Czarni Połaniec wysoko pokonują Partyzanta Radoszyce

Fot. Archiwum polaniec.com.pl

Kibice oglądający dzisiejsze spotkanie nie powinni narzekać. Aż sześć bramek padło w meczu lidera z ostatnią drużyną w tabeli czwartej ligi świętokrzyskiej i gdyby nie dobra postawa bramkarza gości wynik mógłby być wyższy.

Pierwsza połowa to spokojna gra Czarnych Połaniec i dobra gra defensywy gości, która broniła się dzielnie i nie pozwalała zawodnikom z Połańca na strzelenie sobie bramki. Strzały Ferensa, Gębalskiego czy Misztala broni dzielnie Kaszuba, który jest wyróżniającym się zawodnikiem Partyzanta Radoszyce w pierwszej połowie. Pierwsza połowa mimo ciągłych ataków gospodarzy kończy się bezbramkowym remisem.

W pierwszej połowie Partyzant mądrze się bronił, a my graliśmy za wolno – powiedział Grzegorz Wcisło, trener Czarnych.

W drugiej części tego spotkania trener Wcisło dokonuje kilka zmian w ustawieniu i na pozytywne rezultaty nie trzeba było długo czekać. W 55 minucie na listę strzelców wpisuje się Adrian Gębalski. Kilka minut później świeżo wprowadzony Piotr Kamiński strzela drugą bramkę w tym spotkaniu. Worek z bramkami rozsypuje się i pięć minut później Adrian Gębalski strzela bramkę na 3:0.

Czwartą bramkę w tym meczu strzela Piotr Kamiński odbierając zawodnikom z Radoszyc szansę na wywiezienie przynajmniej jednego punktu. W końcówce tego meczu padają kolejne bramki strzelone przez rezerwowych zawodników. Szybkie dwa ciosy wyprowadzają Bartosz Śledź oraz Damian Bawor, który ustala wynik tego spotkania na 6:0 dla Czarnych Połaniec.

Mecz z tych łatwiejszych, które graliśmy w ostatnim czasie, przebieg spotkania pod nasze dyktando. W pierwszej połowie zabrakło nam szczęścia w kilku sytuacjach i schodziliśmy do szatni przy stanie 0-0. W drugiej po strzeleniu pierwszej bramki worek się rozwiązał i strzeliliśmy kolejne 5. Goście próbowali grać z kontry i mieli swoja dwie sytuacje, ale nasza dobra postawa w obronie pozwoliła nam zagrać kolejny mecz na zero. Koncentrujemy się teraz nad środowym meczem derbowym – powiedział po meczu Bartosz Saracen.