W latach 70. XX wieku Połaniec zaczął pisać nową kartę swojej historii. Budowa potężnej elektrowni odmieniła oblicze naszego miasta, wprowadzając je w erę dynamicznego rozwoju. Z jednej strony nowoczesność i postęp, z drugiej – wyzwania związane z ochroną środowiska i zachowaniem tożsamości. W dzisiejszym cyklu spotkań z historią Połańca zapraszam do lektury artykułu Jerzego Zbigniewa Lessmanna, zamieszczonego w czasopiśmie społeczno-kulturalnym „Przekrój” z 1977 roku, ukazującego zarówno historyczne dziedzictwo miasta, jak i dynamiczne zmiany, jakie w nim zaszły w związku z budową elektrowni.
Dziś, po blisko 50 latach, elektrownia wciąż jest symbolem Połańca, ale jej przyszłość stoi pod znakiem zapytania. W obliczu transformacji energetycznej, która dotyka całą Polskę, pojawiają się pytania o dalsze losy tego przemysłowego giganta. Czy elektrownia będzie kontynuować swoją misję, czy też Połaniec stanie się areną dla nowych, innowacyjnych rozwiązań energetycznych?
* * *
Połaniec, 25 września 1977 r.
Pytałem wiele osób co wiedzą o Połańcu.
– Ten historyczny Połaniec, gdzie Kościuszko ogłosił swój uniwersał?
– Ano ten.
– Toż to każdy zna to ze szkoły! – dziwili się. Ale nikt nie potrafił powiedzieć, gdzie leży ów wszystkim znany Połaniec. Może więc warto spojrzeć na mapę. Między Nowym Korczynem a Sandomierzem, nad malowniczą rzeczką Czarną, która kilka kilometrów dalej wpada do Wisły, przycupnął Połaniec. Wzmianki o grodzie pochodzą już z roku 1191. Był siedzibą kasztelanii, a prawa miejskie uzyskał około połowy XIII wieku. Status miasta stracił jednak po powstaniu styczniowym.

– WYPADKI? – myśli głośno dyrektor budowy elektrowni, inżynier Winnicki. Opowiem panu o wydarzeniu sprzed niewielu dni: operator samochodu – gruszki do przewozu betonu zabetonował całe urządzenie. Po prostu pozostawił wóz z zawartością, cement stężał i finis. I co z tego, że spotka go kara, może nawet prokurator się nim zajmie, a ja tymczasem nie mam czym wozić betonu na budowę. Straty, proszę pana, to nie tylko koszt urządzenia, stargane nerwy, ale przede wszystkim czas, panie, czas!
Dyrektor jest z postury potężny, zwalisty, ma tubalny, nieco zachrypnięty głos. Zna życie z niejednej strony, nie wybucha świętym oburzeniem, lecz patrzy, jak posunąć budowę naprzód. Stoi na czele dwóch tysięcy ludzi, dysponuje niezłym sprzętem, ma dość duże uprawnienia, doświadczenie zdobyte w kraju i za granicą, na budowach Energoprzemu, Przedsiębiorstwa Budowy Elektrowni i Przemysłu, które wznosi elektrownię w Połańcu.
Roboty jest jeszcze wiele, nim pod koniec przyszłego roku ruszy pierwszy blok energetyczny o mocy 200 MW. Ma to być największa polska elektrownia cieplna opalana węglem kamiennym. Pierwszy etap budowy obejmuje uruchomienie do 1981 r. 8 bloków po 22 MW, a więc łącznie 1600 MW. W przyszłości przewidziano podwojenie tej mocy: bloków energetycznych zapewne mniej, ale za to potężniejsze.
Mgr inż. Janusz Winnicki to człowiek czynu. Łączy w sobie wszystkie cechy dobrego menedżera, jest do tego w wieku, który pozwolił już zdobyć niezbędne doświadczenie, lecz jeszcze nie poczynił uszczerbku w energii i sile witalnej.
Rozglądam się po dyrektorskim gabinecie. Nic z pompatyczności. Z okna widać Wisłę, która po przekopaniu kanału podeszła pod samą budowę. Stąd będzie czerpana woda do schładzania kondensatorów pary.

Dyrektor bierze plastikowy hełm i już po chwili brniemy po kostki w pyle. Wszędzie ten pył. Wciska się każdą szparą, dusi w gardle, zasypuje oczy. Bo akurat spiekota, piękna pogoda. Gdy przyjdą deszcze – robi się grzęzawisko, choć grunt jest utwardzony. Elektrownia wyłoniła się już z fundamentów i szybko pnie się w górę. Nie tylko dwoma kominami, co wystrzelą na 250 metrów, ale także stalowymi konstrukcjami kotłowni i nastawni. Obrasta pomocniczymi budynkami stacji uzdatniania wody, wywrotnicy kolejowej, warsztatów, biurowca, laboratorium, kawiarni, stołówki, sali imprezowej.
– Pokażę to panu na makiecie – mówi dyrektor. Rzuca cyfry i objaśnienia. Czy działają na wyobraźnię? Przyzwyczailiśmy się już w Polsce do wielkich liczb, ale może warto tutaj przytoczyć kilka. A więc koszt pierwszego etapu budowy (1600 MW) – 15 mld zł, w tym robót budowlanych za 5 mld zł.

– To dużo, to wielka budowa – dorzuca dyrektor Winnicki i jeszcze dodaje, że to największa inwestycja energetyczna pięciolatki. Stanie tu 30 tys. ton konstrukcji stalowych, a kubatura głównego budynku elektrowni wyniesie 1 700 000 metrów sześciennych. Wysokość kotłowni równa się 25 piętrom! Dowóz węgla (4 mln ton rocznie) na razie koleją, ale przewidziano transport Wisłą, barkami i w przyszłości ma tu być budowany port. Dla zużytkowania popiołów powstają zakładu betonów komórkowych. Elektrownia zostanie wyposażona w elektrofiltry o sprawności 99% oraz otoczona ochronnym pasem wysokiej zieleni.
Dyrektor jest optymistą i na moje pytanie o zasiarczenie spalin, odpowiada po prostu, że jest to zło konieczne, bowiem na razie nic skutecznego nie wymyślono w tym względzie, ale mamy nadzieję, że zostanie wymyślone. Ja natomiast nie jestem takim optymistą. Siarka wydmuchiwana do atmosfery zaczyna stawać się zmorą współczesnej energetyki cieplnej…

Na rampę kolejową płyną nieustannie dostawy z Polski i ze świata. Właśnie oglądam potężny walczak kotła, który nadszedł z ZSRR. Ma 24 metry długości, waży 123 tony i trzeba go wciągnąć na wysokość 60 metrów. Dyrektor jest zadowolony z tych dostaw. Radzieckie zakłady wykonały u siebie, na miejscu, maksymalną ilość spawów rur kotłowych, co zaoszczędzi wiele niewygodnego spawania podczas montażu.
Wracamy do biura. Łyk wody mineralnej i teraz dla odmiany papiery, które podsunęła do przejrzenia i podpisu sekretarka. Dyrektor rzuca od czasu do czasu jakieś zdanie do mnie lub do telefonu, który bez przerwy dzwoni. Oto kłopot z cementem. Znów nie nadszedł transport. Krótka konsultacja telefoniczna i decyzja: nasz człowiek ma natychmiast jechać do cementowni.
– To najlepszy sposób: być na miejscu – mówi dyrektor z przekonaniem i dodaje z uśmiechem: – Wie pan, kontakty międzyludzkie są najbardziej owocne. Ale atmosfera pozostaje trochę napięta. Bo brak cementu to sprawa poważna.

Naczelnik Gminy – Stefan Jarzyna, wyciąga kronikę gminną, a jakże wyróżnioną na konkursie ogólnopolskim, pokazuje z dumą dyplom z podpisem ministra Wieczorka. Pokazuje także papier, na którym czarno na białym napisano, że Połaniec w latach 1977-80 otrzyma 150 milionów złotych na najpilniejsze inwestycje. Te 150 milionów złotych daje elektrownia. Mają być przeznaczone na żłobek, przebudowę rynku, budowę ulic i oświetlenia, dworca PKS, pawilonów handlowych, księgarni. Bardzo się te pieniądze przydadzą i naczelnik cieszy się, zwłaszcza z przebudowy rynku, gdzie skupia się duży ruch tranzytowy. Widać inne są nasze odczucia, bo ja, przybysz ze smutkiem myślę, że zginie skwer pośrodku, a może i rozbiorą remizę straży pożarnej? Dziś tu sennie, zwłaszcza w to upalne popołudnie. Na budowę pewnie teraz przerwa, więc ruch ustał, jest spokojnie, jak dawniej. Wokół piętrowe i parterowe schludne domki, przeważnie murowane. Kilka sklepów, apteka, lodziarnia, przystanek PKS. Oto całe połanieckie city. Od rynku idę ulicą Mielecką. Opłotki, kurz, zapach obory. Praży słońce. Za osadą, na prawo, w las, droga pnie się w górę i po chwili spośród sosnowego zagajnika wyłania się niewysoki kopczyk zwieńczony dość dużą polaną. Pośrodku stoi spory kamień opatrzony datą 1794, to z tego pagórka miał Kościuszko ogłosić swój pamiętny manifest ograniczający poddaństwo chłopów. Wokół, na okolicznych polach zwanych do dziś bataliami, biwakowały wojska.

Zbudowano szkołę zbiorczą, gdzie w korytarzu umieszczono tablicę z napisem: w 150 rocznicę śmierci
Tadeusza Kościuszki – społeczeństwo Połańca 15 X 1967.
Dla blisko dwóch tysięcy mieszkańców jest to sprawa ważna, nobilitująca, dająca powód do dumy. Nuta patriotyzmu przewija się tu przez wieki, dawała znać o sobie podczas powstań narodowych i ostatniej wojny w walce partyzanckiej, o czym najdobitniej świadczą groby na starym, zapuszczonym cmentarzu. Dzień dzisiejszy zaburzył rytm starego Połańca. Starego, choć śladów historii trzeba szukać raczej na kartach kronik i w obyczaju, niż budowlach pamiętających dawne czasy.
Niespełna pół kilometra od rynku, wśród pól wyrosło osiedle nowych domów. Na razie mieszkają tu głównie budowniczowie elektrowni. Może to i dobrze, bowiem zdewastowana przyroda pozostawiona przez budowlanych napawa takim smutkiem, iż tylko świadomość tymczasowości pozwala tu żyć. Trudno zrozumieć, dlaczego tak się dzieje. Dlaczego trzeba brnąć wśród tumanów kurzu, lub topić się w błotnistej bryi? Stary i nowy Połaniec. Dwa światy, jakże różne. Jak trudno przychodzi wrastanie tego nowego w starą tkankę miasteczka. I czy musi tak być?

Do Gminnego Ośrodka Zdrowia (dyrektor ZOZ w Staszowie, Stefan Grosicki: – W ciągu 10 lat wybudowaliśmy 8 ośrodków, w tym 5 w czynie społecznym) doszlusowała Międzyzakładowa Przychodnia Elektrowni Połaniec. Kierownik przychodni Andrzej Jedliński, oprowadza mnie od parteru, aż po strych mieszkalnego bloku, gdzie tymczasowo umieszczono gabinety, laboratoria i pracownie. Doprawdy, zaimponował mi tym, co posiada i z zespołem ludzi, który wokół siebie skupił. Ludzi trzeba poznać, zobaczyć ich przy pracy, aby ocenić. I ocena ta jest wysoka. A wyposażenie w najnowszą aparaturę krajową i importowaną, aparaty diagnostyczne, do fizykoterapii, urządzenia gabinetu stomatologicznego, stacji krwiodawstwa – można tylko pozazdrościć – i to w dużych miastach.
Patrzę, podziwiam, cmokam z uznaniem, kiwam głową… I ciągle to natrętne zdziwienie: tutaj, w Połańcu, to wszystko? Tak, bo nie brak w Połańcu ludzi z inicjatywą, pracowitych, zapobiegliwych jak mrówki.
Jerzy Z. Lessmann.
Materiał źródłowy
* * *
Połaniec to miasto kontrastów. Z jednej strony mamy miasto o bogatej przeszłości, z Uniwersałem Połanieckim w tle, z drugiej – dynamicznie rozwijający się w latach 70. ośrodek przemysłowy, z elektrownią jako symbolem postępu. Te dwa światy, choć tak różne, koegzystują ze sobą, tworząc unikalny, połaniecki krajobraz. Budowa elektrowni, z jednej strony niosła ze sobą zniszczenie i chaos, z drugiej dała impuls do rozwoju miasta. Nowe osiedla, infrastruktura, miejsca pracy – to wszystko zmieniło na zawsze oblicze Połańca, czyniąc go miejscem bardziej nowoczesnym i otwartym na przyszłość. Jednak w tym pędzie ku postępowi nie można zapomnieć o przeszłości, o korzeniach, które tkwią głęboko w ziemi polanieckiej.
Mamy rok 2025. Minęło 48 lat od zamieszczonego wyżej reportażu. Elektrownia wciąż odgrywa kluczową rolę w dostarczaniu energii. Uruchomiona w latach 1979-1983, wytwarza około 6% krajowej energii elektrycznej. Wykorzystuje siedem bloków energetycznych opalanych mieszanką węgla i biomasy, a także „Zielony Blok”, największą na świecie jednostkę zasilaną wyłącznie biomasą leśną i agro. Oprócz energii elektrycznej produkuje również ciepło, popiół, gips oraz popioło-żużle, wykorzystywane w budownictwie i drogownictwie.
Ale co dalej z elektrownią? Jej przyszłość staje się przedmiotem wielu spekulacji i niepewności oraz zależy od wielu czynników. Możliwe są różne scenariusze, od dalszej eksploatacji elektrowni węglowej, przez jej modernizację, po budowę elektrowni atomowej. Niestety współczesna Polska stoi przed wyzwaniem transformacji energetycznej, wynikającym z globalnych trendów i polityki klimatycznej Unii Europejskiej. Krajowy Plan na rzecz Energii i Klimatu zakłada znaczące ograniczenie wykorzystania węgla w produkcji energii elektrycznej – z około 60% obecnie do zaledwie 22% w 2030 roku i 1% w 2040 roku. Ta fundamentalna zmiana pociąga za sobą być może konieczność wygaszania istniejących elektrowni węglowych i zastępowania ich źródłami nisko- i zeroemisyjnymi, takimi jak gaz i odnawialne źródła energii. Nie bez znaczenia jest również fakt starzejącej się infrastrukturze wielu elektrowni węglowych w Polsce, w tym w Połańcu, co wiąże się z koniecznością ponoszenia znacznych nakładów na modernizacje i remonty.

Grupa Enea, obecny właściciel, nie wydała żadnych komunikatów w tej sprawie. Oczywistym faktem jest, że Enea Elektrownia Połaniec ma ogromne znaczenie ekonomiczne i społeczne dla samego Połańca i całego regionu. Jest największym pracodawcą w okolicy, zapewniając zatrudnienie wielu mieszkańcom. Jej działalność generuje wpływy podatkowe dla samorządu i napędza lokalną gospodarkę poprzez współpracę z różnymi przedsiębiorstwami i usługodawcami. Elektrownia w znaczący sposób wpłynęła na infrastrukturę i rozwój Połańca, stając się integralną częścią jego współczesnej historii i tożsamości.
Polska aktywnie rozwija program budowy elektrowni jądrowych, mających stanowić stabilne i niskoemisyjne źródło energii w przyszłości. Pierwsza duża elektrownia jądrowa ma powstać na Pomorzu, w lokalizacji Lubiatowo-Kopalino. Prace budowlane mają rozpocząć się w 2028 roku, a pierwszy blok ma zostać uruchomiony w latach 2036-2038. Równolegle trwają prace nad ustaleniem lokalizacji drugiej elektrowni jądrowej. Ministerstwo Przemysłu wskazało kilka potencjalnych miejsc, wśród których znalazły się dwie podstawowe lokalizacje w Bełchatowie, Koninie i dwie dodatkowe w Kozienicach oraz Połańcu. Rozpoczęcie budowy drugiej elektrowni planowane jest na 2032 rok, a pierwszy z trzech bloków miałby zostać oddany do użytku w latach 2040-2042. Połaniec, posiadający już rozwiniętą infrastrukturę energetyczną i doświadczoną kadrę pracowniczą związaną z Elektrownią Połaniec, mógłby być potencjalnie atrakcyjną lokalizacją dla elektrowni jądrowej…
Budowa i eksploatacja elektrowni jądrowej w Połańcu lub jego okolicy mogłaby przynieść znaczące korzyści. Przede wszystkim, stworzyłaby nowe miejsca pracy zarówno w fazie budowy, jak i podczas eksploatacji. Wzrosłyby również wpływy z lokalnych podatków, a lokalne przedsiębiorstwa i usługi mogłyby liczyć na nowe zlecenia i klientów. Niemniej jednak, budowa tego typu siłowni wiąże się również z potencjalnymi obawami społecznymi i kwestiami związanymi z bezpieczeństwem czy też gospodarką odpadami radioaktywnymi. Kluczowe jest zatem zapewnienie transparentności i otwartego dialogu z lokalną społecznością oraz ścisłej współpracy między inwestorem a samorządem.
Niezależnie od przyszłych decyzji, Połaniec będzie musiał zmierzyć się z wyzwaniami transformacji energetycznej i znaleźć sposób na zachowanie swojej tożsamości w obliczu zmian. Historia Połańca pokazuje, że jest to miasto, które potrafiło się adaptować do zmieniających się okoliczności. Adaptacja do nowych warunków, umiejętność czerpania z przeszłości, ale i otwartość na przyszłość – to klucz do przetrwania i rozwoju. Aktywne planowanie, zaangażowanie społeczności i mądre inwestycje w nowe technologie i sektory gospodarki pozwolą naszej miejscowości przejść przez transformację energetyczną. Połaniec ma potencjał, by stać się przykładem udanej transformacji, w której tradycja łączy się z innowacją, a mieszkańcy z dumą mogą patrzeć w przyszłość swojego miasta.
Łukasz Orłowski.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas na Facebooku.
Aby na bazie obecnej Elektrowni Połaniec powstała nowa atomowa elektrownia musimy my wszyscy mieszkańcy tego regionu nie tylko Połańca ale również gmin ościennych naszego powiatu Staszowskiego oraz sąsiednich powiatów województwa Świętokrzyskiego być w tym temacie jednomyślni. Powinniśmy wspólnie promować ideę jej lokalizacji tu gdzie jest obecna elektrownia, wywierać społeczną oddolną presję popierającą jej budowę tu w Połańcu, powinniśmy o to wnioskować do wszelkich organów władzy, począwszy od władz samorządowych do państwowych od radnych do posłów i senatorów bo to oni stanowią prawo i decydują o naszej przyszłości w tym również o przyszłości energetyki.