Pod jednym dachem dom kultury, biblioteka, kino, salon wystaw… 1989 r.

Niewysoki, ale zbudowany ze smakiem, pawilon Centrum Kultury i Sztuki, stojący pośrodku tzw. nowego Połańca, zwraca uwagę przyjezdnych.

“POD JEDNYM DACHEM…”

Tekst: Andrzej Piątek
Widnokrąg, dodatek do Nowin nr 19, Rzeszów, 9 maja 1989 r.

Ten budynek zajmują dzieci, chociaż powstał z myślą o starszych. Lecz dorośli w Połańcu zwłaszcza to średnie pokolenie w pogoni za groszem, nieczęsto znajdują czas na obcowanie z kulturą. Zupełnie starzy mieszkają w tzw. starym Połańcu, niegdysiejszym miasteczku teraz przylepionym do nowoczesnego osiedla w pobliżu Elektrowni im. Tadeusza Kościuszki. Miasteczko, nadal jakby z powieści Bruna Schultza, trochę senne, o krętych uliczkach dzielących szeregi przeróżnej wielkości domków z ogródkami stoi nieco na uboczu. Jego mieszkańcy dotąd spoglądają na ludzi z osiedla z ukosa. Niegdyś przyjechali za chlebem z różnych zakątków kraju, teraz zadomowili się, lecz miasteczko jakby tego nie widzi. Jednoczenia połanieckiej społeczności podjęło się powstałe niedawno Centrum Kultury i Sztuki, lecz na razie jego budynek wypełniają dzieci, starsi zachodzą ukradkiem.

Dyrektor Centrum Kultury i Sztuki w Połańcu, Grażyna Mróz, chętnie pokazuje wnętrze swej posiadłości. Nieźle urządzona, dosyć obszerna sala teatralna, scena z widownią, wraz z przyległymi garderobami, przedziela jakby cały budynek. Występują tutaj rodzime zespoły dziecięce, trochę okazjonalnie zespoły teatralne m.in. z Krakowa, Kielc i Tarnowa, muzycy z rzeszowskiej Filharmonii im. Artura Malawskiego, poza tym kilkakrotne w tygodniu odbywają się projekcje filmów. Bywalcy seansów filmowych trochę uskarżają się, że filmy zanim pojawią się w Połańcu naprzód obchodzą niemal wszystkie kina w regionie Polski południowo-wschodniej. A przecież Centrum Kultury i Sztuki w Połańcu posiada własną salę kinową, aparaturę do wyświetlania, zatrudnia pracownika zajmującego się obsługą, nawet bileterkę i sprzątaczkę. Zaś rzeszowska Okręgowa Instytucja Rozpowszechniania Filmów tylko udostępnia taśmy filmowe, niekiedy świadczy usługę naprawy aparatury służącej wyświetlaniu filmów i … tyle!

Poza tym Centrum Kultury i Sztuki odprowadza do kasy rzeszowskiego OiRF nieomal połowę dochodów ze sprzedaży biletów w zamian otrzymując filmy stare, na zużytych taśmach! Dyrektorka Centrum Kultury i Sztuki Grażyna Mróz nie ukrywa, że wolałaby zwracać się o nowości filmowe do niezbyt odległych Kielc. Tamtejsza Okręgowa Instytucja Rozpowszechniania Filmów gotowa świadczyć usługi podobne jak rzeszowska, poza tym transport kosztuje mniej ze względu na bliskie sąsiedztwo. Lecz na przeszkodzie stoją ministerialne przepisy o rejonizacji. Mieszkańcy Połańca pod względem zaopatrzenia w zdobycze X Muzy muszą korzystać z pomocy rzeszowskiej Okręgowej Instytucji Rozpowszechniania Filmów, chociaż współpraca układa się niezbyt pomyślnie.

Niegdyś kino w Połańcu mieściło się w starym budynku drewnianym, niezbyt okazałym, zżartym pleśnią, stale zagrożonym pożarem. Miejscowi strażacy przed paroma laty kino zamknęli. Wtedy jedyną atrakcją stała się pobliska knajpa z kiepskim piwem. Gminny Ośrodek Kultury pozostawał w niewielkim pomieszczeniu wynajętym w szkole, potem w hotelu robotniczym. Działalność kulturalną, jeżeli kwitła, to jedynie w szkole, na osiedlu względnie jak pogoda dopisała, na wolnym powietrzu. Podobnie Gminna Biblioteka mieściła się w udostępnionym niewielkim mieszkaniu blokowym, przeżywając uprzednio kilka przeprowadzek, zawsze z oczywistą szkodą dla książek.

Teraz w Centrum Kultury i Sztuki wspomniane placówki kulturalne znalazły pomieszczenia zyskując niezłe warunki pracy, stanowiąc jednolity kształt organizacyjny, jedną instytucję kulturalną. Istnieje klub szachowy, ośrodek komputerowy, zespół instrumentalny, kapela podwórkowa, kilka dziecięcych zespołów tanecznych, koło plastyczne, teatrzyk dziecięcy. Wcześniej działały rozproszone, lub wcale, teraz pojawiły się w jednym miejscu, stale rozwijają się, co kierownictwo Centrum Kultury i Sztuki już trochę niepokoi, skoro pawilon okazuje się ciasny!

Właśnie w pobliżu sali teatralnej znajduje się klub szachowy. Tamże mali bywalcy w skupieniu rozgrywają szachowe partie. Przychodzą kilka razy w tygodniu. Niektórzy, jak 7-letni Marcin Graczykowski, potrafią dorosłych wprawić w osłupienie znacznymi umiejętnościami. Właśnie Marcin, podczas ogólnopolskich mistrzostw szachowych budowlanych, uzyskał trzy punkty na dziesięć możliwych! Jego ojciec, także bywalec klubu, dwukrotnie tyle…

Na ścianach Centrum Kultury i Sztuki wiszą obrazy malowane przez artystów amatorów, jak i profesjonalistów. Dyrektor Grażyna Mróz zapewnia, iż raz w miesiącu następuje wymiana. Płócien dostarczają m.in. Wojewódzki Dom Kultury w Tarnobrzegu i Biuro Wystaw Artystycznych w Sandomierzu. Dzieci ze szkoły w Połańcu przychodzą na lekcje o malarstwie.

Nieduża kawiarenka, prowadzona przez Gminną Spółdzielnię w Połańcu, wkrótce zostanie udostępniona jako oddział sandomierskiego Biura Wystaw Artystycznych, co zapewni trwałą opiekę tejże instytucji nad upowszechnieniem sztuki w Połańcu.

W przeciwległym skrzydle budynku ćwiczy kapela podwórkowa stworzona przez kilku pracowników elektrowni w Połańcu. Zbierają się chętnie, aby spędzić czas na muzykowaniu, często występują, jeżeli pogoda dopisuje na pobliskim osiedlu mieszkaniowym. Muzykę układa Konstanty Staromłyński, nauczyciel muzyki w szkole, słowa piosenek Krzysztof Jańczyk, ślusarz. Jego teksty pełne swoistego humoru, świadczą o umiejętności postrzegania rozmaitych przejawów życia na osiedlu. Teraz wyśpiewują piosenkę, rodzaj miejscowego przeboju o Zośce dziewczynie w gumiakach i kasku narzeczonej energetyka.

Poza tym Centrum Kultury i Sztuki wypełniają dzieci, z czego dorośli cieszą się, skoro, zamiast biegać po ulicach, lub pomiędzy blokami na osiedlu, malcy mają godzinowe zajęcie. W kilku zespołach tanecznych m.in. rytmiki, dyskotekowym, tańca towarzyskiego i ludowym występuje spora gromadka. Te zespoły prowadzą instruktorki, często łączące wspomniane zajęcie z profesją nauczycielską w szkole, jak Anna Cecot, Elżbieta Marzec i Elżbieta Iwaniec, wszystkie pamiętające, jak niedawno jeszcze dzieci ćwiczyły na korytarzach szkolnych, skoro brakowało sali.

Teraz, poza sceną w sali teatralnej, służącej występom, młodzież ćwiczy w okazałych pomieszczeniach o ścianach pokrytych lustrami, niczym w szkole baletowej! Stroje zespołowi tańca ludowego kupiła elektrownia, pozostałym, wymagającym mniej szyku, uszyła krawcowa zatrudniona w Centrum Kultury i Sztuki z materiałów dostarczonych nieomal spod lady z pobliskiego pawilonu handlowego “Uniwersal”. Połaniec, żyjący w cieniu wielkiej elektrowni, pozostał nieduży, mieszkańcy wiedzą o sobie niemało, zaś Centrum Kultury i Sztuki, skupiające młodzież, spotyka się z życzliwością wszystkich.

Tamże mieści się również biblioteka, gdzie książki, jak twierdzi ich opiekunka dzieląca losy połanieckich książek od kilkudziesięciu lat, Helena Małkiewicz, nareszcie mogą znajdować się w przyzwoitych warunkach, zaś czytelnicy nie muszą przeciskać się pomiędzy regałami wstrzymując oddech.

Lecz połaniecki eksperyment, polegający na połączeniu domu kultury, biblioteki, kina i pawilonu wystawowego, napotyka na przeszkody. Najwięcej na nieżyciowe przepisy skutecznie utrudniające działalność, tworzące nienajlepszą atmosferę w pracy. Jak chociażby w związku z upowszechnianiem filmu. Poza tym Centrum Kultury i Sztuki w Połańcu podlega w pionie m.in. Wojewódzkiemu Domowi Kultury i Wojewódzkiej Bibliotece w Tarnobrzegu. Tutaj nieżyciowe przepisy dają znać o sobie dosadnie! Otóż w obydwu tych szacownych instytucjach obowiązkują odmienne regulaminy płacowe m.in. w zakresie świadczeń socjalnych. I tak, z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet bibliotekarki z Centrum Kultury i Sztuki otrzymały prezentu o połowę tańsze niż ich koleżanki z tejże instytucji zajmujące się upowszechnianiem kultury. U postronnych wzbudziło to wesołość, u pokrzywdzonych uczucie żalu i przykrości. Ten przykład świadczy, jak dalece połaniecki eksperyment w zarządzaniu kulturą wyprzedził skostniałe formy nadal istniejące! Jeżeli wkrótce powstanie w Centrum Kultury i Sztuki oddział Biura Wystaw Artystycznych w Sandomierzu, może zaczną obowiązywać jeszcze inne przepisy?

Budynek Centrum Kultury i Sztuki w Połańcu pozostawiła Elektrownia im. Tadeusza Kościuszki, przekazując w drodze porozumienia z Urzędem Miasta i Gminy nową placówkę władzom kulturalnym. Następnie elektrownia wyposażyła klub komputerowy m.in. w kilka urządzeń typu “Atari” o “Amstrad”, przeprowadziła darmo wszelkie remonty, opłaciła stałych pracowników technicznych, i… zwolniła placówkę z opłat za światło!

Tutejszy I sekretarz Komitetu Miejsko-Gminnego PZPR Zbigniew Szaniawski, z zawodu energetyk, niegdyś pracownik elektrowni, twierdzi, iż interes był wspólny. Dla elektrowni zbudowanie Centrum Kultury i Sztuki, potem przekazanie ludności, stanowiło sposób (poza płacami i godziwymi warunkami mieszkaniowymi, zresztą spełnionymi!) do zatrzymania pracowników w Połańcu. Jak powstała elektrownia, ludzie ściągali z różnych zakątków kraju. Większość z dużych ośrodków miejskich, już z ukształtowanymi nawykami uczestniczenia w kulturze. Zaś w Połańcu m.in. kino i biblioteka znajdowały się w opłakanych warunkach, skutecznie zniechęcając bywalców. Pozostawały telewizja i… wódka! Stąd potrzeba wyjazdów zakładowymi autobusami na spektakle teatralne do oddalonych miast, kosztownie i okazjonalnie, dotykanie zjawisk kulturalnych, zamiast trwałego uczestnictwa. Większość pracowników elektrowni, to ludzie młodzi. Ich dzieci dłużej nie mogły ćwiczyć tańców na szkolnych korytarzach, chodzić do kina zagrożonego pożarem, korzystać z biblioteki, gdzie niedostatek miejsca ograniczał wielkość księgozbioru!

Natomiast połączenie różnych placówek pod jednym dachem, w jednej instytucji kulturalnej przysparza już korzyści finansowych, wbrew pozorom, liczących się w kulturze. Gdyby każda z tych placówek zmuszona była zatrudniać osobno sprzątaczkę! To samo dotyczy remontu itp. itd.

Ogniwem łączącym społeczność połaniecką z kierownictwem elektrowni jest Rada Narodowa Miasta i Gminy, zwłaszcza jej przewodniczący, teraz ubiegający się o mandat poselski, tutejszy lekarz, Janusz Gil, człowiek, któremu oprócz zdrowia leżą na sercu sprawy mieszkaniowe i kulturalne. Tutejszy posiada zaufanie mieszkańców tzw. starego Połańca (tych spoglądających z ukosa!), a także zyskał ludzi z zewnątrz, mieszkających teraz na osiedlu, w nowym Połańcu. Jego dewiza życiowa, to porozumienia tego usiłuje dopiąć w niewielkiej społeczności.

Teraz wiele słychać o przekazaniu w niedalekiej przyszłości m.in. spraw kultury lokalnym władzom samorządowym. Lecz Janusz Gil, lekarz z Połańca, w tej mierze pozostaje sceptykiem. W Połańcu (ile podobnych w Polsce!) trudno wypracować środki pieniężne służące własnym potrzebom. Instytucji gospodarczych podległych Radzie Narodowej Miasta i Gminy, jest niewiele. Jeżeli nikt nie dostarczy pieniędzy z zewnątrz lub nie powstanie miejscowy przemysł np. rolno-spożywczy, moze nastąpić powszechna niemoc, także w sprawach kultury. Przecież pomoc elektrowni, potężnego przedsiębiorstwa podlegającego władzom centralnym, to tylko dobra wola, której kres może nastąpić w każdej chwili!

Zresztą nie chodzi tutaj o złą wolę kogoś. Ceny na energię elektryczną są dosyć niskie, na węgiel i remonty wysokie. Elektrownia im. Tadeusza Kościuszki może zacząć przeżywać trudne chwile. Powstałe staraniem elektrowni Centrum Kultury i Sztuki w Połańcu, nowoczesne i eksperymentalne prowadzone z głową, w jakże trudnych latach dla kultury, jedynie w regionie Polski południowo-wschodniej, zostanie rzucone na los szczęścia, w gmatwaninie przepisów nieżyciowych kilku kulturalnych instytucji… I wtedy nastąpią trudne chwile, także dla tego ośrodka. Nawet jeżeli elektrownia pozostawii budynek (nadal swoją własność!) koszta jego utrzymania poniesie niezbyt zasobna Rada Narodowa Miasta i Gminy w Połańcu.

Jasna przyszłość w powstaniu wielu niedużych przedsiębiorstw produkujących żywność, podległych lokalnym władzom samorządowym!

A Centrum Kultury i Sztuki już teraz przeżywa trudności. Nie starcza pieniędzy na sprzęt muzyczny, instrumenty, wyposażenie pracowni fotograficznej itp. Niedostatek instruktorów próbuje się ratować zachętą mieszkaniową. I ponownie załoga elektrowni wyciągnęła rękę przekazując mieszkanie na swoim osiedlu nowemu instruktorowi, który zechce poprowadzić w Połańcu zespół muzyczny, dyskusyjny klub filmowy itp. Być może, nie jest to gest pożegnalny.