c. d.
Dnia 12 czerwca 1889 r. w południe wybuchł pożar w Połańcu w domu żyda. W przeciągu 10 minut ogień ogarnął główną część osady. Spłonął kościół modrzewiowy, pięknie wewnątrz ozdobiony, mający 324 lat, plebania, apteka, szkoła, kancelaria gminna, 82 budynki mieszkalne z zabudowaniami. Straty spowodowane spaleniem się kościoła były następujące:
1. Obraz Najświętszej Maryi Panny na drzewie, farbami woskowymi na podkładzie kredowym malowany, zabytek sztuki z XV wieku, pochodzący z dawniejszego miejscowego kościoła parafialnego pod wezwaniem św. Katarzyny P. M.
2. Obraz wielkich rozmiarów i pięknego pędzla na płótnie z wieku XVII przedstawiający w alegorycznych postaciach znikomość świata.
3. Biblioteka kościelna, mieszcząca się w dwóch szafach urządzonych w murze kaplicy Najświętszej Maryi Panny złożona z 188 dzieł, między którymi były inkunabuły sztuki drukarskiej np. Summa Angelica de casibus conscientiae Mediolani 1444 r., Rosella canum per fratrem Babistam 1445 r., Speculum exemplarum Argentii 1495 r., Summa de laudibus Virginis Mariae, Alberti Antistitis Coloniae 1502 r., Ambrosii Episcopi Mediolanensis officiorum libris Coloniae 1529 r. Psalmy Dawidowe z komentarzem po polsku, drukowane w Krakowie około 1590 r. Arytmetyka drukowana w Krakowie u Hieronima Szarfenbergera. O męce Pańskiej Jana Leopolity – Kraków 1537 r. Mszał drukowany w Krakowie 1545 r. u Marka Szarfenbergera. Z całej biblioteki ocalały tylko trzy dzieła, między innymi manuskrypt ostatniej księgi Długosza. Spłonęły dyplomaty dla cechów połanieckich: tkackiego, szewskiego i kowalskiego z podpisami i pieczęciami królów Zygmunta III, Władysława IV i Augusta II, nadto księga rachunkowa cechu szynkarskiego z r. 1520.
4. W tejże bibliotece znajdowało się erekcja Bractwa Literackiego wydana w Krakowie 1490 r. przez królewicza Fryderyka Jagiellończyka, elekta biskupa krakowskiego. Na pieczęci był anioł z rozpostartymi skrzydłami, trzymający oburącz tarczę, a na tarczy orzeł Jagielloński. Prócz tej pieczęci na szkarłatnym sznurku wisiała pieczęć Zbigniewa Oleśnickiego, prymasa Arcybiskupa Gnieźnieńskiego i trzy pieczęcie in. bisk. polskich, szóstej pieczęci brakowało. Dyplom ten ważnym był nie tylko dla miejscowego kościoła, ale nadto rozstrzygał kwestię naukową przez naszych historyków poruszaną.
5. Taka bowiem liczba pieczęci biskupich do jednego dokumentu przywieszonych dowodzi, że dyplomat ten wydany był na synodzie prowincjonalnym. Otóż gdy prałat Buliński w swojej historii kościoła Polskiego kładzie pod r. 1491 synod wątpliwy, zwołany w Krakowie, na których uchwalone były dobrowolne ofiary od duchowieństwa na wyprawę przeciw Multanom, a ks. Fabisz tenże synod jako wątpliwy kładzie w Piotrkowie pod r. 1494, dyplomat połaniecki znosi wszelką wątpliwość co do zebrania się tegoż synodu i wskazuje, że odbył się on rzeczywiście jak pisze ks. Buliński w Krakowie, lecz na rok wcześniej tj. 1490 r.
6. Spłonęło całe archiwum kościelne złożone w skarbcu w dużej drewnianej skrzyni. Z całego archiwum ocalały metryki kościoła rozpoczęte r. 1665, które proboszcz ks. Knothe wziął do Sandomierza do oprawy.
7. Spłonęła piękna, rzeźbiona z drzewa, chrzcielnica, z której chrzczony był świętobliwy połańczanin Julian Stropiński, zmarły w klasztorze Stopnickim w 1742 r., a którego budujący żywot umieścił O. Florian Jaroszewicz w swym dziele “Matka świętych Polska” pod dniem 31 maja.
Z uratowanych od ognia nielicznych przedmiotów zasługują na uwagę: Obraz na płótnie włoskiego pędzla, przedstawiający patrona kościoła św. Marcina bpa Turońskiego, malowany w XVI wieku. Uratowane także zostało stare, drewniane krzesło, na którym siadywał Tadeusz Kościuszko w czasie kwaterowania swego w roku 1794 pod Połańcem u Tekli Jungiewiczowej, wdowy po Szymonie, neofitki, rodem ze Staszowa. Dom ten stoi na przedmieściu Żapniowie, zamieszkują go potomkowie Jungiewiczów Murczkiewicza, z których Michał ofiarował to krzesło kościołowi w 1888 r. Z palącej się plebanii wyratował je brat proboszcza Aleksander (Gaz. Radomska 1889 r. Nr 54 X. Ap. Knothe). Po śmierci X. Knothego w 1894 r. zaszłej w Sandomierzu rodzina krzesła nie zwróciła. Dopiero w 1909 r. miało być oddane do muzeum kieleckiego. Zajął się tym p. H. H. Wróblewski.
Po spaleniu się świątyni, do pozostałej murowanej kaplicy dobudowano obszerny budynek drewniany, słomą pokryty z małą, drewnianą wieżyczką i w niej nabożeństwo odprawiano.
Budową nowej świątyni zajął się ks. kanonik Leon Kowalski, proboszcz połaniecki, powierzywszy wykonanie planów Napoleonowi Statowskiemu, budowniczemu z Rytwian. Znaczniejsze ofiary na kościół złożyli: Andrzej hr. Potocki w imieniu dwóch nieletnich sióstr, administrujący dobrami staszowskimi i pacanowskimi i Marcin Popiel, właściciel Kurozwęk.
Roboty zaczęto już w 1890 r. Dnia 2 października 1893 r. ks. biskup Sotkiewicz otoczony banderią 250 włościan przybył do Połańca powitany przez ks. kanonika L. Kowalskiego i licznych parafian. Nazajutrz, po odprawieniu mszy św. w kaplicy, w asystencji pięciu członków kapituły i duchowieństwa, biskup dopełnił poświęcenia kamienia węgielnego pod nowobudujący się kościół i w półgodzinnej mowie wyjaśniał ludowi doniosłość tej uroczystości, jaką winna być ofiara, aby przedsiębrane dzieło budowy Bóg łaskawie przyjął i ukończyć dozwolił. Kamień węgielny złożono na betonie grubym cali 21, szerokim 8 stóp angielskich. Ubrany w szaty pontyfikalne, poświęciwszy wodę, biskup udał się do krzyża, zatkniętego na miejscu mającego się wznieść ołtarza wielkiego i to miejsce święconą wodą pokropił. Następnie, powróciwszy na poprzednie miejsce, ukląkł i odmówił Litanię do Wszystkich Świętych, a powstawszy, poświęcił sześcienny kamień, rylcem sześć krzyżyków na ścianach kamienia zaznaczając. Z tym poświęconym kamieniem udał się do prawego węgla i tu przy szczytnych słowach błogosławieństwa “In fide Jesu Christi”, zapuścił kamień na samo dno fundamentu, skrapiając je wodą święconą. W końcu zaintonował hymn “Veni Creator” i po jego odśpiewaniu wygłosił do ludu z właściwą sobie jasnością mowy, blisko pół godziny trwającą homilię (Gaz. Radomska 1893 r. Nr 75 X. L. Piotrowicz).
Świątynię budowano z cegły wyrabianej na miejscu ręczną maszyną; cegłę segregowano na dwa gatunku, z których pierwszy mający dźwięk świadczący o lepszym wypaleniu, użytkowano na front ścian, zaś drugi gatunek umieszczono w środku muru. Techniczny nadzór nad budową miał Wieczorkowski, budowniczy pow. sandom. (Malarskie roboty prowadził Michał Głowacki z Oleśnicy). Najpierw ułożono podstawę z betonu grubą 21 cali ang. a szeroką 8 stóp. Na tym betonie poprowadzono mur z ciosu na cemencie aż pod cokół 12 stóp wysoki. Użyto ciosu, aby zabezpieczył mur od działania wody, gdy się ta podniesie w pobliskiej Wiśle. Oprócz tego mur ten obłożono iłem na stopę grubym.
W 1896 r. ks. kan. Kowalski, po ciężkiej chorobie, po życiu wielce chwalebnym i pobożnym, przeniósł się do wieczności, doprowadziwszy mur kościelny pod okno dolne. W tym samym roku biskup mianował ks. Feliksa Brażewicza plebanem połanieckim, który w 1899 r. mozolną pracę ukończył. Wypada zaznaczyć, że Marcin Popiel, dziedzic dóbr Kurozwęki, darował kamień na całą budowę świątyni. Dobra staszowskie hr. Potocki 500 korcy wapna, 40000 cegły, kamień piaskowiec na parapety do okien, odrzwia, bazy i kolumny frontowe. Mieszkańcu osady dali 700 sagów drzewa na wypalanie cegły, parafianie dali pomoc bezpłatną itd. Kosz budowy wynosi 34000 rs.
c. d. n.
Źródło: Ks. Jan Wiśniewski “Monografie dekanatu
sandomierskiego”, str. 132-134, Radom 1915.