Wisła, królowa polskich rzek, od wieków stanowiła ważny szlak komunikacyjny, a przeprawy przez nią bywały kluczowe dla losów bitew, handlu i codziennego życia mieszkańców. Dziś, w dobie mostów i nowoczesnych dróg, łatwo zapomnieć o tych miejscach, gdzie kiedyś tętniło życie wokół promów i drewnianych łodzi. Jednym z takich miejsc jest nasz Połaniec, gdzie historia przepraw przez Wisłę sięga setek lat wstecz.
W niniejszym artykule, opartym na materiale Mieczysława Machulaka (1958-2022) z 1994 roku, poznamy losy ostatniego przewoźnika, pana Eugeniusza Wiącka, strzegącego tradycji przeprawy promowej w Winnicy. Przeczytamy opowieść o trudnej pracy na Wiśle, o budowie i zniszczeniu mostów, a także o planach na przyszłość, w których pojawi się nowy prom i nadzieja na ożywienie dawnego szlaku. Zapraszam do lektury, która przybliży zapomniany fragment historii Połańca i ukaże znaczenie Wisły dla losów tego regionu.
* * *
Połaniec, 8-10 kwietnia 1994 r.
Nawet w Wielkiej Encyklopedii PWN potraktowany jest w sposób wręcz zdawkowy. Prawdopodobnie więc Połaniec byłby znany jedynie z kart historii, przy okazji nauki o Uniwersale Połanieckim, ogłoszonym tutaj przez Tadeusza Kościuszkę. Dla współczesnych byłby jedną z wielu wsi ni bogatych, ni biednych. Ostatni, co tak przewozi. Pana Eugeniusza Wiącka spotykam jadącego do pracy – na tzw. przewóz. Jechał rowerem, by chwilę później zabrać do łodzi kilku podróżnych, włączyć silnik i wziąć kurs na drugi brzeg Wisły.
Manewrowanie niewielką łódką jest niezwykle precyzyjne… Widać lata praktyki Wisła w tym miejscu szeroka, stan wysoki, bo to wiosna, ale po kilku minutach bez jakichkolwiek przeszkód łódź dobija do drugiego brzegu. Z łódki wysiadło dwóch podróżnych udających się do odległego o 20 km Mielca. Idą do Glin na przystanek autobusowy…
– Chcą mnie wyrzucić na starość – mówi pan Eugeniusz, uprzedzony o celu mojej wizyty. – Ale nie wiedzą, że to ruch niewielki, prom będzie kosztował nie wiadomo, kiedy się zwróci.
Siedząc na łódce, przycumowanej do galicyjskiego brzegu, wpatruję się w wysokie, strome zbocze Winnej Góry. Za tą górą leży miasto Połaniec. Odcinek rzeki, na którym się znajdujemy stanowi od setek lat miejsce przepraw. Z przeprawy pod Połaniec korzystał Tadeusz Kościuszko, kiedy założył tu warowny obóz. Zablokowany przez Rosjan w widłach Czarnej i Wisły obozował tu przez dwa tygodnie. Jedyną możliwą drogą zaopatrzenia była przeprawa przez Wisłę, przez którą z prawego, austriackiego już brzegu docierał prowiant i ekwipunek wojskowy. W obozie Kościuszki panował głód, choroby, mnożyły się dezercje… Wisła stała się granicą między państwami zaborczymi na długie lata, ale po jednej i po drugiej stronie mieszkali Polacy…
– W XX wieku powstały tu cztery mosty – mówi pan Eugeniusz. – Najpierw w czasie pierwszej wojny światowej drewniany most wybudowali Rosjanie, był solidny, wyłożony kamienną kostką. Nie przetrwał długo, Rosjanie spalili go wycofując się pod naporem Austriaków. Jeszcze dziś, 100 m w dół do miejsca, w którym jesteśmy widać drewniane pale i można znaleźć resztki kostki. Trzy kolejne mosty wybudowały wojska sowieckie w 1944 r., pierwszy był bardzo niski, trzeci z kolei służył do przeprawy czołgów. Wisła miała kiedyś w tym miejscu 90 m, dzisiaj ma 300. Mosty nie istniały długo, były potrzebne do transportu wojska i sprzętu na przyczółek baranowsko-sandomierski. Przed II wojną światową przewóz w rejonie Winnej Góry wykonywali Rojowscy z Glin, trwało to krótko…
– Moja rodzina, odkąd pamiętam, zawsze była nad Wisłą. Wisła utrzymywała mojego dziadka. Ojciec Franciszek – wykupił ponad 2 hektary gruntu w międzywalu Wisły. Dziś te grunty zabrała woda, ale w tamtych czasach był to warunek uzyskania zgody na uruchomienie przeprawy promowej. Ojciec też zawarł umowę z 23 właścicielami gruntów z galicyjskiej strony. Przewoził ich za darmo, w zamian za to oni pozwalali przejeżdżać i przechodzić innym podróżnym przez ich pola. Tak zostało do dziś – mówi pan Eugeniusz. – Ojciec zajmował się promem jeszcze przed wojną. W wojnę został wójtem Połańca, piastował swój urząd do 20 lipca 1943 r. kiedy to został aresztowany przez Niemców i wywieziony najpierw do Sandomierza, potem do Dębicy i Krakowa. Należał do Armii Krajowej. Jeden ze świadków twierdził (po wojnie), iż Niemcy w Rozwadowie wyprowadzili ojca z transportu i zamordowali. Prom był duży, miał 14 metrów długości, 4 m szerokości i 9 ton nośności. Ruch był znaczny, więc matka zatrudniła do obsługi promu Kalicińskiego z Glin. Gdy wróciłem z wojska w 1963 roku, ja obsługiwałem prom, potem przez dwa lata pracowałem w WSK Mielec, ale w końcu wróciłem do Winnicy, nad Wisłę…
– Ruch był duży, zarobki niezłe, niski podatek – pan Eugeniusz z nostalgią wspomina tamte czasy. – Dziś samo ubezpieczenie kosztuje milion złotych.
Pan Eugeniusz mieszka w Winnicy, jakieś 15 minut pieszo od przewozu. Jeśli uruchomią prom to straci zajęcie. Nie wiadomo, może go zatrudnią jako starego, doświadczonego wodniaka.
– Prom kosztuje jeszcze więcej będzie kosztować przystosowanie gruntów i dróg, wykonanie podjazdów po galicyjskiej stronie. Tam trzeba zrobić chyba z półtora kilometra drogi i to na nasypie! Po ilu latach się to zwróci?
Właściciele gruntu godzą się na dzierżawę, ale stawiają warunek, jeśli droga z płyt zostanie wykonana to w przypadku rezygnacji z promu, płyty mają zostać!
Rywalizacja o możliwość uruchomienia przeprawy promowej przez Wisłę koło Połańca trwa już co najmniej pół roku, konkurentów było trzech. Najsprawniejszy okazał się Ryszard Kądziołka z Kliszowa, przygotował stosowną dokumentację, zrobił uzgodnienia. Podobno zakupił już prom – co prawda już wysłużony, ale „na chodzie”. Cieszy się poparciem władz gminy Borowa. Władze Połańca przyklasnęły pomysłowi uruchomienia promu, ale będą rozmawiać z tym co uzyska pozwolenie wodnoprawne. Deklarują też pomoc wykonania podjazdu do promu, może nawet położą asfalt na drodze od Połańca do Winnicy. Planowany stały most przez Wisłę w Zawadzie koło elektrowni stanie nieprędko. Kosztowna to inwestycja, więc na realizację tego planu trzeba jeszcze będzie poczekać.
Uruchomienie przeprawy promowej przybliży 50-tysięczny Mielec, ożywi się pradawny szlak komunikacyjny i handlowy, zniknie jeszcze jedna granica.
Materiał źródłowy
* * *
Powyższy artykuł przybliżył nam w pigułce historię przepraw przez Wisłę w okolicach Połańca, skupiając się na wspomnieniach pana Eugeniusza Wiącka, ostatniego przewoźnika, który obsługiwał przeprawę łodzią. Mieczysław Machulak ukazał w reportażu trudności związane z utrzymaniem tej formy komunikacji, wspominając o planach budowy promu, a w dalszej perspektywie – mostu. Z perspektywy czasu wiemy, że prom w niedługim czasie rzeczywiście został uruchomiony (zainaugurował oficjalnie swoja działalność 1 lipca 2002 r.), jednak ostatecznie zastąpił go most (otwarty 12 listopada 2014 r.), który znacząco wpłynął na rozwój Połańca i okolic umożliwiając mieszkańcom łatwiejszy dostęp do pracy, edukacji i handlu. Choć prom miał swój niezaprzeczalny urok i wpisał się w historię regionu, to most okazał się niezbędny dla dynamicznego rozwoju połączeń z Podkarpaciem.
Do historii przeprawy promowej i budowy mostu z pewnością wrócę w osobnych artykułach. Zachęcam Państwa do kontaktu i przesyłania materiałów historycznych, nie tylko tych związanych z promem (dokumentów, audio, wideo, fotografii) na adres email portalu: redakcja@polaniec.com.pl.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas na Facebooku.