780. rocznica bitwy pod Turskiem Wielkim i zniszczenia grodu połanieckiego

"Bitwa pod Turskiem Wielkim". Akwarela Stanisława Eugeniusza Bodesa.

W XIII wieku naszych przodków straszyły nie tylko srogie zimy, ale również i najazdy Tatarów, które zbierały żniwo krwawsze, niż warunki pogodowe. Dlaczego akurat zimą? Hordy tatarskie, planując wojenne wyprawy właśnie zimą, zdawały sobie sprawę, że łatwiej będzie przekroczyć zamarznięte rzeki, a śnieżyce skutecznie zakamuflują ruchy wojsk. Poza tym przyzwyczajeni do ostrego klimatu napastnicy rodem z Azji, a także ich nawykłe do mrozu stepowe konie, panujące u nas zimowe warunki znosili stosunkowo łatwo i bezproblemowo. W dodatku w dobie braku twardych dróg przemieszczanie się po zmarzlinie było znacznie o wiele łatwiejsze. Już w 1240 roku zwiadowcy penetrowali nasz kraj przeglądając brody, drogi i grody warowne, a także rozsiane po drodze wsie, badając zaludnienie pod kątem zysków i ilości przyszłych niewolników.

W dniu dzisiejszym mija 780. rocznica bitwy pod Turskiem Wielkim rycerstwa polskiego z plemionami wielkiego stepu – Tatarami, podczas którego został złupiony i spalony gród połaniecki. Bitwa z Tatarami była krwawa i niesłychanie dramatyczna. Zimowy najazd tatarski w środę popielcową był bitwą na otwartym polu.

Po zdobyciu Sandomierza 13 lutego 1241 r. Tatarzy zwrócili się ku południowi, z zamiarem zajęcia grodu w Połańcu. Świadectwem zaciętej obrony grodu połanieckiego były  liczne znaleziska na połanieckim grodzisku potwierdzone w ekspedycjach archeologicznych, prowadzonych w latach 80-tych. Archeologowie znaleźli m.in. wiele ludzkich kości, strzały, bełty kusz, strzały, groty włóczni, miecze.


Po spaleniu, spustoszeniu i zniszczeniu Połańca Tatarzy wraz z jeńcami rozłożyli obóz pod Turskiem Wielkim, który został najechany przez Polaków. Wojskami polskimi dowodził wojewoda krakowski Włodzimierz, natomiast wojskami mongolskimi zawiadywał Bajdar, jeden z trzech braci (Bajdar, Ordu i Kajdu).

Stanisław Eugueniusz Bodes: “Rycerze podeszli skrycie, szybko sprawili szyki i bez większych ceregieli ruszyli po cichu stępa. Nawet konie nie parskały, jakby też chciały utrzymać atak w tajemnicy do końca. Dopiero kłus zaalarmował nieprzyjaciół, których dowódcy gwizdkami zaczęli podrywać swoich wojowników. Wszyscy wskakiwali na konie zbierając się w swoje hezary. Rycerstwo Polskie przeszło w galop, pochyliło włócznie i z impetem wbiło się w szeregi Mongołów, którzy nie zdążyli jeszcze sprawić szyków. W momencie uderzenia setki Mongołów poleciało na ziemię strąceni włóczniami, którymi rycerze władali bardzo dobrze. Owa broń była wielokrotnie używana, to nie późniejsze kopie, które służyły do jednorazowego uderzenia. Szarży polskich rycerzy nic nie mogło wstrzymać, krzycząc zawołania rodowe parli naprzód, roznosząc wroga w indywidualnych starciach. Zrobił się też tłok, bo coraz więcej Mongołów wkraczało do bitwy. Po pół godzinie twardej walki rycerze walcząc mieczami i toporami coraz więcej wrogów posyłali na ziemię, coraz więcej koni mongolskich biegało bez jeźdźców. Nie wytrzymali wojownicy takiego naporu i rzucili się do ucieczki. Rycerze nie znając podstępów mongolskich ruszyli w pogoń. We wsi na placu pozostał cały tabor przepełniony jeńcami i zrabowanym dobrem, które padło łupem zwycięzców. Część rycerzy rzuciła się przecinać pęta wziętym w niewolę ludziom, inni zaczęli dobierać się do łupów zgromadzonych na wozach…”.

Polacy niestety, zamiast zadać ostateczny cios nieprzyjacielowi, po uwolnieniu wszystkich jeńców, skupili się na plądrowaniu taborów i grabieniu łupów zaniedbując tym samym pościg. Pozwoliło to wojskom mongolskim w krótkim czasie zwarcie i uporządkowanie szyków i dokonanie kontrataku. Tatarzy w ponownym uderzeniu rozgromili wojsko polskie. Ponieśli jednak spore straty. W efekcie uderzenia mongolskiego część rycerstwa zginęła, część zaś z wojewodą Włodzimierzem zbiegła z pola bitwy.

Kamień z tablicą, upamiętniający bitwę rycerstwa polskiego z Tatarami w Tursku Wielkim. Fot. Jerzy Zmihorski.

O doniosłości tej bitwy świadczą m.in. informacje zawarte w kronikach chińskich, które dowiodły, że Tatarzy na długo zapamiętali bitwę pod Turskiem. Bitwa była dla azjatów bardzo ciężką, którą okupili dużymi stratami, dlatego odnotowano ją w dalekich Chinach jako bitwę pod „Tuli – sseko”.