcu. Oczami duszy widziano już jak Połaniec rozwija się i mieszkańcy, głodujący na piaskach sandomierskich, stają się zamożnymi obywatelami.

A tymczasem bryłka węgla rozpoczęła długą wędrówką, aż wreszcie dotarła do bogatego koncernu przemysłowego w Sosnowcu. Koncern ów wydelegował do Połańca swego przedstawiciela Morkisa, celem zbadania sprawy na miejscu.

Andrzej Wójcikowski opowiada z niezwykłą dokładnością o pracy górników i o tym szczęśliwym dniu, gdy wreszcie z czeluści ziemi wydobyto pierwszą bryłkę węgla.

– Morkis wstrzymał prace i zapowiedział wkrótce przybycie komisji – wspomina starzec.

Nieobecność Morkisa trwała długo. Tak długo, że zwątpiono o przybyciu owej komisji. Tymczasem niezabezpieczona, prowizoryczna kopalnia zaczęła się zapadać.

Wreszcie przybyła długo oczekiwana komisja. Ożyło zapomniane Podskale. Okazało się jednak, że w interesie Morkisa leży, aby węgla nie znaleziono. Bo koncern obiecał pierwotnie swemu przedstawicielowi, że stanie się on udziałowcem, a potem cofnął swą obietnicę…

KOPALNIA W OGRÓJCACH

Węgla więc nie znaleziono. Ale możliwość istnienia czarnych diamentów w Połańcu budziła w dalszym ciągu apetyty koncernu. I inny koncern przysłał do Połańca swojego przedstawiciela – Herberta, który rozpoczął kopanie w pobliskich Ogrójcach.

W Ogrójcach również natrafiono na węgiel. Kopalnię zabezpieczono i przerwano pracę. I tu miała przyjechać komisja. Dowiedział się jednak o tym koncern Morkisa i rozgorzała wówczas walka między koncernami, walka, w której awangardzie znalazł się pogodzony ze swymi pracodawcami Morkis i Herbert.

Walka ta obfitowała w liczne dozwolone i niedozwolone chwyty. Koncerny oskarżały się wzajemnie o oszustwo. Epilog tej walki znalazł się nawet w sądzie.

Walka kapitałów trwała lata. Podskale i Ogrójec porastały chwastami od zapomnienia. Połańczanie zaciskali pięści z bezsilnej złości. Andrzej Wójcikowski stał się ponury i milczący. A potem przyszła wojna i w r. 1914 i o węglu połanieckim przestało się w ogóle mówić.

Nie zapomniano jednak o węglu w Połańcu i tylko strzeżono się pilnie, aby okupant nie dowiedział się o skarbach, jakie kryje w sobie Podskale i Ogrójce.

Dopiero teraz…

CZY ODŻYJĄ KOPALNIE?

– Teraz już nie prywatne kapitału, ale państwo zainteresuje się pewnie naszym węglem – mówią mieszkańcy Połańca.

Bo stwierdzono przecież, że ziemia połaniecka kryje w sobie czarne diamenty. W swoim czasie stwierdzono to protokolarnie i m.in. Andrzej Wójcikowski podpisał protokół.

– Pani napisze o tym węglu – prosił starzec, a z nim razem wszyscy mieszkańcy Połańca. – Jak się dowiedzą w Min. Przemysłu o tym węglu, to na pewno przyślą do nas swoich inżynierów. Przecież kopalnia w Ogrójcu jest zabezpieczona. Można w niej kopać, chociażby dzisiaj.

Połaniec miasteczko zapomniane przez Boga i ludzi, Połaniec, który padł ofiarą w walce kapitałów, spodziewa się, że Ministerstwo Przemysłu w odrodzonej Polsce zainteresuje się węglem, tkwiącym w czeluściach ziemi sandomierskiej.