W roku pańskim 1933, mieszkańcy Połańca stanęli przed ambitnym i niezmiernie ważnym wyzwaniem – budową wałów przeciwpowodziowych po lewej stronie rzeki Czarnej. Inicjatywa rozpoczęła się w miejscu, gdzie natura niejednokrotnie dawała o sobie znać w najmniej pożądany sposób – od Rudnik aż do Zawady.
Fala ludzkich rąk zlała się, by w ramach prac publicznych stawić czoło kaprysom żywiołu. Podobne działania miały miejsce na terenie Winnicy, gdzie równie zaciekle walczyło się z nieokiełznaną siłą natury. Nie były to jednak próżne wysiłki, gdyż już rok później, w roku 1934, powódź uderzyła z niespotykaną siłą…
W sercu lata 1934 roku Polska doświadczyła jednej z największych tragedii naturalnych ubiegłego wieku. Tragiczny rozwój wypadków rozpoczął się, gdy południowe obszary kraju stanęły w obliczu katastrofalnego zjawiska powodziowego. W dniach od 13 do 17 lipca, regiony położone wzdłuż dorzecza górnej Wisły zostały dotknięte intensywnymi opadami deszczu, gdzie dobowe sumy opadów przekraczały 50 milimetrów.
Nadzwyczajne zwiększenie poziomu wód było szokiem dla mieszkańców. W tym krytycznym okresie wójtem Połańca był Wincenty Pławski (1882-1943), który w czasie kataklizmu okazał bezinteresowną pomoc mieszkańcom, używając m.in. swojego wozu, by transportować chorych do szpitala w Staszowie, oddalonego o 19 kilometrów. Jego postawa stanowiła światło nadziei w ciemnościach zmagania z żywiołem.
Dokładne rejestry z 1934 roku wskazywały, że ludność gminy Połaniec sięgała 5605 osób, z czego 2818 mieszkało bezpośrednio w Połańcu. W „Kronice Gminy Połaniec” możemy przeczytać, że w 1934 r. „Gmina Połaniec, a przeważnie sama osada sprzyja chorobie gruźlicy ze względu na otaczające moczary, bagna, a w największym procencie przyczyniają się specjalnie fatalne warunki mieszkaniowe. Wówczas 14 lipca stał się dniem kluczowym, kiedy Wisła i Czarna opuściły swe koryta, pogrążając Połaniec oraz okoliczne wsie w potopie. Wody zalały pola, domostwa, pozostawiając za sobą zniszczenie i rozpacz.
Kataklizm nawiedził tereny Połańca w dniu 14 lipca, gdzie rozwścieczona Wisła bezlitośnie zalewała wszystko na swojej drodze. Przerwała nowowybudowany wał powodując zalew zasiewów i osiedli wsi Rybitwy, Maśnik, wieś i folwark Ruszcza i Przychody. Obszar ten pogrążył się w wodnym chaosie, a z dystansu, z Winnej Góry, dostrzec można było tylko dachy i korony drzew, a wśród nich – ludzi szukających schronienia na wale przeciwpowodziowym. W tle rozbrzmiewały dramatyczne sceny natury – nawoływania ludzi, wycie zwierząt, harmonia przerywana przez rozpacz. W tym samym czasie wielki zbiór wody na rzece Czarnej, która nie była obwałowana, wystąpił z brzegów rzeki zalewając obsiane pola Zrębina, Kamieńca, Połańca, Łęgu i Brzozowej. Powódź na terenie gminy Połaniec nie objęła tylko jednej gromady Zdzieci.
Wsparcie nadeszło z powietrza. Samoloty zrzucały żywność dla ludzi potrzebujących. Transport wodny, w postaci statków i promów, umożliwiał ewakuację ludności wraz z ich mieniem do bezpieczniejszych miejsc na lewym brzegu Wisły. Z prawego brzegu Wisły skutek niższego terenu i bardziej zagrożonego ewakuowano ludność w ilości 800 osób na teren osady Połaniec, którą zaopiekował się Gminny Komitet niesienia pomocy ofiarom powodzi w Połańcu zorganizowany w dniu 21 lipca 1934 r. z inicjatywy Zarządu Gminnego. Na czele Komitetu stanął miejscowy proboszcz ks. Teodor Janowski (1858-1936).
Nawet kiedy wał znajdował się w największym zagrożeniu, zręczność i waleczność saperów pozwoliły na jego ocalenie. Determinacja ta przełożyła się również na dalsze działania, gdyż postanowiono kontynuować budowę ochronnych struktur, tym razem po lewej stronie Wisły, od Budzisk do Połańca.
Trud budowy przejęli młodzi junacy, zgromadzeni w trzech kompaniach. Zostali zakwaterowani w remizie OSP w Połańcu. Im nasi dziadkowie zawdzięczali nie tylko wzrost bezpieczeństwa, ale i zastrzyk energii dla życia społeczności lokalnej, poprzez m.in. udział w majowych uroczystościach kościuszkowskich, a czy życiu kulturalnym i sportowym.
Grunty położone nad rzeką Wisłą i rzeką Czarną zostały zalane w 100%, na górnych polach zboża i okopowe wskutek nadmiaru wody i deszczów — wymokły. Drzewa owocowe na terenach nadwiślańskich dotkniętych powodzią prawie całkowicie wymarły. Miejscowa ludność twierdziła, że drzewom tym zaszkodziła woda górska. Rolnicy, którzy utracili swoje uprawy i bydło, zostali uwolnieni od należności podatkowych. W odpowiedzi na skalę katastrofy podjęto także działania osłonowe. Ponadto gmina Połaniec otrzymała wsparcie finansowe z funduszy zapomogowych, aby poradzić sobie z wyzwaniami. Na zaspokojenie najniezbędniejszych potrzeb gospodarczych, w dniu 20 grudnia 1934 r. gmina otrzymała z Komitetu Funduszu Zapomogowego bezzwrotną zapomogę w kwocie 1200 zł.
Praca nad wałem po lewej stronie Wisły oraz 2 km (od Wisły do osady Połaniec) po obu stronach rzeki Czarnej trwała do listopada roku 1936, z kolejnymi etapami prowadzonymi przez robotników ze Śląska, szczególnie zaangażowanych z Sosnowca. Ostatecznie, to jednak mieszkańcy Połańca mieli zaszczyt zakończyć to ważne zadanie. Murarze, wśród których byli bracia Tarnowscy (Wincenty, Ludwik, Władysław i Ignacy) oraz prowadzący prace techniczne Ludwik Warenda, stanęli na wysokości zadania, kończąc ówczesną infrastrukturę.
To tragiczne wydarzenie pokazało siłę i determinację lokalnej społeczności w obliczu tragedii, a także solidarność i współpracę społeczną w czasach próby. Powódź z 1934 roku nie tylko naznaczyła historię Polski i naszego Połańca jako jednego z najbardziej dewastujących kataklizmów, ale również ustanowiła nowy standard w reagowaniu na tego typu zdarzenia oraz w budowie systemów prewencyjnych w kwestii zarządzania kryzysowego w przyszłości. Przez te wszystkie wydarzenia, wał przeciwpowodziowy stanowił symbol zjednoczenia, siły i postępu technicznego. Warto więc pamiętać o bezpieczeństwie przeciwpowodziowym oraz tych, którzy swym trudem, potem i determinacją wykazali się w tej nierównej walce z naturą.