Jeden z rysunkowych komentarzy Szymona Kobylińskiego w „Polityce” przyniósł obrazek następujący: Mąż mówi znad gazety: “Piszą, że w Połańcu powstaje nowa elektrownia — gigant. Nie wiedziałem, że tam są rezerwaty leśne”. Wycinek ten leży na samym wierzchu w biurku mgr inż. Wiesławy Wojtaś, specjalisty ds. ochrony środowiska Elektrowni „Połaniec” w budowie. Elektrownia, której istnienie sygnalizuje dopiero głęboki dół w miejscu przyszłej hali, zatrudnia już fachowca w tej branży.
“ENERGETYK MĄDRY PRZED SZKODĄ”
Tekst: Juliusz Jan Braun
Echo Dnia, nr 93 z 19-20 kwietnia 1975 r.
Wygląda na to, że tym razem Kobyliński się pomylił. Połaniecki gigant jest pierwszą inwestycją naszej energetyki, gdzie o tym, że zakład działa w środowisku i musi z nim współistnieć pamięta się od samego początku. Pierwsze — lokalizacja. W obszarze 1400 km2 , który odczuje bezpośrednio skutki działania elektrowni lasów jest tylko 400 km2 . Odpowiadając bezpośrednio na inny artykuł Kobylińskiego budowniczowie zamierzają zwrócić się do projektantów linii energetycznych, by przeprowadzili je maksymalnie oszczędzając lasy.
Pył i ścieki to już nie problem
„Elektrownia wchodzi w teren, który już nie jest całkiem „czysty”. Jest przecież niedaleko, a za parę lat jeszcze się zbliży, zagłębie siarkowe. Trzeba więc umieć „zobaczyć” łączny wpływ wszystkich inwestycji za kilka czy kilkanaście lat. W elektrowni podstawowe sprawy to emisja dwutlenku siarki pochodzącego ze spalanego węgla, ciepła woda spuszczana do Wisły oraz problemy związane z istnieniem składowiska popiołów i ich wykorzystaniem. Sprawy niejako klasyczne: dym i ścieki nie są już problemem dla energetyków. Przykładem może być Elektrownia „Kozienice”, gdzie nigdy nie widać czarnej chmury nad kominem. Filtry wyłapują 99 proc. pyłów.
Z dziejów „starszego brata” — Elektrowni „Kozienice” wynieśli projektanci „Połańca” ważną naukę. Nic można projektować na idealne warunki. W „Kozienicach” obiecywano tylko najlepszy węgiel. Mało popiołu, niska zawartość siarki, wysoka kaloryczność. Pozwoliło to oszczędzić na instalacjach ochronnych, powierzchni składowisk itp. Ale idealnych warunków trzeba dotrzymać w praktyce. Któż zresztą ma spalać ten gorszy węgiel, którego jest przecież większość? W Połańcu projektanci bardziej liczą się z realiami. Założono, iż spalać się tu będzie węgiel zawierający 1,3 a nawet 1,5 proc. siarki. Wynikiem była konieczność innego rozwiązania gospodarki paliwem. Będzie się więc budować instalację do zaopatrywania bloków w tzw. węgiel interwencyjny. Chodzi o to, by w czasie niesprzyjających warunków atmosferycznych, gdy SO9 nie jest odpowiednio „rozcieńczany” przez wiatry, opalać kotły węglem o bardzo niskiej zawartości siarki. Instalacja do interwencyjnego węgla to jednocześnie potrzeba systemu przemysłowej meteorologii. Sieć stacji pozwoli przewidzieć zbliżanie się niekorzystnych warunków. Taka instalacja wspólna dla „Połańca” i Kopalni „Grzybów” powstanie w Polsce po raz pierwszy.
Wisła się nie zagotuje.
Również po raz pierwszy budować się będzie chłodnie, które w okresach upałów obniżą temperaturę wody spuszczanej do Wisły. Temperatura wody zrzutowej nie może przekroczyć 33 stopni — znów więc potrzebna sieć automatów pomiarowych, by odpowiednio sterować pracą chłodni wentylatorowych.
Konieczne jest elastyczne reagowanie na wymogi otoczenia. Musi się spalać w elektrowni węgiel zasiarczony, a systemu odsiarczania spalin nikt jeszcze nie opracował — ale zarazem można i trzeba przechodzić czasem na inny, lepszy, którego marny mało. Musi się spuszczać do Wisły ciepłą wodę — ale czasem trzeba ją intensywnie chłodzić, by się nam królowa rzek nie zagotowała.
— Zasadą działania instalacji ochronnych i służb ochrony środowiska jest przeciwdziałanie skutkom w danych warunkach i w danym obszarze — mówi dyrektor elektrowni „Połaniec”, mgr inż. Tadeusz Rubaszowski. To właśnie dostosowywanie się do praw przyrody.
Niezbędne inwestycje.
Ochrona środowiska musi kosztować. Ile będzie kosztować w Połańcu? Dyrektor Rubaszowski i jego zastępca, mgr inż. Zbigniew Silarski próbują wstępnie policzyć. Instalacja odpylania, oczyszczalnia ścieków, zamknięty obieg wody w instalacji odżużlania, urządzenia do stosowania węgla interwencyjnego, chłodnie do wody — to razem około pół miliarda złotych. Inwestycja jest więc droga — ale niezbędna.
By pieniądze te wydać jak najracjonalniej nawiązano wieloletnią współpracę z Instytutem Kształtowania i Ochrony Środowiska Akademii Górniczo – Hutniczej w Krakowie. Zespół pod kierunkiem doc. dr inż. Janusza Dziewańskiego prowadzi już od roku badania istniejących warunków. Kontrakt z AGH obejmuje również przygotowanie prognozy zmian, wywołanych przez nowy zakład i zaprojektowanie środków zaradczych. Ta ostatnia sprawa po raz pierwszy w energetyce robiona jest z takim wyprzedzeniem.
Za trzy lata ruszy pierwszy blok Elektrowni “Połaniec”. Oby potwierdziło się zdanie zawarte w tytule, że energetyk był już tym razem mądry przed szkodą i zakład ten nie będzie zbyt uciążliwym sąsiadem…