Ogólna powierzchnia miasta i gminy Połaniec w 1992 r. wynosi 7492 ha. Średnia wielkość gospodarstwa rolnego 4,5 ha. Na terenie gminy jest około 1280 gospodarstw.
W latach 1972-93 wykupiono dla Elektrowni i jej zaplecza, dla komunikacji, budownictwa około 470 ha gruntów. Z około 16 ha wybrano piach w okolicy Łęgu i zasypano humusem. W ten sposób gleby piaszczyste, słabe, na których rodziło się zaledwie żyto, łubin, stały się glebami, na których z powodzeniem można będzie siać pszenice. Obecnie rośnie na nich wieloletnia lucerna.
Najlepsze gleby występują na Nizinie Wiślanej – mady. Występują one w Winnicy, Podskalu, Żapniowie, Rybitwach, Ruszczy Dolnej, Maśniku, Przychodach. Ziemie, o których mowa, położone są na terasie zalewowej Wisły. Pozostałe grunty położone są na Wysoczyźnie Połanieckiej, mają gleby o niskiej bonitacji (V i VI klasa). Na terasie zalewowej rzeki Czarnej i Wschodniej występują gleby najczęściej IV klasy. Rzadko się spotyka gleby I klasy – najczęściej na dawnych terenach bagnistych jak np. w Rybitwach.
Na terasie zalewowej rzeki Czarnej, na wysokości ul. Mieleckiej i Winnicy są grunty o lokalnej nazwie: Ogrojce, Radzieckie, Podmłynie. Na grunty te w czasie powodzi Wisły następowała tzw. cofka. Wówczas woda wiślana zalewała teren i pozostawiała namuły (mady).
Na ww. obszarze około 60 lat temu ludzie siali pszenicę, owies, jęczmień, czyli zboża, które udają się tylko na dobrych glebach.
Starsi mieszkańcy powiadają, że wyorywano ziemię czarną. Gleby te były urodzajne i łatwe do uprawy.
Podczas zatorów na Czarnej ziemie te zostały zasypywane piachami rzecznymi. Świadczą o tym odkrywki. W niektórych miejscach sadzi się jeszcze buraki, sieje pszenicę, owies, i inne.
Obecnie na gruntach Ogrojce pobudowano studnie głębinowe, z których czerpie się wodę dla Połańca. W związku z tym wielu już rolników przestało uprawiać ziemie ze względu na nieopłacalność. Na pewnej części posadzono wiklinę, drzewa lub zapuszczono na ugory.
Te żyzne i piękne gleby można jeszcze odzyskać, jedynie trzeba chcieć. Potrzebne są na ten cel fundusze, aby zdjąć namuły rzeczne (piach). W przeciwnym razie będzie można uważać ten teren rolniczo stracono do pewnego stopnia.
Przed II wojną światową, pastwiska – wspólnoty rolników Połańca zostały rozparcelowane między nich. Ulica Krakowska i Ruszczańska miały duże pastwisko Za ul. Krakowską. Ulica Mielecka, T. Kościuszki, Partyzantów, Rynek, 11 Listopada i Zrębińska posiadały najlepsze pastwisko na Podskalu – Nizinie Wiślanej. Ulica Staszowska i Kościelna miały za ul. Staszowską, ul. Osiecka między Połańcem a Łęgiem.
Istniejące wspólne pastwiska ułatwiały hodowle bydła, koni, gęsi do 1938 roku, ale całkowicie nie rozwiązywały sprawy. Pastwiska nie były należycie zadbane, ponieważ znaczną część zajmowały osty, krzewy takie jak: tarnina, jeżyny itd. Stada gęsi wyjadały młodą trawę, jednocześnie zanieczyszczając pastwiska własnymi odchodami. Rolnik, który chciał mieć ładniejsze bydło musiał go dokarmiać.
Parcelacja gruntów tych pastwisk zmniejszyła hodowle, ale zwiększyła ilość gruntów ornych i łąk, zwiększyła hodowlę trzody chlewnej i drobiu. Podczas wojny i okupacji na tych terenach, wypoczętych i zasobnych rodziło się wszystko wyśmienicie. Na szczególną uwagę zasługiwało proso i okopowe. Z prosa otrzymywało się kaszę jaglaną. Kasza stała się ważnym pożywieniem, szczególnie podczas przednówka. Ten, kto miał ziemniaki, kaszę i chleb nie obawiał się głodu.
Podczas wojny okupant ściągał kontyngent od rolników, a zmasowana ludność w Połańcu wykupywała w drodze wymiany żywność, za co tylko się dało. W latach 1941-1942 był ciężki przednówek. Każdy kłos został pozbierany po żniwach. Wprowadzono rośliny bardziej treściwe i objętościowe: fasolę, bób, kapustę, ziemniaki oraz hodowlę. Kto miał krowę i trochę ziemi, już mógł przeżyć.
Przed II wojną światową wielkość gospodarstwa rolnego była miarą ważności i niezależności lokalnej. Gospodarstwa rolne były samowystarczalne. Za żywność można było otrzymać wszystko m.in. sprzęt rolniczy, zapłacić podatek, kupić ubranie, urządzić wesele, chrzciny itd.
Takie produkty, jak chleb, masło, mięso, mleko i inne – rolnik miał swoje. Musiał kupić naftę do oświetlenia domu, cukier, zapałki, papierosy, jeżeli palii, wódkę, jeśli pił. Nawet po wojnie, rolnik posiadający krowę mleczną mógł za mleko zrobić podstawowe zakupy. Dojna krowa była “matką” – żywicielką rodziny właściciela. Ziemia była doceniana, była przysłowiową matką ziemią i świętością.
Mimo wszystko największe dochody przed II wojną światową i po wojnie przynosiło sadownictwo. Najlepiej powodziło się rolnikom posiadającym ziemie nad Wisłą (żyzne mady). Natomiast rolnicy – właściciele gleb bielicowych (piaszczystych) żyli w nędzy, np. w Zdzieciach Starych i Nowych, Zrębinie, Kamieńcu. O znaczeniu ziem nad Wisłą mówi piosenka:
“…żeby na Powiślu woda nie topiła, to by Powiślanka we złocie chodziła
ha, ha, ha, to by Powiślanka we złocie chodziła…”
Druga piosenka z sandomierskiego:
“… Połaniec na górze, Koprzywnica w dole,
ożeniłbym się z tobą, gdybyś miała pole,
oj da, oj da, gdybyś miału pole…”
W latach 60-tych naszego stulecia nastąpiło wielkie zapotrzebowanie na truskawki. Powodem tego stało się otwarcie rynków zbytu w Europie Zachodniej i USA. Truskawki lubią ziemie przepuszczalne, ale zasobne w wodę.
Warunkom takim odpowiadają gleby w Zdzieciach. Rolnicy z tych wsi zakontraktowali dostawę truskawek z Zakładem Przetwórczym w Dwikozach. Indywidualne plantacje dochodziły do 2 ha. Nastąpił wówczas dla tych wsi wielki boom. Średnio w roku, na gospodarstwo w Zdzieciach przypadało do 20 tys. złotych. W tym czasie dobra krowa kosztowała około 1,5 tys. złotych.
Dzięki truskawkom ludność tych wsi, z najuboższej stała się najbogatsza. Pobudowano tam piękne domy. budynki gospodarcze, zmechanizowano prace itd. Boom ten trwał do 1990 roku. Uprawa truskawek została rozpowszechniona w wielu regionach Polski, a to spowodowało spadek opłacalności. Mimo spadku cen truskawki nie straciły na wartości i popularności w spożyciu.
Na terenie Gminy Połaniec, w Ruszczy Dolnej istniał już od wielu stuleci do 1944 r. – folwark (dwór). ostatnim dziedzicem był Stanisław Knothe. Właściciel ten jak opowiadali świadkowie, zainwestował w dwór duże pieniądze. Zbudował cegielnie. w której wyrabiano cegle na budowę nowych domów – czworaków dla służby folwarcznej. Ogrodzono murem gumno i zasadzono 30 hektarowy sad, w tzw. Kępie i koło pałacyku. Wprowadził nowe odmiany zbóż okopowych. Zastosował najnowsze zdobycze wiedzy ogrodniczej. Jednym słowem był dobrym rolnikiem. Tu trzeba dodać, że był również właścicielem jednej kopalni węgla w Sosnowcu, skąd czerpał głównie na wszystko dochody. Brat jego był posłem, ale zamieszkiwał w Ruszczy, i to on głównie opiekował się gospodarstwem. Jeździł powozem zaprzęgniętym w dwa piękne konie.
Podczas reformy rolnej w latach 1945-1956 część ziem została rozdana służbie folwarcznej, okolicznym rolnikom, a sad i cześć ziem upaństwowiono wraz z zabudowaniami folwarcznymi. Powstało Państwowe Gospodarstwo Ogrodnicze. W latach powojennych sad został odnowiony drzewkami niskopiennymi. Gospodarstwo to główne dochody czerpało z sadownictwa, choć hodowano także trzodę chlewną i bydło. Powstało kilka obiektów gospodarczych. Tucz świń był prowadzony -pożałowania godnym.
W latach 1935-1941 proboszczem parafii połanieckiej był Stanisław Rembowski. Był nie tylko proboszczem – duszpasterzem, ale także światłym i postępowym rolnikiem. Otoczył opieką ziemie należące od wieków do probostwa połanieckiego. Wybudował budynki gospodarcze na tzw. Folwarku. Nie tylko stosował nowości naukowe w gospodarstwie probostwa, ale podczas kazań w Kościele zachęcał rolników do stosowania nowych metod i środków. Udało mu się wprowadzić wiele nowości np. głęboką orkę, płytką podorywkę, stosowanie gnojówki, nawozów sztucznych i innych.
Jeszcze przed 1939 rokiem istniały następujące formy własnościowe, a mianowicie: ziemie dworskie, (Ruszcza, Sieragi), państwowe: w Żapniowie, Ogrojcach, tzw. dziadowskie, wydzierżawione rolnikom, kościelne: – na folwarku, gdzie obecnie znajduje się Baza Spółdzielni “Samopomocy Chłopskiej”, w Winnicy, szkolna: w Rybitwach. Brzozowej, Okrągłej, za ulicą Krakowską, wiejskie wspólnoty (w Łęgu), wspólnoty osady Połańca: pastwiska (4), w Ciołkowym Błoniu, Malówce, Kamieńcu, Roszkach i Maleńcu. W tzw. Bataliach były też nieużytki piaszczyste, rzadko porośnięte wydmuchszycą (własność niczyja).
Dopiero w latach 50-tych XX w. młodzież szkolna za zgodą władz leśnych przystąpiła do zalesiania. Akcja zalesiania Batalii spowodowała obudzenie się “właścicieli”, którzy pod hasłem “kto pierwszy, ten lepszy” podzielili ten obszar pomiędzy siebie. Z rozpędu wpadli nawet na Kopiec Kościuszki.
Po wyzwoleniu chłopi pracowali z ochotą i nadzieją, ale na krótko. W 1950 roku zarządzano obowiązkowe dostawy, które trwały do 1970 r. Do 1960 r. mieli skolektywizować około 60% ziemi.
Agitatorzy namawiali, a nawet zmuszali do podpisywania swego gospodarstwa do spółdzielni produkcyjnej. Pod naciskami zmusili kilku pracowników państwowych, którzy ulegli namowie szantażu i wyrazili zgodę na utworzenie spółdzielni produkcyjnej, lecz było to tylko fikcją.
Nacisk na kolektywizację rolnictwa był tak duży, iż tylko przywiązanie do swojej własności całkowicie nie złamało rolników. Mówiło się: zasiać zasiek, ale nie wiem, czy dadzą mi zebrać. Dopiero Władysław Gomułka w 1956 roku uratował rolnictwo od dalszej kolektywizacji.
Pierwszy wspólny ciągnik nabyli rolnicy z Rybitw w latach 60-tych, za pieniądze uzyskane ze sprzedaży szkolnej ziemi (bezprawnie), drugi zakupiło połanieckie Kółko Rolnicze, złożone z urzędników (przymusowo), trzeci nabył rolnik indywidualny z Brzozowej – Bednarski. Czwarty natomiast ciągnik (Ukraina) kupił Mieczysław Bielat wraz z synem Kazimierzem, za 45 tysięcy złotych. Syn Mieczysława dostał odszkodowanie za złamaną nogę podczas służby wojskowej (był spadochroniarzem), w wysokości 40 tysięcy złotych. Ojciec dołożył 5 tys. i wtedy stać ich było na kupno najtańszego ciągnika. W ten oto sposób wkraczała socjalistyczna mechanizacja na połaniecką wieś.
W latach 1970-1992 mechanizacja wkraczała w szybkim tempie na wieś, tak że na dzień 31 XII 1992 r. w Gminie Połaniec zarejestrowanych było 378 ciągników, nie mówiąc już o maszynach towarzyszących. Poważne dochody dla rolników przynosiła kontraktacja: truskawek, tytoniu, fasoli, tuczników, bydła. Jednak największą pomoc przyniosło zatrudnienie w miejscowej Elektrowni im. T. Kościuszki w Połańcu.
Budynki mieszkalne i gospodarcze są dobre, mechanizacja również dobra, hodowla ostatnio maleje, ceny na zboże się podnoszą, rolnictwo jest drobno-towarowe. Zainteresowanie pracą w rolnictwie jest minimalne (małoopłacalne). Jest jednak nadzieja, że opłacalność w tej dziedzinie powróci do normy.
Źródło: “Połaniec” (Środowisko przyrodniczo-geograficzne,
Połaniec w latach 1914-1993), Mieczysław Tarnowski, 1994 r.