W dzisiejszym wydaniu analizy historycznych reportaży przeniesiemy się do Połańca do roku 1951, tuż przed jego elektryfikacją. Planowana była również nowa droga do Osieka, linia kolejowa, a także wybudowanie szkoły dla połanieckich uczniów. Okres ten wypełniała realizacja planu sześcioletniego (1950–1955), będącego następcą planu trzyletniego (1947–1949) skupionego na powojennej odbudowie. Plan sześcioletni narzucił gospodarce szybkie tempo rozwoju, charakteryzujące się bezwzględną centralizacją, militaryzacją przemysłu ciężkiego i nieustanną walką ideologiczną. Osada miejska o statusie wsi znalazła się wówczas w centrum jego zainteresowania.
Reportaż redaktora Czesława Michniaka pt. „Wczoraj, dziś i jutro Połańca” niewątpliwie był narzędziem propagandy sukcesu PRL. Ukazywał zderzenie dwóch epok czyli głęboko zakorzenionych tradycji kościuszkowskich i bezwzględnych realiów powojennej Polski Ludowej. Kreślił obraz miejsca stojącego na progu transformacji. Połaniec musiał w tych latach dostosować się do nowych, totalitarnych struktur władzy, celowo burzących tradycyjne porządki. Znajdował się w województwie kieleckim, które w roku 1951 liczyło 12 powiatów ziemskich i 2 grodzkie. Miasto zamieszkiwało w tym czasie ok. 1700 mieszkańców. Życie codzienne, poza walką o zaopatrzenie, wymagało przymusowego uczestnictwa w życiu publicznym, w pochodach pierwszomajowych, wiecach i obowiązkowych zebraniach aktywu. Małe miasteczko żyło swoim życiem, cały czas kultywując tradycje związane z Uniwersałem Połanieckim.
* * *
Połaniec, lipiec 1951 r.
Rzeknijmy, że lud zostaje pod opieką Rządu Krajowego, że uciśniony człowiek ma gotową ucieczkę do Komisji porządkowej swego województwa, że ciemiężyciel, prześladowca Obrońców Kraju, jako nieprzyjaciel i zdrajca Ojczyzny karany będzie. (Z Uniwersału Połanieckiego).
Kilka uliczek, przy których po obu stronach stoją zwykłe wiejskie chaty, kościół, placyk w rodzaju rynku, remiza strażacka i kilka sklepów – ot, i cały Połaniec. Nazwa tej, ni to małego miasteczka, ni to rozległej wsi, położonej za staszowskimi lasami tuż przy ujściu Czarnej do Wisły, wiążę się z postacią Tadeusza Kościuszki i pamiętnym Uniwersałem wydanym przezeń 7 maja 1794 r.
W Ruszczy – o kilka kilometrów odległej od Połańca – przetrwał do dziś dnia prastary piastowski dąb. Opowiadają, że w cieniu jego potężnych konarów, Naczelnik układał tekst Uniwersału “urządzającego powinności gruntowe włościan i zapewniającego dla nich skuteczną opiekę rządową, bezpieczeństwo własności i sprawiedliwość”. Wprawdzie Uniwersał nie znosił jeszcze pańszczyzny – niemniej przeprowadzał doniosłe i w ówczesnych warunkach postępowe reformy społeczne, był jednym z przejawów postępowej myśli polskiego Oświecenia.
I dlatego naród polski, szczycąc się dzisiaj swoim Wizowem, Nową Hutą, rosnącą w oczach Warszawą, dumą Kielecczyzny – Wierzbicą, tysiącami wsi, w których zapłonęło światło elektryczne, z dumą mówi także o Kościuszce i jego Uniwersale.
Lud połaniecki nigdy zresztą nie zapomniał o Naczelniku. Jeszcze w 1917 r. chłopskie ręce rozpoczęły sypanie kopca Kościuszki pod Połańcem. Roboty nie dokończono, wszakże do dziś dnia na wzgórzu nie daleko Wisły istnieją wyraźne ślady tej pracy, podjętej przez chłopów w dowód wdzięczności. Stamtąd rozpościera się widok na osadę i najbliższą okolicę, zwłaszcza zaś na łąki u podnóża wzgórz (nazywanych przez jednych “bataliami” przez innych “bateriami”), na których stały wojska Kościuszki.
Ludność Połańca chlubi się też pamiątkami po zwycięzcy spod Racławic, przechowywanymi w Muzeum Narodowym w Krakowie. Każdy berbeć z Połańca zna dokładnie historię szyby w mieszkaniu Szopów, na której Naczelnik podpisał się sygnetem lub krzesła u Murczkiewiczów, które mu służyło za fotel.
Ogromną wymowę posiada również fakt, że pierwsze wiejskie zebranie chłopów z Kielecczyzny w wolnej Ojczyźnie odbyło się na wzgórzach połanieckich nieopodal kopca. Na wiec przybyło około 30 tys. chłopów z całego województwa i delegacje z innych części kraju.
Źle się działo ludności Połańca za panowania królów polskich i carów rosyjskich, a potem za Polski sanacyjnej.
Nie dbał o miasteczko i chłopów, okolicę jego zamieszkujących, kasztelan Lanckoroński, nie troszczył się – a okrutnie uciskał swoich poddanych możnowładca Radziwiłł, a potem wyzyskiwał ich – pan Knothe dzierżawca radziwiłłowskich dóbr w Ruszczy. Mało obchodziła wójta i starostę w Polsce sanacyjnej nędza połanieckich chłopów. Władze sanacyjne pochłonięte były walką z postępową częścią chłopstwa, nawracającego myślą do Kościuszki i jego Uniwersału i walczącego o wolność społeczną. Jeszcze do dziś starszym gospodarzom stoją w pamięci akcje granatowej policji Kordiana – Zamorskiego, która rozpraszała udających się na wiece w stronę kopca chłopów.
W Polsce Ludowej dużo się w Połańcu zmieniło, a jeszcze więcej zmieni się w planie 6-letnim.
W 150 lat po ogłoszeniu Uniwersału Połanieckiego – Manifest PKWN zapowiedział przeprowadzenie szerokiej, rewolucyjnej reformy rolnej, możliwej dzięki wyzwolicielom z czerwonymi gwiazdkami na futrzanych czapach, których przyjęto w Połańcu z nieukrywanymi łzami wdzięczności, po staropolsku i chłopsku, witając ich chlebem i solą.
Promieniały szczęściem pałały radością twarze biedoty wiejskiej i fornali z majątku w Ruszczy, odczytujących z plakatów tekst Manifestu PKWN i dzielących się radziwiłłowską ziemią.
A dzisiaj na polach PGR w Ruszczy, z myślą o pokoju i planie, coraz szybciej i sprawniej pracują potomkowie Kościuszkowskich kosynierów, obrabiających nie pańską, ale własną ziemię, warczą motory traktorów, zbierają obfity plon żniwiarki.
W Połańcu powstał SOM, z którego w szerokim zakresie korzystają mało i średniorolni chłopi, dawny wyzysk i obróbki zastąpiła szeroko i sprawnie realizowana pomoc sąsiedzka, często odwiedza osadę, kino objazdowe, (któż by przed wojną o tym pomyślał), a robotnicy z pobliskiego PGR wyjeżdżają na wczasy do Krynicy i nad morze.
W planie 6-letnim przewidziana jest budowa nowej linii kolejowej, która ma przebiegać niedaleko Połańca, wtedy miejsce ledwie dyszącego “samowarka” kursującego na linii Szczucin – Bogoria, zajmie wielka lokomotywa, ciągnąca szybki, dalekobieżny pociąg. Przygotowania do budowy są już rozpoczęte.
Tymczasem władza ludowa – GRN z przewodniczącym tow. Bobrowskim na czele oraz cały aktyw społeczny gminy – pomni, że choć treścią różne, ale duchem bliskie Uniwersał z 7 maja 1794 r. i Manifest z 22 lipca 1944 r. nie tylko budzą wspomnienia, ale także zobowiązują – winni nie szczędzić wysiłków w pracy dla coraz szczęśliwszego życia ludzi w Połańcu. A wtedy z gminnej spółdzielni przepędzony zostanie spekulant i kumoter, przy pomocy państwa na pewno stanie nowy budynek szkolny, na który czeka 420 dzieci, bita droga połączy Połaniec z Osiekiem, a wszystkie domy zostaną zelektryfikowane.
Czesław Michniak.
Materiał źródłowy
* * *
Rok 1951 r. w Polsce charakteryzował się bezprecedensową intensyfikacją centralizacji władzy, kolektywizacji rolnictwa oraz zaciętą walką ideologiczną, mającą na celu wykorzenienie wszelkich pozostałości przedwojennego porządku. Reportaż red. Czesława Michniaka w Słowie Ludu, zatytułowany “Wczoraj, dziś i jutro Połańca”, miał służyć jako narzędzie propagandy sukcesu. Jego głównym celem było udowodnienie, że historyczna misja Manifestu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego jest skutecznie realizowana w najmniejszych ośrodkach administracyjnych, takich jak np. w Połańcu. Narracja ta opierała się na ostrym kontraście. „Wczoraj” musiało być potępieniem ustroju przedwojennego, przedstawianego jako epoka wyzysku. „Dziś” celebrowało bieżące sukcesy władzy ludowej, ze szczególnym uwzględnieniem reformy rolnej i powstawania nowych struktur władzy, takich jak Gminne Rady Narodowe. Natomiast „jutro” miało stanowić niepodważalną obietnicę świetlanej i zmechanizowanej przyszłości. W przypadku Połańca wizja ta koncentrowała się na obietnicy związanej w szczególności z elektryfikacją miasta. 9 maja 1954 roku została zapamiętana w historii Połańca jako wyjątkowy dzień, gdy po raz pierwszy w Połańcu zapłonęło światło elektryczne. To przełomowe wydarzenie ostatecznie zmieniło oblicze naszego miasta i otworzyło nowe perspektywy dla jego rozwoju. Było początkiem wyjątkowego procesu elektryfikacji całej gminy, którą zakończono w 1962 roku.
W roku 1951 gminy straciły samodzielność finansową i administracyjną, stając się narzędziem do realizacji celów centralnych. Gminna Rada Narodowa do 1954 była głównym ośrodkiem, przez który państwo kierowało polityką w terenie. GRN, formalnie będąca organem samorządowym, w praktyce funkcjonowała jako narzędzie administracyjne do wdrażania założeń planu sześcioletniego.
Połaniec od końca XVIII w. związany był z postacią Tadeusza Kościuszki, który w maju 1794 roku ogłosił tu Uniwersał Połaniecki. Już w 1917 roku, w setną rocznicę śmierci Naczelnika, wzniesiono kopiec na naturalnym wypiętrzeniu wydmowym nieopodal skarpy wiślanej. W latach poprzedzających II wojnę światową, Kopiec Kościuszki był symbolem patriotycznym. Do 1936 roku odprawiano uroczyste msze w kościele św. Marcina Biskupa w rocznicę Konstytucji 3 Maja, a następnie mieszkańcy maszerowali w korowodzie na kopiec. W narracji z 1951 roku, tak silne, lokalne, a do tego nacechowane religijnie i niepodległościowo miejsce kultu, stanowiło wyzwanie. Partia komunistyczna musiała nie tylko tolerować to dziedzictwo, ale przede wszystkim je przejąć. W propagandzie ustrojowej Kościuszko został przedstawiony jako bezpośredni prekursor walki ludu pracy, a PRL jako jedyny i prawdziwy spadkobierca jego idei walki o sprawiedliwość społeczną. W ten sposób, władze mogły legitymizować swoje działania, jednocześnie neutralizując pierwotny, patriotyczno-religijny charakter uroczystości związanych z Kopcem Kościuszki w Połańcu, włączając je w kalendarz świeckich obchodów, nadzorowanych przez lokalny aparat GRN.
W powyższym reportażu red. Michniak wspomina o SOM’ach, z którego w szerokim zakresie mieli korzystać chłopi z Połańca. Czym były? SOM była to nazwa używana potocznie w latach 50. XX wieku. Oznaczała Ośrodki Maszynowe Gminnych Spółdzielni „Samopomoc Chłopska”. Głównym ich zadaniem było odpłatne udostępnianie i świadczenie mało- i średniorolnym chłopom nowoczesnego, jak na tamte czasy, sprzętu rolniczego (traktory, pługi, siewniki itp.) do orki i żniw. Spółdzielnie pełniły więc rolę lokalnego centrum mechanizacyjnego, niezbędnego dla unowocześnienia gospodarstw w okresie powojennym. Były tworzone w latach 1949–1956 w całym kraju po II wojnie światowej, aby rozwiązać problem braku kapitału u rolników na zakup nowoczesnych maszyn, takich jak traktory czy kombajny. Stanowiły one element polityki rolnej państwa, mającej zwiększyć efektywność produkcji rolnej po zniszczeniach wojennych. Pod koniec lat 50. XX wieku, po okresie pewnej liberalizacji, spółdzielnie przekształcono w Kółka Rolnicze lub ich majątek przekazano nowo utworzonym Spółdzielniom Kółek Rolniczych (SKR). W 1957 r. w Połańcu powołano do życia Kółko Rolnicze, składające się z 17 członków. Prezesem wybrano Romana Kłosińskiego. Jednocześnie uruchomiono cegielnię, której kierownictwo powierzono Leonowi Bobrowskiemu. Jesienią 1959 r. Kółko Rolnicze w Połańcu dokonało pierwszego wypału cegły pełnej, przez wynajętego z Koprzywnicy palacza Henryka Florasa. Wypaloną cegłę zakupili okoliczni rolnicy w cenie po 1 zł za sztukę (“Kronika Gminy Połaniec 1935-1995”).
Cytując reportaż: “Każdy berbeć z Połańca zna dokładnie historię szyby w mieszkaniu Szopów, na której Naczelnik podpisał się sygnetem, oraz krzesła u Murczkiewiczów, które mu służyło za fotel” – zainteresowało mnie nazwisko Szopa, z którym, przyznam szczerze, spotykam się po raz pierwszy. Postanowiłem rozeznać się w temacie i ustalić, co to była za rodzina. W archiwach genealogicznych natrafiłem na informację z 1880 r. o ppor. Franciszku Szopie, urodzonym w 1842 r. w Beszowej. Jego rodzicami byli Feliks Szopa i Tekla z Sierpowskich z Wolicy. W 1865 r. był terminatorem bednarskim i wziął ślub z Eleonorą Wójcikowską z Połańca. Franciszek Szopa był weteranem powstania styczniowego z 1863 r. A czym właściwie był terminator bednarski? Terminator to osoba, która uczyła się danego zawodu rzemieślniczego, w tym przypadku bednarstwa (czyli wyrobu beczek, kadzi i innych naczyń z drewna). Nauka trwała zazwyczaj określony czas, często kilka lat ok. 3-4 lata, a jej zasady określały statuty cechowe. Uczeń często mieszkał i miał całkowite utrzymanie u mistrza. Po zakończeniu nauki i zdaniu egzaminu przed komisją (lub cechem), terminator uzyskiwał tytuł czeladnika. Czeladnik był już wykwalifikowanym rzemieślnikiem, który mógł pracować pod kierunkiem mistrza lub wędrować, doskonaląc swoje umiejętności. Ostatecznym stopniem było zostanie mistrzem, co wymagało dalszej praktyki czeladniczej i złożenia tzw. “majstersztyku”. Czy Franciszkowi Szopie udało się zdobyć tytuł czeladnika, a nawet zostać mistrzem? Tego niestety nie wiem, ale być może kiedyś uda się dowiedzieć czegoś więcej o tej postaci.

Na zakończenie, chciałbym poruszyć jeszcze jeden aspekt, który pojawił się w reportażu, a jest niezwykle ciekawy. Chodzi o ten nawiązujący do pamiątek po Kościuszce, które według redaktora przechowywane są w Muzeum Narodowym w Krakowie, a nie w Muzeum Narodowym w Kielcach, gdzie w kilku artykułach z tego czasu wspominano właśnie o Kielcach. Kilka miesięcy temu, pisząc artykuł o legendzie związanej z fotelem Tadeusza Kościuszki w Połańcu, skierowałem się z prośbą do kieleckiego muzeum o jednoznacznie potwierdzenie faktu, czy ewentualnie jakiekolwiek eksponaty (np. kindżał, szyba, czy fotel) znajdują się w ich rejestrach inwentarzowych. Postanowiłem pójść tropem jednej z hipotez, choć byłem niemal pewien, że to ślepa uliczka. Otóż w 1909 roku pamiątki po Kościuszce miały zostać szczęśliwie uratowane przez Aleksandra Knothe i przekazane do Muzeum Narodowego w Kielcach, które kontynuuje tradycje Kieleckiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego, założonego w 1908 roku. Wysłałem więc zapytanie do muzeum z nadzieją, że po tylu latach w archiwach może pojawiła się choćby jakaś informacja na temat tego przedmiotu, cokolwiek. Otrzymałem odpowiedź, która rozwiała moje wątpliwości: “W odpowiedzi na wiadomość z pytaniem o mebel związany z Tadeuszem Kościuszką informuję, że w zbiorach muzeum nie posiadamy takiego obiektu, nie identyfikujemy też żadnego odpowiadającego ww. w dawnych inwentarzach i zapisach muzeum“. Tym samym jedną z hipotez na temat losu fotela i innych pamiątek można było oficjalnie uznać za nieaktualną.
I tu przychodzi powyższy reportaż, który wzbudził we mnie po raz kolejny ciekawość i potrzebę weryfikacji drugiego tropu, tym razem związanego z Muzeum Narodowym w Krakowie. Skoro kieleckie muzeum, pomimo historycznych wzmianek o rzekomym przekazaniu pamiątek w 1909 roku, zaprzeczyło posiadaniu fotela i innych pamiątek, to informacja z reportażu, umiejscawiająca pamiątki w Krakowie, nabiera nagle dużo większego znaczenia. Postanowiłem, że nie mogę tego zignorować. Niezależnie od tego, czy jest to tylko powtórzenie niezweryfikowanej plotki redakcyjnej z lat 50. XX wieku, czy też rzeczywiście Muzeum Narodowe w Krakowie posiada wpis w swoich rejestrach inwentarzowych, jest to kolejny formalny krok, który należy podjąć w celu ostatecznego wyjaśnienia tej lokalnej historycznej zagadki Tadeusza Kościuszki. W końcu krakowskie muzeum jest jedną z najstarszych i największych instytucji w Polsce (rok założenia 1879), posiadającą ogromne zbiory, w których cenne pamiątki historyczne mogły zostać zdeponowane. Mogły, choć nie musiały, bo być może nigdy tam nie trafiły…
W związku z nowym tropem, skierowałem do Muzeum Narodowego w Krakowie prośbę o przeprowadzenie kwerendy archiwalnej. Zapytanie dotyczy pamiątek i dokumentów związanych z Tadeuszem Kościuszką, ze szczególnym uwzględnieniem tych, które mogłyby pochodzić w szczególności z okolic Połańca. Mam nadzieję na pozytywną odpowiedź. Jeżeli nawet nie, to przynajmniej rozwieje ona wszelkie wątpliwości dotyczące kolejnej hipotezy losu pamiątek po Tadeuszu Kościuszce z Połańca, znajdujących się tym razem być może w krakowskim muzeum.
Reportaż z 1951 roku to zatem nie tylko cenne źródło mechanizmów propagandowych wczesnego PRL, ale także, paradoksalnie, klucz do dalszych poszukiwań cennych pamiątek historycznych związanych z gen. Tadeuszem Kościuszką.
Dziękujemy za Twój czas! Każda przeczytana historia to kolejny krok w odkrywaniu przeszłości Połańca. Portal polaniec.com.pl tworzony jest z pasji do historii naszej małej ojczyzny. Jeśli znasz ciekawą historię, posiadasz stare fotografie lub dokumenty dotyczące Połańca i okolic, podziel się nimi z nami. Chcesz dołożyć swoją cegiełkę? Czekamy na Twoją opowieść! Bądź na bieżąco. Obserwuj nas na Facebooku.







