Karczmy od wieków stanowiły ważną część polskiej kultury i historii, również w Połańcu. Dla chłopów były swoistym miejscem odpoczynku, zabaw, czy spotkań. To w nich z regułu koncentrowało się życie całej gromady. Przez wieki były ważnym miejscem spotkań, celebracji, targów i rozrywki. Jednym z ważnych elementów karczm było towarzyszące im prawo propinacji, czyli prawo właściciela obiektu do wyłącznej produkcji i sprzedaży piwa, gorzałki oraz miodu na swoim obszarze, a także możliwość sprowadzania tych produktów z innych miejscowości i czerpania z tego zysków.
Historia karczem w Polsce sięga wczesnego średniowiecza. Już wtedy miasta średniowieczne dysponowały specjalnie wydzielonymi punktami, które nazywano karczmami. Miały one ważne znaczenie społeczne i ekonomiczne. Były miejscem, w którym podróżni mogli odpocząć, zaspokoić głód, pragnienie, a także wymienić informacje i handlować. Karczmarze często byli jedynymi osobami w danej wsi dysponującymi alkoholem.
Jednak istnienie karczmy służyło nie tylko celom praktycznym, ale również miało ogromne znaczenie symboliczne. Jak twierdził zmarły przed dwoma laty znany polski historyk prof. Feliks Kiryk (1933-2022), potwierdzenie istnienia karczmy było istotnym dowodem bycia ośrodkiem miejskim. To właśnie obecność karczmy świadczyła o dobrym rozwoju osady i była dowodem na to, że miała ona ważne miejsce w otaczającym ją regionie. Wraz z upływem czasu, karczmy stały się nieodłącznym elementem kultury polskiej.
A jak było w naszym regionie? Historia pisana dotycząca funkcjonowania karczmy w Połańcu, sięga XIII wieku. Dotyczy ważnego wydarzenia tj. wystawienia przez księcia Bolesława Wstydliwego (1226-1279) w dniu 18 lipca 1264 roku dokumentu lokacyjnego Połańca. Tak na marginesie, w tym roku minie okrągła 760 rocznica lokacji miasta Połańca! Dokument ten dawał wójtowi Mikołajowi, synowi Bartka, uprawnienia m.in. do zakładania karczem, co było ważnym aspektem pełnienia funkcji wójta w mieście. Bez wątpienia w tamtych czasach w naszym regionie istniały zatem karczmy.
W XIV i XV wieku mieszczanie byli odpowiedzialni za produkcję i sprzedaż piwa oraz innych alkoholi, podczas gdy szlachta martwiła się o swoje honorowe pochodzenie, często oskarżając niektóre osoby, że ich rodzice tylko zajmowali się “szynkowaniem piwa” czyli “sprzedażą alkoholu”. Przeciętny szlachcic żył skromniej niż mieszczanin. Nie znał wina (pił tylko piwo i jadł wołowinę), co stało się powodem szyderstw. Stopniowo jednak szlachta zaczęła przyjmować inne popularne napoje tamtego czasu. Duchowni, tak jak i szlachta również byli zaangażowani w sprzedaż. W karczmach nie tylko uprawiano pijaństwo, ale również grało się w karty i w kości.
W XVI wieku właściciele lub dzierżawcy karczm zajmowali ważne miejsce w hierarchii społecznej i wiejskiej, równając się rangą z sołtysem. W XV wieku część dochodów z m.in. z karczm, jatek rzeźnych czy od różnych rzemieślników zasilała miejską kasę i skarb królewski. W 1562 roku w Połańcu było 15 punktów do produkcji wódki, z których po pożarze pozostało 6. W tak zwanych baniach gorzałczanych płaciło się podatek w wysokości dwóch florenów, czyli 2 złotych polskich.
W XVII wieku Polska słynęła z dobrego piwa. W karczmach obok piwa coraz częściej pojawiały się wino węgierskie, francuskie i hiszpańskie. W 1602 roku liczba bań produkujących gorzałkę w Połańcu wzrosła do 24 obiektów. Gorzałkę spławiano również rzeką Wisłą do Gdańska. W tych operacjach brali także udział kupcy połanieccy. W roku 1647 król Władysław IV (1595-1648) przyznał połanieckim Żydom prawo zamieszkania w Połańcu, a także prawo sprzedaży trunków w szynkach, produkcji piwa i sprzedawania miodu.
W XVIII wieku, w czasach saskich, picie alkoholu w Polsce stało się powszechne. Wódka zaczęła zastępować wino, piwo i miody na stołach szlachty. Uniknięcie pijaństwa stało się trudne, a gospodarz, który nie poczęstował gości alkoholem, był wyśmiewany. Nawet rozpoczęcie nauki rzemiosła czy przyjęcie do cechu wymagało spożywania alkoholu. Wiąże się to z poglądami, że upadek Rzeczypospolitej zaczął się wraz z popularnością wódki i innych mocnych trunków. Z dokumentu cechu krawieckiego z Połańca z 1792 roku wynika, że nowy czeladnik musiał dostarczyć piwo dla członków cechu, a mistrz wchodzący do cechu musiał dostarczyć beczki piwa. Po upadku państwa polskiego pod koniec XVIII wieku miasta również zaczęły podupadać, co potwierdza umożliwienie żydowskiej społeczności w Połańcu uczestnictwa w piciu alkoholu: „uzgodniliśmy, oby Żydzi corocznie do kasy magistrackiej płacili sumę reńskich 96, która to suma z tej propinacji ma być na dobro całego miasta obrócona […] Postanawiamy aby korca każdego słodu bądź gorzałczanego albo piwnego po 15 polskich lub od sprowadzanej postronnie wódki zagranicznej od każdego garnca po groszy 3 polskich”.
W 1809 roku po zakończeniu wojny pomiędzy Księstwem Warszawskim a Austrią urząd w Połańcu wystąpił z prośbą o możliwość dzierżawienia podatków zwanych czopowymi przez Żydów, ponieważ miasto nie było w stanie ich opłacić. W mieście działało wtedy 13 szynków. W 1787 roku w Połańcu rezydowało 1212 mieszkańców, w tym 155 Żydów. Dochody z propinacji w latach 1811-1812 wynosiły 1461 złotych, a cały budżet 1801 złotych. Kwota ta sumarycznie wzrastała i tak w latach 1827-1828 wydzierżawienie prawa do propinacji przyniosło aż 3215 w 3670 zł w budżecie miejskim a w latach 1840-1842 z propinacji kasa miejska wzbogaciła się o 3102 przy budżecie zamykającym się w kwocie 3523 zł.
W XIX wieku Połaniec był ważnym centrum handlowym, odbywały się tam targi i jarmarki, które przyciągały wielu kupców i mieszkańców. Jednakże obecność alkoholu i pijaństwo w mieście pogarszały sytuację społeczną. W 1846 roku burmistrz Ksawery Wścieklica, za namową Rządu gubernialnego zdecydował się skasować targi poniedziałkowe i zredukować ilość jarmarków, jednak nie przyniosło to oczekiwanych rezultatów. Nadal funkcjonowały liczne miejsca, w których sprzedawano alkohol, a ludność wiejska, zwłaszcza dzierżawcy Żydzi, była zobowiązana do propinacji. W międzyczasie alkohol zaczęto szmuglować do Połańca z Galicji. Pożar w 1861 roku spowodował poważne straty, w tym spalenie jednego z zajazdów na rynku, co utrudniło podróżnym zatrzymanie się w mieście. Na przedmieściach Połańca działały gorzelnie i browary, które tradycyjnie produkowały wódkę i piwo. Jednak wprowadzenie przez rząd carski akcyzy na wódkę w 1844 roku wpłynęło na zmniejszenie produkcji alkoholu i zastosowanie tańszych surowców, takich jak ziemniaki. Połaniec miał trudny okres w drugiej połowie XIX wieku, w tym niskie plony, epidemię cholery i brak rozwoju przemysłu. W dodatku w wyniku carskich represji Połaniec po powstaniu styczniowym stracił prawa miejskie.
Okres ten to czas, w którym narodowa świadomość budziła się wśród chłopów, największej części społeczeństwa ówczesnego. W tym czasie gospodarka przechodziła na etap gospodarki kapitalistycznej. Jednak wszystko działo się po polsku, czyli według złych pomysłów. Zamiast porzucić przestarzałe metody uprawy ziemi (jak system trójpolówki), ziemiaństwo postawiło na gorzelnie jako sposób szybkiego i taniego wzbogacenia się. Powierzchnia uprawy ziemniaków rosła w zawrotnym tempie, co powodowało również spadek cen gorzałki. Jednak ktoś musiał ją pić, a głównie byli to polscy chłopi. Za pracę najemną na dworze płacono kartkami, które można było wykorzystać w karczmie pańskiej dzierżawionej przez Żyda. Głównym produktem, który można było tam kupić, była właśnie gorzałka. Wtedy rząd carski zainterweniował i zakazał używania kartek. Jednak kiedy duchowieństwo stanęło mocno przeciwko alkoholizmowi, rząd zakazał gorliwego głoszenia wstrzemięźliwości. Tym razem miało to na celu podważenie autorytetu duchowieństwa i dbanie o dochody szlachty i własności ziemskie. Powodem takiego działania była fakt, że coraz więcej ziemi trafiało w ręce nowych bogaczy (sprzedawano ją za bezcen lub oddawano Rosjanom za ich zasługi w tłumieniu powstań narodowych). Ci ludzie zachowywali się jeszcze gorzej od zwykłej szlachty – ich ogromna chęć zysku usprawiedliwiała najgorsze metody postępowania. W 1898 roku rząd carski podniósł akcyzę i wprowadził monopol na spirytus, co spowodowało upadek małych gorzelni.
Na początku XX wieku w Połańcu odbywało się 6 jarmarków i istniało kilkanaście sklepów, a w 1935 roku było tam 3 restauracje i 28 sklepów. W większości sklepów można było kupić alkohol. Rozwój nielegalnego gorzelnictwa wynikał ze wzrostu umiejętności technicznych producentów – konkurentów monopolu, głównie mieszkających na wsi. W latach 1935-1936 rokrocznie odkrywano 3-5 tysięcy nielegalnych wytwórni tzw. bimbru. Ten alkohol wytwarzano również z cukru, co przyspieszało proces technologiczny. Szczyt produkcji bimbru osiągnięto w okresie okupacji. Bimber, wraz z tzw. kontygentówką, miały straszliwe skutki zdrowotne dla polskiej ludności.
Państwo polskie zawsze próbowało zwalczać problem pijaństwa, ale osiągnięcia w tej dziedzinie były różne. Bitwa o handel na przełomie lat czterdziestych zakończyła się rozbiciem drobnego handlu, a kwestia alkoholizmu została oficjalnie zignorowana. Jednak już w 1959 roku uchwalono nową ustawę w tej sprawie. Walkę z pijaństwem powierzono ówczesnym radom narodowym, organom administracji, komitetom przeciwalkoholowym i innym organizacjom społecznym. Państwo miało monopol, a spółdzielcze organizacje handlowe miały dużo korzyści finansowych. Był to klasyczny socjalistyczny podział pracy, gdzie producent i dystrybutor jednocześnie walczyli z nałogiem.
W Połańcu działało kilka barów prowadzonych przez spółdzielnie, rzadziej przez podmioty prywatne. Istniało wiele nielegalnych miejsc, gdzie można było kupić alkohol o każdej porze dnia i nocy. Administracyjne zakazy były systematycznie omijane zarówno przez osoby pracujące w organach władzy, jak i przez społeczeństwo. W kraju o gospodarce nakazowej alkoholu brakowało bardzo rzadko, zawsze był dostępny w sklepach. W latach sześćdziesiątych ówczesna połaniecka Rada Gromadzka zakazała sprzedaży alkoholu we wtorki, ale nie było dużo dowodów na to, że zakaz był przestrzegany.
W latach siedemdziesiątych Połaniec bardzo się rozwinął ze względu na budowę Elektrowni i osiedla mieszkaniowego. Wielu ludzi przybyło z różnych części Polski, a także powstały nowe firmy handlowe, takie jak PSS, PHS i PONAL. Wraz z rozwojem wzrosła także ilość miejsc, gdzie można było się napić alkoholu, melin pijackich i tzw. met. Niektóre z tych miejsc istnieją do dzisiaj. Podobne zjawisko miało miejsce w całej Polsce, więc Połaniec nie było wyjątkiem. Starsza część połańczan z pewnością pamieta restauracji “Nadwiślańska”, później znanej jako “Bar nad Czarną”, potocznie zwnana “karaluchem”.
Ustawa z 1982 roku dotycząca o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi wprowadziła stabilizację w liczbach punktów sprzedaży na poziomie 10. Dodatkowo słynna godzina 13-ta (kiedy meliniarze zacierali ręce i wyprzedawali wszelkie nadwyżki alkoholu i nie tylko) stała się kluczowym elementem tego przepisu. Handel alkoholem był bardzo opłacalnym interesem oraz warunkiem koniecznym do rozpoczęcia działalności, jak na przykład w przypadku sklepu “Pewex”. Taka sytuacja utrzymywała się praktycznie do 1993 roku, kiedy to ustawa ponownie została zmieniona. Wówczas “uwolniono” liczbę koncesji, ustalając maksymalną liczbę punktów sprzedaży piwa na 45, a opłacalność prowadzenia takiego biznesu zależała od obrotów. Wraz z upływem czasu i zmianami w obyczajach, coraz młodsi ludzie próbują alkoholu. Problem alkoholizmu wydaje się zatem nie do pokonania.
Dzisiaj karczmy w postaci nowoczesnych obiektów działają na rynku, stanowiąc nie tylko miejsca gdzie można się napić czy najeść, ale również są miejscami odpoczynku i rozrywki. Szkoda, że w naszym mieście brakuje takiego miejsca, które kultywowałoby stare tradycje, miejsca gdzie poza wystrojem a w szczególnosci sprzedażą w przeważajacym stopniu piwa i alkoholi, gość odnalazłby klimat oraz potrawy z dawnych wieków, czynowoczesne interpretacje dawnych dań. Czas pokaże.