Czy kiedykolwiek wracasz myślami do smaków ukochanego dzieciństwa? Czy pamiętasz lody, które zawsze kojarzyły się z beztroskimi i radosnymi latami? W Połańcu takie wspomnienia skrywają się za drzwiami jednej z najstarszych i najbardziej uznanych lodziarni w regionie.
Lodziarnia na rynku w Połańcu przyciąga nie tylko lokalnych mieszkańców, ale również turystów, którzy słyszeli o tej niezwykłej tradycji i pragną spróbować smaku, który przetrwał wiele pokoleń.
Mieszkańcy i odwiedzający Połaniec turyści, którzy od lat cieszą się smakiem tych lodów, są najlepszym świadectwem wieloletniej tradycji. Dla wielu z nich wizyta w lodziarni popularnie nazywanej u “Reguły” na Placu Uniwersału Połanieckiego, ze swoimi dziećmi i wnukami, stała się czymś więcej niż tylko słodkim przysmakiem. To podróż w czasie, powrót do niewinnych i radosnych lat dzieciństwa, kiedy każdy smak był intensywniejszy, a każda porcja lodów sprawiała nieopisaną przyjemność.
Produkcję i sprzedaż lotów Ludwik Warchałowski zaczął prowadzić w 1950 г. Najpierw był to dodatek do sklepu spożywczo-przemysłowego, który zaczął podupadać, ze względu na coraz wyższe podatki i domiary. Po nałożeniu domiaru, który przekroczył wartość towaru, a może i całego sklepu, bardzo szybko nastąpiła plajta.
W tamtych czasach produkcja lodów nie była tak zmechanizowana jak w dzisiejszych czasach, gdyż w Połańcu nie było jeszcze prądu elektrycznego, wiec siłą rzeczy cała praca wykonywana była ręcznie.
– Aby rozpocząć produkcje, należało zgromadzić w zimie lód. Pochodzi on z zamarzniętej rzeki i był składowany w piwnicy zwanej lodownią. Polewanie lodu wodą, tak aby zamarzł w jedną bryłę i obłożenie go trocinami powodowało jego przetrwanie aż do wiosny – mówi Dorota Reguła współwłaścicielka lodziarni.
Pani Dorota zdradza nam sekret produkcji lodów, które robił jej tato Ludwig Warchałowski.
– Produkcja lodów odbywała się w następujący sposób: tłuste mleko, jaja (kupowane od połanieckich rolników), cukier i dodatki smakowe były mieszane w odpowiedniej proporcji i gotowane w kąpieli wodnej (garnek w garnku). Następnie były chłodzone do temperatury pokojowej. W tym czasie przygotowywano beczkę z lodem i solą. W beczce znajdowała się specjalna bańka, do której wlewano przygotowaną masę lodową. Po długotrwałym kręceniu bańką w beczce, co było ciężką pracą, w której brała udział cała rodzina, uzyskiwano efekt w postaci lodów. Ukręcone lody sprzedawane były prosto z beczki. Nakładano je tradycyjną łyżką na wafle w formie muszelek, lejków lub na pokrojone w prostokąty andruty – mówi pani Dorota.
Tradycyjna łyżka w późniejszym czasie zastąpiona została specjalnymi foremkami, a następnie łyżką porcjówką. W owym czasie te pyszne lody były szczytem marzeń każdego dziecka.
W 1950 г., jak wynika z prowadzonych przez rodzinę ksiąg, mały lód kosztował 5 złotych, Średni 10 złotych, a duży 20 złotych.
– W latach 70-tych tradycyjny wyrób lodów zastąpiony został maszynami, które pasteryzowały, kręciły i chłodziły lody. Nowoczesne maszyny pozwalały na urozmaicenie produkcji. W tym czasie można było posmakować lotów z truskawkami z własnej uprawy. Lody z maszyn przekładane były do specjalnych termosów i porcjowane w wafle w formie małych i dużych kubków własnej produkcji – mówi pani Dorota.
W latach 80-tych zakupiona została maszyna, w której wyrabia się tzw. lody włoskie.
Zakład istnieje do dnia dzisiejszego, a prowadzi go już trzecie pokolenie. Mimo zmian technologicznych w produkcji lodów ich smak pozostał wciąż niepowtarzalny. Zgodnie z powiedzeniem najstarszych połańczan – „U Lutka są najlepsze lody”.
[useyourdrive dir=”1XnTztgDRX-tPCu7i9Ag9lzhjMtXsPcOH” mode=”gallery” viewrole=”administrator|editor|author|contributor|subscriber|guest” downloadrole=”all”]