Połaniec – nazwa, która dla wielu Polaków kojarzy się przede wszystkim z Uniwersałem Połanieckim Tadeusza Kościuszki, przez lata była synonimem niewielkiej, niczym niewyróżniającej się miejscowości. Jednak kilkadziesiąt lat temu przed Połańcem otworzyła się szansa, która miała odmienić jego los – budowa elektrowni. Ten nowoczesny gigant energetyczny, mający zapewnić stabilność krajowego systemu, zrodził wizję “miasta XXI wieku” – miejsca, które miało dorównać rozmachowi inwestycji i zapewnić komfortowe życie mieszkańcom. Jak jednak wyglądała droga od ambitnych planów do ich realizacji? Czy marzenia o nowoczesnym Połańcu stały się rzeczywistością, czy też zderzyły się z brutalną prozą życia i biurokratycznymi przeszkodami? Zapraszam do lektury artykułu o burzliwych dziejach Połańca, gdzie wielkie nadzieje przeplatały się z codziennymi wyzwaniami.
* * *
Połaniec, 1982 r.
Nawet w Wielkiej Encyklopedii PIW (przyp. red. Państwowego Instytutu Wydawniczego) potraktowany jest w sposób wręcz zdawkowy. Prawdopodobnie więc Połaniec byłby znany jedynie z kart historii, przy okazji nauki o Uniwersale Połanieckim, ogłoszonym tutaj przez Tadeusza Kościuszkę. Dla współczesnych byłby jedną z wielu wsi ni bogatych, ni biednych.
Kilka lat temu przed Połańcem stanęła wielka szansa. Była nią elektrownia. Najnowocześniejszą pod każdym względem technicznym i architektonicznym, bardzo znacząca dla krajowego systemu energetycznego. Pierwsze pięć bloków energetycznych już pracuje. Synchronizacja szóstego z siecią energetyczną trwa. Połaniecka elektrownia daje więc już 1200 megawatów. Budowa jest kontynuowana. Moc elektrowni będzie jeszcze większa.
Nietrudno wyobrazić sobie moment rozpoczęcia budowy elektrowni. Fetę z udziałem przedstawicieli władz szczebla centralnego. Przy tej okazji zrodziła się wizja wybudowania w Połańcu miasta XXI wieku. Miasta odpowiadającego co najmniej poziomowi energetycznego giganta, zapewniającego wygodę życia jego mieszkańcom. Dużo, dużo mówiono na ten temat. Władze Połańca, chciał nie chciał, uwierzyły w ten miraż. Czy mogło być inaczej? Modny był rozmach, koncentracja, giganty…
Kiedy z Połańca odjechały ostatnie samochody z warszawską rejestracją – zaczęły się przysłowiowe schody. Po pierwsze, aby powstało miasto, niekoniecznie XXI wieku, trzeba mieć je gdzie budować. Terenów uzbrojonych nie było tutaj ani na lekarstwo. Po drugie, był zbyt mały potencjał ludzki, by jednocześnie wznosić elektrownię i budować miasto. Już te dwie przesłanki wskazywały na to, że do zagadnienia budowy Połańca trzeba podejść inaczej. Niestety, etapowo. Najpierw to, co jest najniezbędniejsze, potem myśleć o „umiastowieniu” tej wsi. Jednak te przesłanki nie przemówiły w sposób decydujący do władz gminy. Ciągle miały przed oczyma wizję miasta XXI wieku. Najbliższy i zarazem najdroższy był wstępny program powstały w 1975 roku. Według ówczesnych obliczeń na zrealizowanie tego planu potrzebny był 1 miliard złotych. Bez kosztów budownictwa mieszkaniowego. Dokument taki został złożony w Warszawie i właściwie do dzisiaj nie został ani odrzucony, ani przyjęty. Prywatnie ten i ów stukał się w czoło kwestionując wiarę w owo miasto XXI wieku. Jednak oficjalnie nikt nie śmiał podważyć przyrzeczeń złożonych w Połańcu przez niedawnych gości z Warszawy.
Dobre chęci nie wytrzymały konfrontacji z zupełnym nieprzygotowaniem Połańca do równoległego prowadzenia budowy elektrowni i samego miasta. Nie mogły zastąpić nawet uzbrojenia terenu. To był ów pierwszy schodek pod górkę. Dyskusje, dyskusjami, ale mieszkania musiano budować bodaj dla samej obsługi energetycznego „Kościuszki” i załóg przedsiębiorstw budowlanych. Tak stanęło pierwsze zakładowe osiedle. Typowe zuniformizowane, szare. Mimo całej niedoskonałości osiedle należy traktować jako duże osiągnięcie. Choćby ze względu na ilość mieszkań. Do roku 1981 przekazano do użytku 836 mieszkań. Następne osiedla zaczęły wznosić dwie firmy: Tarnobrzeski Kombinat Budowlany i Buskie Przedsiębiorstwo Budowlane.

Kolejnym schodem do pokonania okazały się targi i przetargi między władzami Połańca a resortem energetycznym. Ze wstępnych rozmów wynikało, że miano na ten cel wyasygnować 450 mln złotych. Nie zdołano jednak ustalić, ile będzie wynosiła „rata” dawana corocznie. Stąd dodatkowa trudność związana z długoletnim planowaniem. Nie wiadomo było, kiedy i ile można wydać. Najwęższym ogniwem pozostawał ciągle zbyt mały potencjał budowlany uniemożliwiający wykorzystanie nawet tych uzyskanych środków finansowych. Stąd szarpanina, etapowość. To, co musiało być gotowe na tzw. dziś – robiono. Tak powstała szkoła, chyba jedna z nielicznych w województwie, gdzie uczniowie uczą się na jedną zmianę. Nie ma jeszcze sali gimnastycznej, ale wkrótce będzie. W przyszłym roku zostaną oddane do użytku dwa pawilony handlowo-usługowe. To na jakiś czas powinno rozwiązać problemy handlu.
W 1978 roku odpowiednią dokumentację i kosztorys opiewający na 39 mln złotych władze wojewódzkie przedstawiły Komisji Planowania przy Radzie Ministrów. Tam jednak jeden ruch długopisu temat inwestycyjny uznał za niebyły. Tym samym przekreślono możliwość właściwego zorganizowania pracy urzędu miejsko-gminnego. Nie mówiąc już o tym, że kultura nadal pozostała „bezdomna”. Wiadomość ta dotarła do Połańca z Komisji Planowania Urzędu Wojewódzkiego wraz z propozycją wzniesienia budynku mniejszego z gotowych elementów. Z chwilą, gdy uda się zatwierdzić tamten z XXI-wiecznego planu, wtedy ten wykorzysta się do innych celów. Ówczesne władze połanieckie powiedziały jednak: nie. Już i tak wiele inwestycji prowadzonych jest bez odpowiedniego rozmachu i perspektyw. Zamiast wielkich kompleksów handlowo-usługowych – pojedyncze pawilony. Poczekają może w przyszłym roku będzie lepiej. Okazało się, że jest jeszcze gorzej. Inwestycja znów została skreślona. Proszę, a mówimy o braku konsekwencji. W roku 1980 nawet nie było sensu ponawiać starań o budowę siedziby gminy z kulturalnymi „przyległościami”. Właśnie wtedy zaczął obowiązywać zakaz budowania obiektów administracyjnych. I tak już zostało. Sytuacja pozostała paradoksalna. Urząd miasta i gminy płaci rocznie dwa miliony złotych za wynajem różnych lokali. Dwa miliony prawie za nic, bo lokale z reguły nie odpowiadają potrzebom, a urzędnicy siedzą w nich jak na walizkach, bez poczucia jakiejkolwiek stabilizacji. A ile czasu tracą petenci zanim staną przed właściwym biurkiem? A nowego budynku nie można postawić. I teraz dopiero kieruje się pod adresem Urzędu Wojewódzkiego głosy: zróbcie coś…
Sprawy bazy kulturalnej z tego samego powodu znalazły się w głębokim impasie. Kino nie nadaje się nawet do remontu, a cóż dopiero mówić o eksploatacji. Są jednak pewne widoki na poprawę. Wiążą się one z realizowaniem przez energetyków domu socjalnego, w którym znajdzie się sala widowiskowo-kinowa na 240 osób.
Obecnie władze Połańca, już miejsko-gminne, podejmują kolejne tematy. Nie znaczy wcale, że rezygnują całkowicie z wizji nowoczesnego Połańca. Sceptycznie odnoszą się do koncepcji rozwoju architektoniczno-urbanistycznego miasta, zatwierdzonego dopiero w lipcu ubiegłego roku. Nie ma w nim wprawdzie zbyt wiele pozostałości z pierwotnej wizji, która zmaterializować się miała w wielkich obiektach budowlanych, ale nie ma tak podstawowych jak oczyszczalnia ścieków, przebudowa ciągów komunikacyjnych, całego zaplecza gospodarki komunalnej.
Stoję razem ze Zdzisławem Owczarkiem, naczelnikiem Miasta i Gminy Połaniec nad wykopem pod nowy budynek mieszkalny, na drugim osiedlu zakładowym. Teraz – mówi – staramy się działać efektywnej. Kiedy Tarnobrzeski Kombinat Budowlany opóźniał roboty przy jednym z bloków, sięgnęliśmy po pomoc rzemieślników-tynkarzy. Jest taka brygada Simińskiego, zaprzyjaźniona z Połańcem. Wywodzi się z Oleśnicy, miejscowości, w której jak wieść gminna niesie, chłopców chrzci się kielnią. A konkurencja między TKB i Buskim Przedsiębiorstwem Budowlanym też robi swoje. Musimy spowodować przyspieszenie rozwoju Połańca. W ten sposób chcemy duży cel osiągnąć przy pomocy właśnie małych kroczków.
Wielkim przedsięwzięciem miało być wybudowanie w Połańcu okazałego budynku przeznaczonego na biura Urzędu Miasta i Gminy oraz wszystkie placówki kulturalne.
amc.
Materiał źródłowy
* * *

Lata 70. w Polsce, powszechnie nazywane były „epoką Gierka”. Jednym z najważniejszych wydarzeń w dziejach Połańca była decyzja ówczesnego rządu o budowie Elektrowni Połaniec (1971 r.), która pociągnęła za sobą “bum inwestycyjny” na rozwój naszej małej Ojczyzny. Podczas uroczystego otwarcia budowy, z udziałem partyjnych dygnitarzy, narodziła się śmiała koncepcja – Połaniec miał stać się miastem na miarę XXI wieku, z infrastrukturą i komfortem życia odpowiadającym rozmachowi energetycznego giganta. Jednak gdy opadł kurz po oficjalnych wizytach, zaczęły się problemy. Brutalna rzeczywistość szybko zweryfikowała ambitne plany. Brakowało podstaw – uzbrojonych terenów pod budowę. Potencjał ludzki był zbyt mały, by jednocześnie wznosić elektrownię i wznosić miasto. Logicznym wydawało się podejście etapowe, czyli najpierw najpilniejsze potrzeby, potem “umiastowienie”. Problemem stały się też finanse. Wstępnie resort energetyczny miał wyasygnować 450 milionów złotych na rozwój miasta, jednak nie ustalono rocznych “rat”, co uniemożliwiało długofalowe planowanie. Do tego dochodził ciągły niedobór mocy przerobowych w budownictwie. Symbolem biurokratycznej niemocy stała się sprawa budowy nowej siedziby urzędu miejsko-gminnego, która miała również pomieścić placówki kulturalne.
Historia Połańca z początku lat 80. to gorzka lekcja zderzenia wielkich ambicji z realiami centralnie planowanej gospodarki, niedoborów i biurokratycznych barier. Mimo początkowych trudności i licznych przeszkód, które kładły się cieniem na wizji „miasta XXI wieku”, Połaniec nie poddał się. Zamiast realizować megalomańskie projekty, władze miasta i gminy, już bardziej realistycznie podchodząc do tematu, skupiły się na strategii małych kroków. Dzięki tej wytrwałości udało się zbudować niezbędne osiedla mieszkaniowe dla pracowników elektrowni i lokalnych firm budowlanych, zapewnić dzieciom możliwość nauki w nowoczesnej szkole, a także sukcesywnie rozwijać infrastrukturę handlowo-usługową.
Dziś Połaniec, choć może nie jest utopijnym „miastem XXI wieku” z pierwotnych wizji, nadal się rozwija. Współpraca z lokalnymi przedsiębiorcami i dążenie do efektywności, nawet w obliczu ograniczeń, pozwoliły mu wyjść z impasu. To, co wydarzyło się w Połańcu jest przykładem, że nawet najbardziej ambitne plany mimo wszystko wymagają twardego osadzenia w rzeczywistości, a prawdziwy rozwój buduje się determinacją, pragmatyzmem i cierpliwością, krok po kroku. Połaniec, dzięki elektrowni, na zawsze wyrwał się z cienia historycznych wzmianek, stając się żywym przykładem transformacji i adaptacji do zmieniających się warunków.
Łukasz Orłowski.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas na Facebooku.