Połaniec czeka na energię, 1976 r.

Fot. Połaniec w latach 70. Paweł Pierściński

Przed mniej więcej 15 laty w Połańcu i okolicy żyło się bardzo biednie – wspomina naczelnik gminy Stefan Jarzyna. – Gleby tu przeważnie kiepskie, gospodarstwa były rozdrobnione, a przemysłu ani śladu. Poza tym żyło się tu na całkowitym bezdrożu. Światło elektryczne zapłonęło dopiero w roku 1954. Przez wiele lat po wojnie nie mieliśmy dróg ani do naszego miasta powiatowego Staszowa, ani do Sandomierza, ani do Krakowa. Gdy ktoś z mieszkańców Połańca chciał się dostać do Staszowa, musiał iść 6 km pieszo gliniastą, wyboistą drogą do przystanku kolejowego Sieragi i tam wsiąść do wąskotorowej ciuchci, która dwa razy na dobę kursowała między Szczucinem a Bogorią.

“POŁANIEC CZEKA NA ENERGIĘ”

Tekst: Jan Grygiel
Nowiny, nr 149, Rzeszów, 1 lipca 1976 r.

Dopiero w latach sześćdziesiątych świat zaczął się otwierać przed Połańcem. Skrupulatnie zanotowano w kronice miejscowości – jako wielkie wydarzenia – otwarcie w 1962 roku drogi z Połańca do Staszowa, w 1964 roku bitej drogi Połaniec – Sieragi, w roku 1965 szosy z Połańca do Niekrasowa (połączenie z Sandomierzem). Pierwszy autobus, witany z wielką radością, pojawił się w Połańcu w 1962 roku. Dziś przebiega tędy dalekobieżny szlak drogowy łączący Kraków z Lublinem, piękna szosa łączy Połaniec z Kielcami. Te drogi, jak krwionośne arterie, ożywiły cala okolicę. Zaczęto na dużą skalę uprawy kontraktacyjne, zwłaszcza truskawek (przestały istnieć problemy transportu) podniósł się poziom kultury rolnej. Wiele ludzi zaczęło dojeżdżać do pracy w zakładach przemysłowych zagłębia siarkowego do Staszowa, Grzybowa i Machowa.

W roku 1974 rozpoczęto tu budowę jednej z największych elektrowni w kraju. Ta potężna inwestycja otwiera przed Połańcem piękne perspektywy na przyszłość. Ale na razie nie widać jeszcze w osadzie wpływu wielkiej budowy. Dzisiejszy Połaniec, siedziba gminy, ma około 2 tysięcy mieszkańców, a cała gmina 6 tysięcy mieszkańców i 7,5 kilometrów kwadratowych powierzchni. Należy do niej 16 wiosek, z których wyróżniają się gospodarnością – Maśnik, Ruszcza, Zdzieci, Rudniki i Winnica. Gmina połaniecka jest zagłębiem truskawkowym – kontraktuje się w niej ponad 100 ha truskawek, a uprawia dużo więcej (Zdzieci, Ruszcza). Ale gmina nie ma zbyt imponujących wyników w rolnictwie, czy hodowli – zbyt kiepskie tu gleby. Dlatego 1300 osób z terenu gminy pracuje w przemyśle, w tym około 400 równocześnie gospodaruje na roli.

Błądzę uliczkami Połańca. Na ogół tu czysto, gospodarnie – bardzo dużo zieleni i kwiatów. Kilkadziesiąt metrów od ryneczku i głównej szosy – cisza aż w uszach dzwoni. Słychać tylko pianie kogutów, które sygnalizują upalne, czerwcowe południe. Przy wszystkich uliczkach pełno ładnych, drewnianych domków, wszystkie koloru ochry, o charakterystycznej konstrukcji. Belki stropowe wychodzą poza ściany zewnętrzne pod duży okap, a końce tych belek są misternie rzeźbione i stanowią element dekoracyjny. Wygląda to tak, jakby pół Połańca budował ten sam cieśla. Nic brak tu jednak również zapadających się w ziemię chałupek o omszałych strzechach, są też nowe jednopiętrowe domy i pretensjonalne, przesadnie ozdobne wille. O jednolitości architektonicznej osady nie może więc być mowy, ale zabytkowe drewniane domki nadają jej jasnobrązowy ton. Przez środek Połańca płynie w głębokim korycie, gęsto obrośnięta zielenią rzeka Czarna. Chlapią się w niej gromady dzieciaków.

Mieszkańcy dawnego miasta, dzisiaj wsi (prawa miejskie utracono tu w 1869 roku), pamiętają o człowieku, który rozsławił ich miejscowość – o Tadeuszu Kościuszce. Tu przecież w roku 1794 naczelnik ogłosił słynny Uniwersał Połaniecki uwalniający od pańszczyzny chłopów po powstańców, a innym zapewniający ulgi. Tu stoczył bitwę z wojskami carskimi. Ten akt historyczny upamiętnia kopiec Kościuszki znajdujący się obok osady, plac Uniwersału Połanieckiego, tablica ku czci Kościuszki w szkole podstawowej. Z inicjatywy rolnika Leona Bobrowskiego powstał projekt i społeczny komitet budowy pomnika Tadeusza Kościuszki. Nadzieje na ten monument są zupełnie realne – krzątają się gorliwie koło tej sprawy miejscowi działacze komitetu społecznego – nauczyciel Mieczysław Tarnowski, prof. gimnazjalny Kazimierz Warchałowski, bibliotekarka Helena Małkiewicz, naczelnik Stefan Jarzyna i kilku innych. Zebrano już 350 tysięcy złotych i ustalono, te pomnik stanie na środku rynku, gdy zostanie zburzona znajdująca się tam stara remiza OSP. Myśli się również o uporządkowaniu trochę zaniedbanego kopca Kościuszki i zbudowaniu pod nim motelu turystycznego. Także przyszła elektrownia będzie prawdopodobnie nosiła imię Tadeusza Kościuszki. Sądzę, te jest w tym projekcie głęboki sens – kiedyś popłynęło z Połańca światło społecznego postępu i demokratycznej myśli; w naszych czasach będzie on źródłem światła i energii elektrycznej dla wielkiego obszaru kraju. Tak to historia łączy się z teraźniejszością, gdyż, jak mówił Norwid, przeszłość to jest dziś tylko cokolwiek dalej.

Na tę energię z nowej elektrowni czeka także sam Połaniec. Jeszcze mieszka się w garbatych chałupkach krytych słomą. Wprawdzie już na wzgórzu zbudowano 27 bloków mieszkalnych dla budowniczych elektrowni, ale ich mieszkańcy nie zespolili się jeszcze z tubylcami w jedną społeczność.

W urzędzie gminnym naczelnik Stefan Jarzyna i sekretarz Komitetu Gminnego partii Stanisław Bonarek wyjaśniają mi dlaczego tak się dzieje. Obecnie w Połańcu nie wolno zbudować ani jednego domu dotąd, dopóki nie zostanie zatwierdzony przez władze wojewódzkie plan rozbudowy osady. Ale to już tylko sprawa dni. Plan będzie realizowany w dwu etapach – 1 etap do roku 1980, a II – do roku 2000. Od jesieni bieżącego roku zacznie się więc tutaj wielki ruch. Wiadomo już, że osiedle awaryjne będzie miało w I etapie 40 bloków i około 3 tysięcy mieszkańców, że zbuduje się gmach przyszłej 10-latki, obiekt kulturalny, że powstanie cała infrastruktura usług dla nowego osiedla. Połaniec może więc liczyć w bliskiej przyszłości na odzyskanie praw miejskich. Pierwotnie przewidywano, że stanie tu duże, nowoczesne miasto. Chyba jednak to sprawa dalekiej przyszłości – obecnie bowiem będzie się rozbudowywał pobliski Staszów jako kadrowe zaplecze elektrowni. Ale mimo to elektrownia da osadzie na tyle energii, by zatętniło tu nowe życie, i by zmieniło się jej oblicze.

Moi rozmówcy pokazują mi bardzo cenną rzecz – kronikę Połańca prowadzoną bez przerwy od 1934 roku, czyli od utworzenia w Polsce międzywojennej gmin zbiorowych. Już wtedy osada była siedzibą urzędu gminnego.

Jakaż tu kopalnia wiedzy o Połańcu! Założono go w 1264 roku, ale nigdy do wielkiego znaczenia gospodarczego nie doszedł. Po wielkim pożarze w 1889 roku, gdy spłonął 3-wiekowy kościół modrzewiowy, ostatni zabytek historyczny architektury Połańca, a także szkoła, apteka, plebania i 82 domy mieszkalne. Osadę ogarnęła stagnacja i bierność, która trwała aż blisko 70 lat. Jedynym tytułem do sławy miasteczka był właśnie Uniwersał Połaniecki. Nieznani kronikarze skrupulatnie notowali wszystko to, co się im wydało godne uwagi. Dużo miejsca poświęcono w kronice latom okupacji hitlerowskiej, a zwłaszcza działaniom partyzanckim “Jędrusiów”, którzy operowali w najbliższej okolicy; akcjom terroru i pacyfikacjom ze strony okupantów, a także kilkumiesięcznym walkom o przeprawę na Wiśle toczonym tu przez Armię Radziecką.

Po wyzwoleniu zanotowano tu budowę ośrodka zdrowia, wodociągów, oddania do użytku każdej nowej drogi, elektryfikację osady, rozpoczęcie budowy elektrowni, no i oczywiście wizytę w Połańcu Edwarda Gierka i Piotra Jaroszewicza w 1973 roku. Kronikę traktuje się tu z wielkim szacunkiem – zwykle spoczywa w kasie pancernej, jak najcenniejszy dokument. Opuszczam urząd gminy obarczony prośbą ojców Połańca. Proszą, by przypomnieć Radzie Wojewódzkiej Federacji Socjalistycznych Związków Młodzieży Polskiej, iż przed reformą administracyjną podpisano tutaj uroczyście akt patronatu organizacji młodzieżowych nad budową elektrowni w Połańcu. Dziś jakby o tym zapomniano. Trzeba zatroszczyć się o realizację tego zobowiązania.

Wyjeżdżam stąd, przecinając nowy tor kolejowy, którym będą kursować liczne pociągi z miałem węglowym do elektrowni — spoglądam na rosnące mury hal i obiektów tego zakładu i myślę, że w naszych czasach rośnie tu drugi tytuł do sławy Połańca. W pamięci tkwi mi także obraz piaszczystego wzgórka okolonego sosnowym lasem, na którym stoi naczelnik Kościuszko w chwili ogłaszania Uniwersału.