Maj w Polsce jest miesiącem o głębokim znaczeniu historycznym, naznaczonym bardzo ważnymi rocznicami w dziejach narodu. Wśród nich wyróżniają się obchody Konstytucji 3 Maja, symbolu oświeceniowych ideałów, oraz pamięć o Uniwersale Połanieckim, przełomowym dekrecie Tadeusza Kościuszki, który stał się fundamentem walki o prawa chłopów. Z uwagi na zbliżające się Dni Połańca 2025, a wraz z nimi rocznicę tych doniosłych wydarzeń, chciałbym przedstawić dwa archiwalne reportaże z obchodów kościuszkowskich z 12 maja 1946 roku. Wydarzenie zgromadziło wówczas imponującą liczbę około 30 tysięcy uczestników. Stanowiło wyraz silnego patriotyzmu i religijnej żarliwości w złożonej i trudnej rzeczywistości powojennej Polski.
Za bazę historyczną posłuży nam materiał źródłowy w postaci artykułu “Na historycznych polach pod Połańcem” z 16 maja 1946 roku, zamieszczonego na łamach “Gazety Ludowej” nr 134, jak również wspomnień pana Henryka Sikory (1928-2012) z Niedziałek, naocznego świadka tamtych wydarzeń, zamieszczonych w “Merkuriuszu Połanieckim”, lipiec-sierpień 1998. Obchody w Połańcu odbyły się w stosunkowo niedługim czasie po zakończeniu II wojny światowej (8 maja 1945 r.) i w okresie intensywnego budowania nowej tożsamości narodowej. Zapraszam do lektury i wspólnego odkrywania bogactwa historii Połańca i okolic.
* * *
Połaniec, 12 maja 1946 r. — “Gazeta Ludowa”
Są w życiu społeczeństwa pewne daty historyczne, które przez swój charakter stają się z biegiem czasu uroczystościami narodowymi. Do takich wydarzeń należą czy to rocznica Grunwaldu, Racławic, Konstytucji 3-go Maja, rocznice Powstań. Do takich rocznic, obchodzonych uroczyście w skali państwowej powinno się zaliczyć i datę 7-go Maja – datę wydania Manifestu Połanieckiego. Dobrze się więc stało, że po raz pierwszy w tym roku, choć na małą skalę została zapoczątkowana rocznica Manifestu, obchodami w dniu 12 maja w historycznej dla tej rocznicy miejscowości Połańcu.
Nie ulega wątpliwości, że w życiu społeczno-państwowym Polski, ogłoszenie Manifestu Połanieckiego było wydarzeniem jak na ówczesne stosunki wprost rewolucyjnym. Manifest ten wykazywał dobrą wolę i wysiłki szczerych patriotów, światłych obywateli, którzy dążąc do równouprawnienia z warstwą szlachecką mieszczaństwa jak i chłopów pragnęli przekształcić polityczno-ustrojowo-społeczne oblicze Polski, przemieniając ją z państwa rządzącego przez jedną warstwę na państwo ogólnonarodowe. Z tych też względów rocznica Manifestu Połanieckiego winna się stać jak to już zaznaczyliśmy świętem państwowym, zwłaszcza że warstwa chłopska doszła do swego znaczenia i znajduje się u steru rządu.

Piękna pogoda, w dniu 12 maja 1946 roku sprzyjała obchodowi uroczystości połanieckich. Od samego rana piaszczyste wzgórza wokół miejsca, na którym Naczelnik w sukmanie ogłaszał swój słynny manifest zaroiły się około 30 tysięcznym tłumem chłopów z bliskich i dalszych okolic. Od samego rana w stronę Połańca ciągnęły długim sznurem pojazdy mechaniczne, furmanki i tłumy pieszych, aby wziąć udział w obchodach. Około godziny 12-tej rozpoczęły się uroczystości. Na wzgórzu tuż przy kamieniu pamiątkowym, na którym jest wyryta data 7 maja 1794 roku, został wzniesiony ołtarz, przy którym odprawiona została msza polowa, celebrowana przez biskupa diecezji sandomierskiej ks. Lorka. Wokół ołtarza ustawiły się półkolem poczty sztandarowe w liczbie 43. Przeważały sztandary zielone, których było 31. Na pozostałe 12 sztandarów składały się sztandary organizacji społecznych Straż pożarna, Spółdzielczości, jeden sztandar b. więźniów politycznych z obozów koncentracyjnych w Niemczech, oraz 3 sztandary czerwone partii robotniczych.
Wspaniały był widok z wysokiego wzgórza nad rozległą szachownicę pól okryta świeżą zielenią, na kwitnące sady i ciemne pasma lasów. Długim, barwnym wężem tuż przed rozpoczęciem uroczystości zbliżał się pochód. Otwierała go banderia krakusów, na której czele jechał wojewoda kielecki. Za banderią szła kompania honorowa wojska polskiego, a dalej w krakuskach z kosami na sztorc oddziały kosynierów, oddziały straży pożarnej, harcerstwa, organizacji politycznych i młodzieżowych.
Po odprawieniu mszy św. podczas której szereg pieśni religijnych odśpiewały chóry, okolicznościowe kazanie wygłosił ks. biskup Lorek, po czym nastąpiła druga część uroczystości. Pierwsze przemówienie imieniem Rządu Jedności Narodowej wygłosił wojewoda Wiślicz. Drugim z kolej mówcą był p. Ozga-Michalski przemawiający w imieniu Wojewódzkiej Rady Narodowej. Następnie w imieniu Naczelnego Komitetu Wykonawczego PSL wygłosił zwięzłe i na wysokim poziomie, wśród spontanicznych oklasków i okrzyków na cześć PSL-u i Prezesa Mikołajczyka przemówienie poseł Kazimierz Banach. Dalszym mówcą był p. Dobroch przemawiający imieniem Stronnictwa Ludowego, ostatnim p. Skowroński, przedstawiciel ZMW RP „Wici”. Obchodowi przewodniczył prof. Mazurkiewicz.
Uroczystości Połanieckie nie zostały wyzyskane do utarczek i rozgrywek międzypartyjnych. Nie obyło się jednak i tu bez zgrzytów. Takim zgrzytem było przemówienie p. Ozgi-Michalskiego, który w sposób nieprawdopodobnie nieprzyzwoity zaatakował ks. biskupa Lorka. Nie jest naszym zamiarem brać w obronę biskupa, który – co jest znanym powszechnie faktem – podczas okupacji niemieckiej wykazywał zbyt wielką usłużność i gorliwość wobec okupanta, wystosowawszy słynny list pasterski, w którym nawoływał wiernych do wyjazdu na roboty do Niemiec. List ten, w swoim czasie wywołał słuszne oburzenie wśród społeczeństwa, oraz spowodował aresztowanie wielu księży, którzy odmówili odczytania go z ambon. Niemniej w sposób napastliwy i brutalny wytknięcie faktu tego przez p. Ozgę-Michalskiego, zwłaszcza że biskup był zaproszony na uroczystość i celebrował mszę polową, było niesmaczne i nie na miejscu.
Poruszając ten incydent, musimy zaznaczyć i ten fakt, że zapraszając ks. biskupa Lorka, Komitet Organizacyjny popełnił błąd, zwłaszcza że biskup sandomierski w tym czasie urządził wizytację pasterską parafii połanieckiej. Raziły też z okazji tej wizytacji bramy triumfalne z napisami: „Witaj najdostojniejszy pasterzu”. Mając w pamięci wyżej opisaną działalność ks. biskup Lorka, nie będziemy chyba w błędzie, jeżeli stwierdzimy, że uroczystości połanieckie ks. biskup Lorek pragnął wyzyskać dla pewnego rodzaju własnej rehabilitacji za kompromitujący go wspomniany list pasterski z czasów okupacji niemieckiej. Uroczystości Połanieckie mimo tego zgrzytu i pewnych usterek organizacyjnych, dzięki wspaniałej postawie mas chłopskich pozostawiły dodatnie wrażenie.
Mamy nadzieję, że zapoczątkowany w tym roku obchód Manifestu Połanieckiego stanie się świętem państwowym i w innych latach, gdyż – jak zaznaczyliśmy to na wstępie – manifest połaniecki ma olbrzymie znaczenie ustrojowo-społeczne. Wypada podkreślić, że nie był on jakimś wspaniałym aktem dobrodziejstwa dla chłopów, ale wynikiem zasług i bezinteresownego patriotyzmu chłopskiego, czemu dali wyraz chłop na polach Racławic, zasługując na najszczytniejsze miano żywicieli i obrońców Polski.
Tam właśnie poczuli chłopi, mówiąc słowami Kościuszki, że „Pierwszy krok do zrzucenia niewoli jest odważyć się być wolnym, pierwszy krok do zwycięstwa poznać się na własnej sile”. Na polach Racławickich chłopi poczuli się wolnymi, poczęli doceniać własną siłę, która powiodła ich do budowania niezawisłej Polski Ludowej, do realizowania zasad demokracji politycznej, społecznej i gospodarczej.
Em-Wicz.
Połaniec, 12 maja 1946 r. — “Merkuriusz Połaniecki”
W dniu 14 października 1917 r. w setną rocznicę śmierci Tadeusza Kościuszki odprawiono w kościele św. Marcina tak jak wszędzie, nabożeństwo za jego pamięć. Podwyższono nawet kopiec z dawnego kurhanu Słowian, na którym podobno był ogłoszony słynny Uniwersał Połaniecki, o czym świadczy modrzewiowy krzyż. Od tego czasu, co roku z okazji Konstytucji 3 Maja odbywały się uroczystości, gdzie po nabożeństwie z kościoła maszerowano na Kopiec. Przeważnie dziatwa szkolna z chorągiewkami, a starsi mało przywiązywali wagę, a to dlatego, że Sejm Czteroletni i Konstytucja 3 Maja nie zwalniały chłopów z pańszczyzny. Policja, jeżdżąc wtedy po wsiach nakładała kary. Przyłapany Chyla Wincenty z Niedziałek zapłacił grzywnę za te wykroczenia. Niewiele jednak strach ten działał na ludność wiejską, więc wprowadzono święto kościelne Matki Bożej Królowej Polski. Teraz na takiej “imprezie” nauczyciele wygłaszali prelekcje i tak to stopniowo nabierało wartości. Z czasem urozmaiceniem była banderia konna, kosynierzy, których organizowali ludowcy m.in. posłowie Dobroch i Smoła. Za okupacji była przerwa, a że 150 rocznica ogłoszenia Uniwersału Połanieckiego wypadła w tym czasie, rocznicę tę obchodzono dopiero po wojnie w 1946 roku. Znów podwyższono krzyż. Z Niedziałek zawieziono tam wielki kamień, by przypominał to wydarzenie. Euforia zapanowała w całej okolicy. Olbrzymie masy chłopstwa zorganizowane w Polskim Stronnictwie Ludowym szykowały się do obchodów. Wieczorami po wsiach ćwiczono musztry i przemarsze. Fundowano sztandary Stanisław Mikołajczyk poderwał całą wieś polską. Stalin po załatwieniu z aliantami haniebnego układu jałtańskiego łaskawie podarował Polsce kilka chwil wytchnienia.
I nadszedł dzień 12 maja 1946 roku. W kierunku Połańca wszystkimi drogami maszerowały różne ugrupowania, związki i organizacje. Połańczanie zawsze chlubili się w organizowaniu “kosynierów”, banderii, a nawet makiet armat, dając serdeczną pamięć o Naczelniku i jego uniwersale. Do dziś się mówi z sarkazmem, że w Połańcu głoszą, że Kościuszko chłopów uziemił. Smutne, że prostym ludziom nie głoszono 14 punktów uniwersału.
W godzinach przedpołudniowych, przy słonecznej pogodzie z ulic Staszowskiej, Osieckiej maszerowali kosynierzy:
Bartoszu, Bartoszu oj nie traćwa nadziei
Bóg pobłogosławi, Ojczyznę nam zbawi.
Za kosynierami banderia, armaty. Za nimi idą chłopskie oddziały PSL. W miarowym rytmie słychać partyzanckie i ludowe piosenki:
Może niedługo patrzył będę
W cudne chabrowe twe oczy
Pójdziemy razem hen poza góry
Żal twoje serce zabroczny
Wraz z kolegami wyjdziem o świcie
W polskie szerokie pole
Pójdziemy śmiało po nowe życie
Po lepszą chłopską dolę.
Śpiew był miarowy, bo Polska okupacyjna to Polska rozśpiewana, a w narodzie tkwi duch pogardy śmierci i duch przetrwania.
A jeżeli zginę od zimnej kuli
Ty o mnie nie płacz dziewczyno
I powiedz kiedyś mojej matuli
Za Polskę chłopcy tak giną
Ty mnie dziewczyno nie żałuj
Ziemia mnie polska cichutko utuli
Ty krzyż na grobie ucałuj.
Może za 50 lat, czy ileś tam lat młode pokolenia będą czuć się wykształcone, ale nie będą mieć ani tyle patriotyzmu, tyle miłości do ojczyzny, ani mieć tak śpiewać pieśni. Na połanieckim rynku zlewały się chłopskie masy, nad którymi łopotały PSL-owskie sztandary głoszące, że “żywią i bronią”.
Rozkwitały pąki białych róż
Wróć Jasieńku z tej wojenki już
Wróć ucałuj jak za dawnych lat.
Piosenki splatały się ze sobą.
Kazała mi moja mama czarną suknię szyć
A ja wcale nie myślała zakonnicą być.
Niosły się te pieśni i piosenki po rynku i po całym Połańcu. Z kierunku Łubnic niosło się echo:
A gdym opuszczał wioskę rodzinną
Marka tonęła we łzach
A gdym się żegnał ze swą lubą dziewczyną
Ta rozpaczała aż strach.
Wkraczały oddziały od Wilkowej i zapełniały rynek:
Ty dziewucho, ty psiajucho
Ty ze mnie szydzisz
A tylko wtedy mnie kochasz
Kiedy we mnie widzisz.
Naprawdę życie tych wiejskich ludzi to nie tylko praca. To również ludowe obrzędy, znaczny dorobek kulturalny. Minęło parę lat, PRL przystąpiły do próby likwidacji tych tradycji. Milicja i ormowcy pałkami rozganiali chłopaków, co to zbierali się wieczorami i gdzieś tam pod wierzbami śpiewali do późna różne piosenki. To chuligani! Zakłócają ciszę nocną! Dziś gdyby ktoś zagwizdał lub zaśpiewał a drodze nazwano by go głupcem. A kto to dziś potrafi? Inne są zainteresowania dzisiejszej młodzieży. Przetrącono kręgosłup kultury narodowej. Ale wtedy w 1946 śpiewano:
Hej chłopcy, bagnet na broń
Długa droga przed nami trud i znój
Po zwycięstwo my młodzi idziemy na bój
granaty w dłoniach i bagnet na broń.
Idą nawet żeńskie oddziały. Jak stado młodych sarenek, suną sprężystym krokiem. Idą wiciarze…
Do niebieskich pował od grud czarnej ziemi
Niech się sztandar nasz wiciowy kolorami mieni.
I tonęło to bractwo w ulicy Mieleckiej, tylko na transparentach widać było: chłop potęgą jest i basta! Szli w pasiakach więźniowie Oświęcimia, Dachau, Majdanka. Nie widać AK-owców, BCh-owców, Jędrusiów, Sybiraków. Im nie wolno było manifestować w ten sposób swojego istnienia. Za to szli zwartym szykiem nieliczni PPR-owcy śpiewając:
Bój to będzie ostatni
Krwawy skończy się trud.
Za nimi PSL-owcy i ludowcy SL.
O cześć wam panowie magnaci
Za naszą niewolę kajdany.
Nie część wam lecz hańba książęta, prałaci
za kraj nasz krwią bratnią zbryzgany.
Na koniec maszerowała młodzież ze szkół staszowskich. Każda klasa ma swoich doboszy. Od samego Staszowa szli tu pieszo.
Ta-ta-tra. Tra-ta-ta.
I zgromadzili się wszyscy wokół Kopca Kościuszki, na którym przybyłe skądś chóry kościelne śpiewały “Gaude Mater”, “Bogurodzicę”, “Rotę”. Jan Kanty Lorek biskup sandomierski celebrował mszę świętą, a na koniec mszy odśpiewano “Boże coś Polskę“. Ludzie śpiewali podnieceni i z całej mocy. Widać było nieskrywane łzy, wypieki na twarzach. Bo przecież przeżyli wojnę. Nie wiedzieli co to będzie teraz z tą Polską. Wieści, które docierały na wieś nie wróżyły nic dobrego. Terror hitlerowców zastępowany był terrorem stalinowskim. Ludzie czuli się coraz bardziej zagrożeni przez UB. Jak zbrojne hufce czyhają porozstawiani w zaroślach.
Przed Twe ołtarze zanosim błaganie
Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie.
Niosło tę pieśń z 30 tysięcy gardeł po tych piaskach, polach aż do skarpy wiślanej. Tu na ziemi Państwa Wiślan. Na drugim brzegu rzeki Wisły widać było gromadę ludzi niemogących przeprawić się na połaniecki brzeg. Na Wiśle w tej okolicy był tylko jeden galar.

Po nabożeństwie głos zabrało wielu mówców, między innymi przedstawiciel Stronnictwa Ludowego – Józef Ozga Michalski, rodem spod Kielc, ożeniony w niedalekim Oględowie. Ozga Michalski zaatakował biskupa, a to, że ludzie w pasie przyfrontowym nadal mieszkają w bunkrach i ziemiankach, a biskup ma 50 pokoi w tym 27 pustych i nie pozwoli ani jednej rodzinie zamieszkać u siebie. Urażony biskup opuścił Kopiec bez pożegnania i udał się w kierunku Sandomierza. Zarzucono potem Michalskiemu, że zepsuł atmosferę tej uroczystości. Na koniec głos zabrał długo oczekiwany mówca z PSL. Już sam jego widok wywołał niesamowitą owację. Koledzy dajcie mi mówić!
Kazimierz Banach, nauczyciel spod Opatowa. “Siostry i bracia moi! Nie będę tu wspominał historii jak moi przedmówcy. To każdy zna. Powiem słów o czasie dzisiejszym…”
Każdy wiedział, że ten czas i ustrój miał na celu kolektywizację, skłócenie Polaków. Ważne, że przedstawiciel chłopstwa miał prawo głosu. Mówca ograniczył się do kilkunastu zdań i wśród owacji zakończył swoją mowę. Mrowie zielonych sztandarów roztrąciło czerwonych, którzy ustawili się z przodu chcąc prowadzić masy. Teraz wśród zieleni sztandarów ludowych widać było tu i tam ich czerwień. Opuszczając kopiec śpiewano:
Jeszcze Polska nie zginęła.
A wśród ludu huczało:
Niemiec, Moskal osiedzie gdy jąwszy pałasza.
Minęło pół wieku a tamten dzień tak na żywo w pamięci pozostał, jakby to było wczoraj. Dzień chłopskiego etosu.
Henryk Sikora.
Materiał źródłowy


* * *
Aby w pełni docenić znaczenie obchodów z 1946 roku, należy najpierw zrozumieć historyczną wagę Uniwersału Połanieckiego, ogłoszonego przez Tadeusza Kościuszkę 7 maja 1794 roku. Uniwersał był aktem rewolucyjnym jak na swoje czasy, przyznając osobistą wolność chłopom poddanym i zapewniając im ochronę prawną. Uznawał również ich prawo do ziemi, którą uprawiali i dążył do zmniejszenia obciążeń feudalnych. Uniwersał Połaniecki szybko stał się fundamentalnym tekstem dla rodzącego się polskiego ruchu chłopskiego, ucieleśniając długo oczekiwane aspiracje do sprawiedliwości społecznej, równości i uznania w ramach narodu polskiego. Umocnił także pozycję Kościuszki w świadomości narodowej jako bohatera, który opowiadał się za prawami wszystkich Polaków, niezależnie od ich pozycji społecznej.
Miasto Połaniec zajmuje wyjątkowe miejsce w historii Polski ze względu na Uniwersał Połaniecki. Na pamiątkę setnej rocznicy śmierci Tadeusza Kościuszki oraz w dowód uznania dla historycznych związków Połańca z tą postacią, w 1917 roku usypano kopiec. Kopiec Kościuszki w Połańcu szybko stał się centralnym miejscem patriotycznych obchodów w okresie międzywojennym, szczególnie w rocznicę Konstytucji 3 Maja. Coroczne wydarzenia często obejmowały uroczyste procesje i inscenizacje historyczne, żywo demonstrując głębokie poczucie tożsamości narodowej i dumy historycznej lokalnej społeczności. Pierwotna konstrukcja kopca w 1917 roku polegała na podwyższeniu naturalnego piaszczystego wzgórza z prostym, ale wymownym drewnianym krzyżem umieszczonym na szczycie. Po burzliwych latach II wojny światowej, pierwsze znaczące obchody kościuszkowskie odbyły się 12 maja 1946 roku. Podczas uroczystego wydarzenia ponownie podniesiono drewniany krzyż, a obok niego wzniesiono granitowy obelisk z napisem „TADEUSZ KOŚCIUSZKO 7 V 1794”, co jeszcze bardziej umocniło rolę kopca jako trwałego hołdu dla Kościuszki i dziedzictwa jego ideałów.
Rok 1946 stanowił przełomowy i niepewny moment w historii Polski. Druga wojna światowa dobiegła końca, ale naród znalazł się pod coraz silniejszym wpływem Związku Radzieckiego. Reżim komunistyczny, wspierany przez Moskwę, szybko umacniał swoją władzę, systematycznie tłumiąc wszelkie przejawy opozycji politycznej i skrupulatnie przygotowując grunt pod ustanowienie Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. W tym kontekście narastającej kontroli politycznej, Polskie Stronnictwo Ludowe pod przywództwem Stanisława Mikołajczyka, stało się najistotniejszą legalną siłą opozycyjną. PSL czerpało siłę z szerokiego poparcia polskiego chłopstwa, opowiadając się za demokratyczną i niepodległą Polską, wizją coraz bardziej sprzeczną z komunistyczną agendą. Nadchodzące referendum ludowe w czerwcu 1946 roku rysowało się na horyzoncie politycznym jako kluczowy krok w wysiłkach partii komunistycznej na rzecz legitymizacji swojej władzy i dalszej marginalizacji głosów opozycji. Atmosfera polityczna była napięta, a PSL aktywnie prowadziło kampanię przeciwko propozycjom popieranym przez komunistów, obawiając się, że jeszcze bardziej utrwalą one niedemokratyczny system.
Niedziela 12 maja 1946 roku była świadkiem niezwykłego zgromadzenia ludzi, którzy zjechali się do małego miasteczka. Od wczesnych godzin porannych drogi prowadzące do Połańca stały się arteriami ruchu, wypełnionymi niekończącymi się sznurami pojazdów, tradycyjnych wozów konnych i ogromnymi tłumami chłopów zmierzających z bliskich i dalszych okolic. Skala wydarzenia była widoczna w szacowanej liczbie uczestników, która osiągnęła około 30 tysięcy osób. Tak liczna frekwencja podkreślała głębokie znaczenie, jakie polskie chłopstwo przywiązywało do tej uroczystości. Około południa, główna procesja rozpoczęła swój uroczysty marsz w kierunku Kopca Kościuszki. Na czele imponującego pochodu jechała banderia krakusów w regionalnych strojach, z wojewodą kieleckim mjr Eugeniuszem Wiślicz-Iwańczykiem (1911-1995) na czele. Bezpośrednio za nimi podążała kompania honorowa Wojska Polskiego, której obecność nadawała uroczystościom rangę i powagę narodową. Za żołnierzami maszerowały oddziały kosynierów, łatwo rozpoznawalne po ich kosach ustawionych ostrzem do góry. Ich wyraźna obecność w procesji upamiętniającej służyła jako silne symboliczne nawiązanie do bohaterskiej Insurekcji Kościuszkowskiej z 1794 roku. W procesji uczestniczyły również oddziały straży pożarnej, harcerzy oraz różne organizacje polityczne i młodzieżowe. Zauważalna była jednak nieobecność członków Armii Krajowej, Batalionów Chłopskich, grupy oporu “Jędrusie” oraz Sybiraków. Ich brak subtelnie sugerował politycznie delikatny charakter wydarzenia i ukryte ograniczenia narzucone przez rodzące się władze komunistyczne, potencjalnie ograniczając udział grup nie w pełni sprzymierzonych z organizującym PSL.

Po dotarciu na wzgórze Kopca Kościuszki, w bliskim sąsiedztwie kamienia upamiętniającego datę Uniwersału Połanieckiego (7 maja 1794 roku), został starannie wzniesiony ołtarz polowy, pod którym uroczystą mszę świętą odprawił Jego Ekscelencja Ksiądz Biskup Jan Kanty Lorek (1886-1967) z diecezji sandomierskiej. Wokół prowizorycznego ołtarza znajdowały się ustawione w półkolu 43 sztandary, których żywe kolory łagodnie powiewały na wietrze. Po uroczystej mszy świętej przystąpiono do wygłaszania szeregu przemówień przez przybyłych gości. Pierwsze przemówienie, w imieniu nowo powstałego Rządu Jedności Narodowej, wygłosił wojewoda kielecki Eugeniusz Wiślicz-Iwańczyk. Drugim mówcą był Józef Ozga-Michalski (1919-2002), reprezentujący Wojewódzką Radę Narodową. Następnie, w imieniu Naczelnego Komitetu Wykonawczego PSL, przemówił poseł Kazimierz Banach (1904-1985). Jego wystąpienie zostało opisane jako zwięzłe, elokwentne i dobrze przyjęte, wywołując spontaniczne i entuzjastyczne oklaski i okrzyki poparcia dla PSL i jego lidera, Stanisława Mikołajczyka (1901-1966), który z niewiadomych przyczyn nie pojawił się w Połańcu. Kolejne przemówienia wygłosili Władysław Dobroch (1891-1962) z Osieka, reprezentujący Stronnictwo Ludowe, oraz pan Skowroński, przedstawiciel Związku Młodzieży Wiejskiej RP „Wici”. Całość uroczystości przewodniczył profesor Józef Mazurkiewicz (1904-1977).
Jednakże, podczas przemówienia Józefa Ozgi-Michalskiego doszło do znaczącego momentu kontrowersji. W niespodziewanym i dość ostrym zwrocie, zaatakował on publicznie biskupa Lorka. Ostro skrytykował biskupa za jego postawę podczas niemieckiej okupacji Polski, w szczególności nawiązując do listu, w którym bp Lorek wzywał wiernych do podjęcia pracy w nazistowskich Niemczech. List wywołał wcześniej znaczne oburzenie społeczne, a nawet doprowadził do aresztowania kilku księży, którzy odważnie odmówili jego odczytania z ambon. Z jednej strony Komitet Organizacyjny mógł popełnić błąd, zapraszając biskupa Lorka, zwłaszcza że w tym czasie odbywał wizytację kanoniczną w parafii połanieckiej. Z drugiej strony biskup mógł postrzegać uroczystości połanieckie jako okazję do pewnego rodzaju osobistej rehabilitacji po szkodliwych skutkach wspomnianego listu do wiernych. Tak czy inaczej, urażony publiczną krytyką, biskup Lorek miał opuścić Kopiec Kościuszki bez formalnego pożegnania.
Pamięć i znaczenie historyczne uroczystości kościuszkowskich w Połańcu w 1946 roku, pomimo przeszkód i prób rewizjonizmu historycznego w okresie PRL (reinterpretacji narracji historycznej) przetrwały jako znaczące wydarzenie w szerszej historii polskiego ruchu chłopskiego. Stanowią one potężny i wzruszający moment jedności, zbiorowego wyrazu patriotycznego i demonstracji trwałego ducha polskiego chłopstwa w obliczu ówczesnej niepewności politycznej i zacieśniającej się kontroli komunistycznej w bezpośrednich latach powojennych. Uroczystości podkreślały trwałe dziedzictwo Uniwersału Połanieckiego i niezmienny obraz Naczelnika Tadeusza Kościuszki jako silnych symboli sprawiedliwości społecznej, dążenia do równości i niezachwianej aspiracji do polskiej niepodległości narodowej.
Zarówno reportaż prasowy „Gazety Ludowej”, jak i wspomnienie pana Henryka Sikory, naocznego świadka tych wydarzeń z 12 maja 1946 roku, opublikowane retrospektywnie w “Merkuriuszu Połanieckim” w 1998 roku, dostarczają nam (w różnym tonie) bezcennych szczegółów z pierwszej ręki i oddają atmosferę tego dnia. Były to największe uroczystości, jakie dotąd miały miejsce w historii. Podkreślały głęboko emocjonalną atmosferę, która przenikała ówczesne uroczystości kościuszkowskie. Obecni śpiewali pieśni patriotyczne i ludowe z wielką żarliwością, a wśród uczestników, z których wielu wciąż zmagało się z niedawną traumą II wojny światowej i stawało w obliczu niepewnej przyszłości Polski, widoczne były łzy i oznaki wzruszenia.

Na zakończenie wspomnę o ciekawostce związanej z Kopcem Kościuszki w Połańcu, a dokładniej o kamieniu znajdującym się na jego szczycie. Otóż na dzień przed uroczystościami, 11 maja 1946 roku nasi przodkowie postanowili przywieźć na miejsce spory granitowy głaz. Uważali, że będzie to pamiątka dla przyszłych pokoleń, nadając kopcowi niepowtarzalny charakter. Wybór padł na głaz znajdujący się w pobliskich Niedziałkach, który od dawna przyciągał ich uwagę. Transport tak ciężkiego obiektu stanowił nie lada wyzwanie. Mieszkańcy Połańca, korzystając z pomocy wozu wojskowego zaprzężonego w trzy konie, wyruszyli po ten głaz. Mimo trudnej trasy, dzięki wspólnej pracy i determinacji udało się przetransportować kamień na docelowe miejsce. Potrzeba było wielu godzin wytężonej pracy, aby granitowy głaz znalazł się na szczycie kopca, obok krzyża. Obelisk od tamtej pory stał się integralną częścią kopca oraz symbolem trwałości, niezłomności i jedności mieszkańców Połańca.
Do 231. rocznicy ogłoszenia Uniwersału Połanieckiego przez Tadeusza Kościuszkę 7 maja 1794 roku pozostało już tylko niespełna trzy tygodnie. Zbliżająca się rocznica jest naturalnym momentem, by ponownie pochylić się nad znaczeniem tego wydarzenia dla polskiej historii, dla kształtowania się idei sprawiedliwości społecznej i narodowego zrywu w obliczu zagrożenia. Niech ta rocznica będzie zatem czasem zadumy nad tym, jak długą i nierzadko wyboistą drogę przebyliśmy jako naród, od momentu, gdy w Połańcu rozbrzmiały słowa Uniwersału, niosące obietnicę zmian i nadzieję na lepsze jutro.
Łukasz Orłowski.

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas na Facebooku.