Echa pożaru Połańca z 12.06.1889 r. cz.1

Zapraszamy do przeczytania relacji naocznych świadków pożaru, który wybuchł w dniu 12.06.1889 r. o godz. 12 na połanieckim rynku. Ogień spowodował ogromne zniszczenia zarówno Połańca, jak i wielu bezcennych dokumentów. Doszczętnie spłonął modrzewiowy kościół św. Marcina, o którym niedawno pisaliśmy, a także wiele budynków.

W części pierwszej przedstawimy transkrypt “Gazety Radomskiej” z 20.06.1889 r. w którym relację o sytuacji Połańca świeżo po pożarze, opisuje m.in. ksiądz Wawrzyniec Siek, mieszkaniec Połańca Maciej Piecek oraz ksiądz wikary Feliks Kuropatwiński.

Nędzy przybywa z dniem każdym. Jeszcześmy nie ochłonęli z wrażenia po pożarze Sandomierza, jeszcześmy w zupełności nie zaspokoili wyciągniętej po litości ręki a tu znowu klęska, znowu pożar Połańca.

Któż by się spodziewał, że my, mieszkańcy tej osady, zmuszeni będziemy wyciągnąć rękę żebraczą: o litość i pomoc.

Dnia 12 czerwca o 12 w południe wybuchł pożar w domu żyda, którego o podpalenie właśni współwyznawcy posądzają i w ciągu dziesięciu minut główną część osady zaczęły obejmować płomienie. Gwałtowny wiatr iskry w okamgnieniu przenosił. Spaliła się apteka, szkoła, kancelaria gminna, plebania i piękny dawny, bo 324 lat mający modrzewiowy kościół, pięknie wewnątrz ozdobiony i zewnątrz dobrze ogrodzony.

82 budynki mieszkalne poszły z dymem, nie licząc zabudowań inwentarskich i stodół. Przeszło 200 rodzin bez dachu, chleba i ubrania. Szkody wynoszą przeszło 300 tysięcy rubli.

Dotknięci jesteśmy całą nędzą, ale najwięcej utratą świątyni tak starożytnej.

Ołtarze, organy a szczególniej ambona przecudnej były struktury. Z wewnątrz świątyni bardzo mało uratowano. Brak było pomocy, każdy bronił swojego mienia.

Było 24 ludzi włościan w areszcie gminnym, co nie mając nic do bronienia, rwali się do ratunku świątyni, ale tych nie puszczono, aż się dach im nad głowami zaczął się palić, a wtenczas pomoc dla kościoła była już późną.

Pomoc tych ludzi byłaby pewnie obroną kościoła lub przynajmniej rzeczy w nim będących.

Iskrę przeniesioną na kościół od palących się budynków, może na trzysta kroków, można było kwartą wody zalać, ale sikawka na piętnaście łokci, gdzie iskrą upadła, dostać nie była w stanie i próżny ratunek.

Ten smutny rozdzierający serca nasze wypadek notuję tu, by czułe i litościwe serca zwrócić ku nam.

Szczególnie błagamy o pomoc w odbudowie świątyni. Siedem tysięcy wiernych nie ma gdzie ofiary złożyć Bogu. Na razie może by, który z zamożniejszych kościołów mógł nam ofiarować albę lub mszał, bo wszystko spłonęło. Polecamy się czułym sercom!

 


Od innego korespondenta: Połaniec spłonął. Niegdyś miasto narodowe, dziś osada o 322 domach z ludnością do 5000 mieszkańców.

Połaniec leży na kresach południowych Królestwa Polskiego, w gub. Radomskiej, w powiecie sandomierskim, podzielony na dwie połowy rzeką Czarną.

Wody nie brakowało ani dostatecznej ilości narzędzi ratunkowych, a jednak nie można było opanować rozszalałego żywiołu.

Dnia 12 czerwca o godzinie 12-ej w południu w miejscowość, zwanej „Zatyłki”, w stronie zachodniej osady w domu należący do żyda, wybuchł pożar, którego pomimo energicznego ratunku w samym zarodzie ugasić i umiejscowić nie było można.

W mgnieniu oka niszczący żywioł z niesłychaną szybkością przenosił się z budynku na budynek, zamieniając wszystko w popiół i perzynę tak, że z rozległej osady ocalała zaledwie ulica Krakowska, Winnicka i część Staszowskiej — reszta uległa zniszczeniu. Ogień przeniesiony został przez rzekę i obydwie dzielnice stanęły w płomieniach.

Przeszło 3000 osób pozostało w jednej chwili bez dachu i mienia.

Spaliła się szkoła, kancelaria urzędu gminnego, apteka, plebania i kościół starożytny modrzewiowy, ufundowany przez ostatniego z Jagiellonów — Zygmunta Augusta, w r. 1567.

Świątynia ta odznaczała się prześliczną strukturą w kształcie krzyża i pomimo trzech wiekowego istnienia utrzymywała swe kształty w przedziwnej czystości.

Pożar pamiątkę tę, po ostatnim potomku w dziejach naszej dynastii — zniszczył do szczętu.

Spaliły się posągi rzeźbione wysokiej wartości artystycznej, a mianowicie św. Piotra i Pawła, Matki Boskiej i św. Ja a, ambona — prawdziwe dzieło sztuki obraz N. M. Panny w kaplicy z kosztownymi wotami i klejnotami w koronie dużej wartości i organy.

Oprócz krzyża z ołtarza wielkiego nie uratowano nic zgoła.

Parafianie połanieccy, którzy od dawna cieszyli się opinią niezwykłej moralności, naraz pozbawienia zostali pociech religijnych, a że należą przeważnie do ludności rolniczej, nieprędko więc doczekają się pewnie, ażeby u stóp ołtarza złożyć dziękczynne modły do Pana zastępów.

Jedyna nadzieja w sercach szlachetnych i w dobrych chęciach zamożniejszych i inteligencji, którzy nie odmówią swej pomocy dla tych którzy padli ofiarą katastrofy!

Wróciliśmy od pożaru. Wobec licznie szerzących się pożóg wśród skwarnego lata, wobec ciągłych łun, rzucających przerażające światła na horyzont, oswoiliśmy się patrzeć na widoki tak bardzo bolesne dla wielu i zdaje się, że nie porusza to uczucia naszego.

Wróciliśmy od pożaru, który pochłonął 87 domów, kościół, plebanię, szkołę, aptekę i w nędzę pogrążył blisko dwieście rodzin.

Rzecz się działa w Połańcu nad Wisłą, w osadzie gminnej, powiatu sandomierskiego. W środę b. m. w godzinę zaledwie ogień wydarł zamożnym całe mienie a biednym chleb. Pozostał tylko, jak na pobojowisku kominy, okopcone drzewa, resztę w pyle rozniósł wiatr po świecie!

Nie umiemy tego opisać, co się dzieje obecnie i działo w chwili, kiedy niszczący żywioł szalał po domach ulicach i placach.

Połaniec, to stara podobno siedziba Biało-chrobatów, kiedyś bogata, uposażona w przywileje królewskie, kasztelania dawna, dziś zupełnie upadła.

Pod Połańcem to Kościuszko wydał swe rozkazy, uwalniając lud od poddaństwa i oddał go pod opiekę komisji porządkowych wojewódzkich, zmniejszył liczbę dni roboczych, uwolnił idących do boju od pańszczyzny na czas służby wojskowej!

Połaniec posiadał wspaniały kościół fundacji Zygmunta Augusta. Wybudowany z drzewa, w połowie modrzewiowy i dębowy, obszarem swoim imponował innym w kraju.

Ks. Buliński, historyk, utrzymywał, że to jedyny kościół w kraju w swojej strukturze i rozmiarach, jako drewniany. Znajdowały się w nim 3 piękne ołtarze, z nich dwa tryptyki artystycznego dłuta. Ambona w stylu pięknym w rzeźbach z ojcami kościoła. Nad amboną unosiła się oryginalna rzeźbiona gwiazda, stanowiąca daszek kazalnicy, organ o kilkunastu rejestrach, wspaniały ołtarz wielki.

Trzy z górą wieki składały się na bogactwo tego kościoła, a literalnie w 20 minut już nie było ani dymu — ani popiołu z tej świątyni.

Patrząc na lud, krzyżem leżący na zgliszczach tego Domu Bożego, słuchając ich bolesnego „gore matka naszam gore nasz kościół, gore nasza praca i nasz trud!” – czułeś w swych piersiach ich żal, w oczach ich łzę, w duszy ich cierpienie. Potrzeba tam być, chcąc odczuć boleść tych szarpanych klęską piersi. Rzucano nam dzieci do nóg, prosząc o chleb dla niemowląt. Na słowa pociechy odpowiadano nam jękiem i milczącą łzą.

Człowiek nie ma odwagi opuszczać tej nędzy, zamykając kieszenie! O, gdyby nam kto dopomógł przemówić i trafić do ludzkich serc i chrześcijańskiego uczucia miłości za tymi nędzarzami? Ale sądzę, że sięgną do naszych kieszeni nie czułe słówka a nędza poczerniałych twarzy, wycieńczonych głodem rąk i rozpaczliwa myśl, że wy coś macie a oni nic zgoła… nic!

Redakcja „Gazety Radomskiej” nie odmówi pośrednictwa w tym względzie – to dla niej miły obowiązek *.

Nie rozumiemy tylko dlaczego municypalność m. Połańca nie zechciała uwolnić 24 ludzi, miejscowych włościan, którzy chwilowo odsiadywali karę w areszcie a żądali wolności dla niesienia pomocy tam, gdzie jej była istotna potrzeba.

Na drugi dzień po pożarze miasto Staszów podało pierwszą pomoc w żywności, zaspokajając głód może na jeden lub dwa dni. Do nas reszta należy!!

___________
* Dla pogorzelców Połańca.
Kto może, niech składa grosz wdowi — ciężkie są czasy i potrzeb wiele, lecz Radom nie może być obojętnym dla tych, dla których powinien być matką w niedoli i gwiazdą przewodnią w pracy dla kraju. Redakcja według możności składa na pogorzelców tej starożytnej siedziby rs. pięć.

Źródło: Radomska Biblioteka Cyfrowa